Steve Jobs podczas swoich wystąpień publicznych zwykł często powtarzać "it just works". Odnosiło się to zazwyczaj do prezentowanych iUrządzeń lub iUsług i oznaczało, że działają one zgodnie z założeniami, a ich obsługa jest banalnie prosta. W ostatnich dwóch tygodniach stwierdzenie to byłoby raczej nie na miejscu.

Wczoraj około godziny 17:00 czasu polskiego wystąpił problem z dostępem do takich usług jak Siri, Apple Pay, App Store, iTunes oraz części funkcji iCloud. Na Twitterze i zagranicznych serwisach informacyjnych aż zahuczało od skarg użytkowników. Sam doświadczyłem problemów z synchronizacją danych, która miała odbyć się właśnie za pośrednictwem iChmury. Co ciekawe, Apple nie raportowało tych problemów na stronie System Status. Informacje o trudnościach pojawiły się post factum.

Jak donosi serwis AppleInsider, problem wystąpił na terenie Stanów Zjednoczonych, Kanady, Europy oraz innych regionów świata. Wydaje mi się, że łatwiej byłoby napisać, iż kolejny raz doświadczyliśmy trudności na skalę ogólnoświatową.

Podobne problemy wystąpiły niemal równo dwa tygodnie temu - w środę 20 maja. Wtedy lista niedziałających usług była jednak nieco dłuższa.

Pozostaje mieć nadzieję, że taka wpadka kolejny raz się nie zdarzy. A co jeśli kolejny blackout będzie trwać kilka dni, tygodni lub miesięcy? Amerykanie nie dokonają zapłaty za swoje zakupy, przychody firmy Apple i współpracujących z nią deweloperów znacznie spadną, użytkownicy stracą zaufanie do firmy z Cupertino i zaczną się masowe migracje na Androida, a hejterzy powiedzą, że Apple się skończy. To wszystko oczywiście żarty, ale przy tej okazji warto zastanowić się nