Ponad rok z zegarkami Pebble
Smartwatche mają być w założeniu jeszcze bardziej personalnymi minikomputerami osobistymi niż telefon komórkowy. Czy to działające niezależnie, czy na stałe połączone niewidzialną nicią za pośrednictwem Bluetooth z telefonem komórkowym, mają uwolnić użytkownika od ciągłego wyjmowania tego drugiego urządzenia z kieszeni i ciągłego wściubiania nosa w jego 4- czy 5-calowy ekran.
Czy ich producentom się to udało? Właściwie tak. Korzystam z tego typu urządzeń od dawna i faktycznie dzięki nim rzadziej sięgam do kieszeni po iPhone'a, który jednak cały czas pozostaje niezbędnym elementem tego tandemu. Dzień po światowej premierze na moim nadgarstku pojawił się testowy Apple Watch, który zastąpił używany przeze mnie od ponad roku zegarek Pebble. Po około dwóch tygodniach testów mniej więcej miesiąc temu zdjąłem z dłoni testowego Apple Watcha. Przyznam, że to właśnie to, co stanie się później, ciekawiło mnie chyba najbardziej. Czy będzie mi brakować Apple Watcha i czy Pebble, który wrócił na mój nadgarstek, wytrzyma tę próbę? Była to próba właściwie dla obu tych urządzeń i świetna okazja do napisania recenzji urządzeń, które towarzyszyły mi od ponad roku.
Niniejszy tekst to recenzja pisana przeze mnie chyba z najdłuższej perspektywy czasowej. Zwykle za ocenę produktu zabieram się po kilku tygodniach jego użytkowania. Tym razem minęło 14 miesięcy, a recenzja obejmie dwie wersje zegarka Pebble - plastikową i Steel - ze stalową kopertą i skórzanym paskiem.
Swojego pierwszego, plastikowego Pebble'a kupiłem w San Francisco podczas wyprawy MyApple na targi Macworld w marcu 2014 roku. Było to mniej więcej rok po tym, kiedy pierwsze egzemplarze tego urządzenia trafiły do osób, które wsparły projekt za pośrednictwem serwisu KickStarter. Wcześniej miałem okazję tylko krótko przyjrzeć się temu urządzeniu i przez kilka miesięcy biłem się z myślami - kupić czy nie. Kusiły mnie powiadomienia wyświetlane na ekranie oraz aplikacje, które albo działały niezależnie, albo pozwalały na korzystanie z tych zainstalowanych na iPhonie bez potrzeby wyciągania go z kieszeni.
Byłem bliski kupienia Pebble'a już w styczniu 2014 roku, kiedy polecieliśmy do Cupertino na 30 urodziny Macintosha. Wtedy jednak w sklepie Radioshack zdecydowałem się na czytnik Kindle Paperwhite. W końcu dwa miesiące później z Przemkiem Marczyńskim (Pemmaksem) pomaszerowaliśmy przez wzgórza San Francisco do znajdującego się parę kilometrów od naszego hotelu sklepu BestBuy (odpowiednik naszych supermarketów z elektroniką). Każdego z nas napędzała wtedy chęć kupna innej zabawki (ja maszerowałem po Pebble'a, a Pemmax po Kindle'a). Do dzisiaj też chłopaki, z którymi pojechałem na Macworld w 2014 roku, żartują sobie czasem z mojego "unboxingu" tego zegarka w hotelu.
Dość szybko przekonałem się jak dobry był to zakup. Będąc narcystycznym zwierzęciem internetowym, które żywi się wszelkimi interakcjami czy to na Twitterze, Instagramie, Facebooku, w komentarzach na blogu, czy też przez bardziej tradycyjny e-mail i ma w iPhonie włączone niemal wszystkie możliwe powiadomienia z tych serwisów, mogłem od teraz otrzymywać i czytać je bezpośrednio na zegarku. Co więcej, wystarczało jedno krótkie spojrzenie na jego ekran, by dowiedzieć się nie tylko o tym, która jest godzina, ale i np. jaka jest prognoza pogody lub też - gdy byłem jeszcze za oceanem - która jest godzina w domu, w Polsce.
Od tego czasu Pebble towarzyszył mi na nadgarstku właściwie bez przerwy. Nie licząc zdejmowania do snu czy ładowania, to nie miałem go na ręku tylko wówczas, gdy zamieniłem go na pewien czas na smartwatche Samsunga z seri Gear (Gear 2 i Gear Fit), Cogito Classic czy wspomnianego już Apple Watcha - porównaniem z tym ostatnim zajmę się w dalszej części niniejszego tekstu.
To co na zewnątrz
Zegarki Pebble i Pebble Steel (nie mylić z najnowszymi modelami Time i Time Streel) to właściwie to samo urządzenie pod względem zarówno oprogramowania, jak i zamkniętego w kopercie hardware, wliczając w to e-inkowy ekran o przekątnej liczącej 1,26 cala i rozdzielczości 144 x 168 pikseli.
Pebble
Moim pierwszym zegarkiem Pebble był plastikowy model w kolorze czarnym. Część osób uważa, że ten model to najbrzydszy smartwatch na świecie. Mnie się on jednak bardzo podoba, choć może jest to związane z emocjami, jakie u mnie wzbudził na początku i przez sentyment. Z powodzeniem jednak mógłbym wymienić kilka innych i do tego nowszych konkurencyjnych konstrukcji, które moim zdaniem są brzydsze.
Urządzenie zamknięte jest w plastikowej stosunkowo dużej kopercie (52 x 36 x 11,5 mm). Jej górna część wraz z ekranem wykończona jest gładko, na połysk, podczas gdy spód i boki wykończone są matowo. Na prawym boku urządzenia znajdziemy trzy masywne przyciski: dwa skrajne służą do nawigacji pomiędzy menu zegarka, aplikacji lub zainstalowanych tarcz (góra i dół), środkowy przycisk służy do zatwierdzania wyboru.
Z lewej strony znalazł się przycisk powrotu lub wyjścia z danego menu czy aplikacji oraz magnetyczne gniazdo ładowania. Użytkownicy MacBooków znają dobrze to rozwiązanie. To zastosowane w obu wersjach zegarka Pebble przypomina MagSafe od Apple.
Plastikowa obudowa dość dobrze zniosła intensywne użytkowanie. Stali czytelnicy mojego bloga wiedzą, że mam jakieś nadprzyrodzone zdolności i używane przeze mnie urządzenia zużywają się szybciej niż zaplanował to producent. Po około roku obudowa Pebble jest w jednym kawałku. Choć dość mocno porysowana i lekko przetarta na krawędziach, to jednak dalej wygląda nieźle, a zegarek spełnia swoje zadanie.
Plastikowy Pebble wyposażony jest w gumowy lub silikonowy pasek o przyjemnym wykończeniu, który sam w sobie nigdy nie sprawiał mi żadnych problemów. Umocowany jest jednak na dwóch swoich końcach na pojedynczych bolcach. Jeden z nich dość szybko po kupnie udało mi się zerwać przy zdejmowaniu plecaka - zahaczył on o zegarek i pod swoim ciężarem pociągnął go w dół zrywając pasek razem z bolcem. Na szczęście udało się go bez problemu włożyć na miejsce. Warto jednak na ten element uważać.
Pebble Steel
Rok po wypuszczeniu pierwszego modelu producent zdecydował się wypuścić jego droższą, zdecydowanie bardziej stylową wersję, zamkniętą w stalowej kopercie, wyposażonej dodatkowo w wykonany z naturalnej skóry pasek.
Oczywiście stalowa koperta (dostępna zarówno w naturalnym, jak i w czarnym kolorze) wygląda zdecydowanie lepiej. Jest też wyraźnie mniejsza od tej plastikowej (46 x 34 x 10,5 mm), ale i wyraźniej cięższa (Pebble Steel: 56 gramów, Pebble: 38 gramów - w obu przypadkach waga podana jest razem z paskiem).
Stalowa koperta jest bardziej odporna na zarysowania niż ta plastikowa. Po kilku miesiącach używania nie ma na niej wyraźnych rys za wyjątkiem małego przetarcia na jednej z krawędzi, powstałego przy przypadkowym kontakcie zegarka z berlińskim brukiem (przypadek sprawił, że było to 10 kwietnia, kiedy pojechaliśmy do Berlina oglądać w salonie Apple Watcha). Jeśli nie będziecie szorować zegarkiem po chodniku, krawężnikach czy generalnie betonie, to powinien on przez lata wyglądać równie świetnie, co po wyjęciu go z pudełka.
Jedyne miejsce, po którym widać ślady użytkowania, to pewne przetarcie na spodniej stronie koperty, tej która styka się ze skórą - tutaj wiele zależy od fizjologii użytkownika i aktywności. Ja z jednym i drugim Pebblem uprawiam marszobiegi, więc ta powierzchnia narażona jest na działanie tarcia, potu, itp czynników.
Zarówno plastikowa, jak i stalowa koperta zapewnia wodoszczelność do pięciu atmosfer, czyli do głębokości 40 metrów, zarówno w słodkiej, jak i słonej wodzie. Z zegarkiem Pebble można nie tylko brać prysznic, ale i kąpać się w basenie, jeziorze czy morzu.
Skórzany pasek w Pebble Steel prezentuje się ładnie nawet po kilku miesiącach ostrego użytkowania i treningów. Oczywiście wyrobiły się na nim ślady po sprzączce - wszak zapinam go cały czas na tę samą dziurkę. Jest on zdecydowanie solidniej przymocowany do stalowej koperty niż ma to miejsce w przypadku wersji wykonanej z plastiku. Wykończona na czarno skóra pasuje świetnie do ciemnej stali koperty.
Każda z wersji ma swoje plusy i minusy. Stylowy wygląd skórzanego paska i stalowej koperty oraz lepsze ich połączenie to zdecydowana przewaga Pebble Steel. Z drugiej jednak strony silikonowy lub gumowy pasek plastikowego Pebble'a lepiej sprawdza się podczas treningów czy w kąpieli, gdyż nie chłonie on wilgoci. Skórzany pasek po treningu pozostaje mokry od wody albo co gorsza od potu, co nie jest zbyt przyjemnym doznaniem, no i trzeba go za każdym razem suszyć.
To, co w środku
Ekran
Oba zegarki wyposażone są w taki sam monochromatyczny e-inkowy ekran, który wyświetla tylko ciemnoszare piksele i do tego w stosunkowo niskiej rozdzielczości 144 x 168 pikseli. W porównaniu z nowymi smartwatchami na rynku, wliczając w to wymienione poprzednio modele, a także mającego właśnie premierę nowego Pebble Time, wydawać się to może wadą. Ja mam na ten temat jednak inne zdanie. Zegarek mimo wszystko nie jest smartfonem czy komputerem w klasycznym tego słowa rozumieniu. Co z tego, że na Apple Watchu czy zegarkach Samsung Gear mogę przeglądać zdjęcia, kiedy robienie tego na tak małym ekranie mija się po prostu z celem. Zdjęcia na tych ekranach - nawet na Retinie Apple Watcha - wyglądają kiepsko. Po doświadczeniach z Apple Watchem, na którego wgrałem kilkadziesiąt zdjęć rodzinnych, nie wyobrażam sobie oglądania ich w ten sposób.
Jedyną wadą e-inkowego ekranu zastosowanego w Pebble i Pebble Steel jest to, że czasami zdarzy mu się "zwariować" i pojawia się na nim przypadkowy szum zamiast obrazu. W moim drugim plastikowym Pebble'u i używanym od kilku miesięcy modelu stalowym zdarza się to niezmiernie rzadko. Przyznam jednak, że w egzemplarzu, który przywiozłem ze Stanów było to na tyle upierdliwe, że Pebble przysłało mi nowy zegarek. Wsparcie techniczne zadziałało bardzo szybko, co tylko można odnotować producentowi na plus.
Informacja w oka mgnieniu
Najnowsze smartwatche wyposażone w kolorowe ekrany o wysokiej rozdzielczości, których zasilanie pochłania sporo energii, wyłączane są wtedy, kiedy - zdaniem systemu - użytkownik na nie nie patrzy. Zarówno w zegarkach Samsunga, jak i w Apple Watchu, ekran włącza się dopiero po podniesieniu zegarka w niemal teatralnym geście sprawdzania, która jest godzina. Działa to niestety różnie. Często na obu konkurencyjnych urządzeniach miałem problem z włączeniem ekranu, kiedy chciałem przeczytać powiadomienie i musiałem wybudzać zegarek ręcznie (np. przyciskając koronkę na Apple Watchu). W przypadku zegarków Pebble i Pebble Steel i zastosowanego w nich ekranu e-ink nie ma tego problemu. Informacja wyświetlana jest na ekranie cały czas. Potrząśnięcie ręką aktywuje jedynie jego podświetlenie - co można wyłączyć w ustawieniach. Pod względem szybkości dostępu do treści wyświetlanych na ekranie zegarki Pebble i Pebble Steel biją wszystkie wspomniane już smartwatche Samsunga i Apple'a.
Esencja smartwatcha
Obie wersje Pebble są esencją tego, czym powinien być smartwatch. Tak jak klasyczny zegarek na rękę pozwala na natychmiastowe sprawdzenie godziny, bez potrzeby wyciągania cebuli czyli zegarka kieszonkowego, tak smartwatch powinien dostarczać nam krótkie informacje, które moglibyśmy szybko odczytać bez wyciągania w tym celu z kieszeni smartfona. To właśnie robią zegarki Pebble.
Pebble to przede wszystkim szybkie i krótkie powiadomienia z iPhone'a, wyświetlane w prosty sposób, tak że od razu można je przeczytać i skasować. E-inkowy ekran świetnie nadaje się do prezentowania innego rodzaju danych przez dostępne na zegarki Pebble aplikacje. Wspomnieć tu mogę o prognozie pogody, godzinach wschodu i zachodu słońca, postępie dziennej aktywności, treningu czy liczniku kroków. Jest też masa innych aplikacji prezentujących np. wiadomości z kanałów RSS, kursy akcji, mapy wraz z nawigacją, a nawet gry, choć dla mnie osobiście absurdem jest grać w gry czy to na Pebble, Apple Watchu, czy też na innym smart zegarku.
Część z tych programów działa zupełnie niezależnie, część wymaga dodatkowej aplikacji, większość jednak pozwala mi na wykonanie pewnych działań (np. zameldowanie w Swarm, a dawniej w Foursquare) czy nawet tylko na dostęp do istotnych dla mnie w danej chwili danych bez potrzeby wyciągania iPhone'a z kieszeni.
Pebble i Pebble Steel pozwalają na zainstalowanie w sumie ośmiu aplikacji i/lub tarcz zegarów. Więcej możemy trzymać w tzw. "szufladzie" (drawer) w aplikacji Pebble dla iPhone'a. W niej też znajdziecie sklep z aplikacjami na te urządzenia (kilka tysięcy programów). Dodam jeszcze, że spora część, jak nie większość z programów dla tych zegarków, jest dostępna za darmo.
Jak już wspominałem, dla mnie podstawową funkcją każdego smartwatcha są powiadomienia. Nie ważne, czy to Pebble, czy Apple Watch, czy Galaxy Gear, to właśnie spoglądałem na zegarek głównie po to, by odczytać powiadomienia z Twittera, Facebooka, programu pocztowego i wielu wielu innych.
RunKeeper na Pebble Steel...
... i na plastikowym Pebble mojej żony.
Wśród aplikacji, z których osobiście korzystam, znalazły się Misfit (aplikacja fitness zliczająca kroki i pokazująca postęp w wykonaniu dziennego planu), Swarm (wcześniej Foursquare, do meldowania się w różnych miejscach), RunKeeper (wbudowana w aplikację dla iPhone'a - pokazująca czas treningu pokonany dystans oraz średnie tempo), FrontPage (tarcza pokazująca aktualną datę, czas, stan pogody oraz poziom energii w baterii zegarka). Korzystałem też z aplikacji Up for Pebble, komunikującej się z aplikacją Jawbone Up na iPhonie - zestaw ten pochłaniał jednak bardzo szybko energię zgromadzoną w bateriach obu urządzeń.
Oczywiście aplikacje dla zegarka to nie są rozbudowane programy. Trzeba pamiętać, że na każdą z ośmiu Pebble rezerwuje jedynie 100 KB pamięci masowej. Jeśli chodzi o pamięć RAM to oba modele posiadają 128 KB, z czego jedynie 24 KB przeznaczone jest dla aplikacji (resztę zajmuje system i różne jego usługi). Zarówno pod tym względem, jak i przez generowaną na ekranie grafikę, urządzenie to kojarzy mi się z pierwszymi komputerami 8-bitowymi (a szczególnie z ZX Spectrum). Nie ukrywam, że to także budzi u mnie pozytywne skojarzenia.
Długodystansowiec
Jedną z bolączek wielu smartwatchy, zwłaszcza tych najnowszych, jest czas pracy na baterii. Zwykle są to 2 - 3 dni, a w przypadku Apple Watcha jest to kilkadziesiąt godzin (co jest i tak lepszym wynikiem od zapowiadanego przez Apple). Tymczasem dzięki zastosowaniu wspomnianego już e-inkowego ekranu o niskim poborze mocy (najwięcej energii zużywa on do odświeżenia tego, co jest na nim wyświetlane) producent może pochwalić się aż 7-dniowym okresem pracy na baterii.
Z mojego doświadczenia wiem, że nowy zegarek Pebble bez problemu wytrzyma od 5 do 7 dni właśnie. Tak jest w przypadku używanego przeze mnie od kilku miesięcy modelu Steel. Plastikowy Pebble, z którego korzystam od roku, na jednym ładowaniu wytrzymuje od 4 do 5 dni, co i tak jest zdecydowanie lepszym wynikiem od większości dostępnych na rynku smartwatchy. Wszystko to przy standardowym ustawieniu.
Aby przedłużyć czas pracy na baterii można dodatkowo wyłączyć automatyczne podświetlenie ekranu przy potrząśnięciu zegarkiem, zablokować podświetlanie ekranu przy silnym oświetleniu i wyłączyć wibracje.
Nie muszę codziennie martwić się o to, że nie naładowałem mojego Pebble'a. Co więcej, kiedy na ekranie pojawi się komunikat, że zostało w nim 20% lub 10% energii, także zwykle zdążę dotrzeć bez zbytniego pośpiechu do domu i podłączyć go do ładowania. Naładowanie Pebble'a zajmuje około 3 godzin.
Daje to ogromny komfort w użytkowaniu tego urządzenia. Z drugiej strony trzeba kontrolować co kilka dni poziom energii (można to robić na bieżąco, np. za pomocą wspomnianej już przeze mnie tarczy FrontPage).
Pebble kontra Apple Watch
Czy Pebble jest lepszy od Apple Watcha? Oczywiście nie jest. Apple Watch posiada więcej pamięci, posiada też czujniki biometryczne, kolorowy ekran Retina, pozwala na prowadzenie rozmów za pośrednictwem iPhone'a - co przydaje się np. podczas treningów, no i fabryczny zestaw aplikacji do treningu. Trudno wymagać, by ufundowana na Kickstarterze konstrukcja sprzed dwóch albo nawet sprzed trzech lat była lepsza. Czy zatem zegarek Pebble jest gorszy od Apple Watcha?
To bardzo trudne pytanie, na które postaram się w miarę prosto odpowiedzieć, choć ta odpowiedź będzie mocno subiektywna, bo w dużym stopniu zależy od oczekiwań użytkownika - w tym przypadku moich - względem smartwatcha.
Kiedy po dwóch tygodniach testów zdjąłem Apple Watcha z nadgarstka i założyłem z powrotem Pebble'a Steel, nie poczułem się w żadnym razie ograniczony. Nadal korzystałem z aplikacji RunKeepera, z której korzystałem też na Apple Watchu, nadal mogłem liczyć kroki (Pebble wyposażony jest w swój akcelerometr, z którego o ile wiem korzysta Misfit), nadal mogłem meldować się na Swarmie, no i wreszcie nadal mogłem - i to znacznie szybciej niż na Apple Watchu (ze względu na opóźnienie w wybudzaniu ekranu tego ostatniego) - odczytywać powiadomienia.
Mam poważny dylemat. Czekam na swojego Apple Watcha, by móc przetestować go dłużej, tak jak miałem to okazję robić przez więcej niż rok w przypadku Pebble'a. Z drugiej strony zegarki to jednak nie smartfony, których większą ilość (ja zwykle noszę dwa) można zmieścić w kieszeniach. Z dwoma zegarkami na ręku wyglądałbym jak czerwonoarmista w Berlinie.
Podsumowanie
Pomimo kilkuletniej konstrukcji Pebble i Pebble Steel to wciąż moim zdaniem jedne z najlepszych dostępnych na rynku smartwatchy, które oferują to co najważniejsze w tego typu urządzeniach. Wyświetlają informacje w sposób czytelny, a przede wszystkim szybciej niż produkty konkurencji. Równie ważna jest ich cena. Są zdecydowanie tańsze - zwłaszcza model plastikowy - od Apple Watcha, zegarków Samsunga, Motoroli, LG i innych firm.
Nie wiem, czy Pebble i Pebble Steel można uznać za produkty nieśmiertelne, ale ze względu na ich prostotę ,jak i uniwersalność (można na nich instalować proste aplikacje, no i współpracują zarówno z iPhone'ami, jak i urządzeniami z Androidem, a i z tego co wiem można je połączyć także ze smartfonami BlackBerry z systemem 10), z pewnością nie będą się szybko starzeć.
Jeśli szukacie dobrego smartwatcha w rozsądnej cenie i oczekujecie od niego mniej więcej tego co ja, śmiało możecie pomyśleć właśnie o Pebble'u.
Zegarki Pebble dostępne są w sieci salonów Cortland oraz w internetowym sklepie Cortland.pl. Za model plastikowy trzeba zapłacić 599 zł. Pebble Steel kosztuje 898,99 zł.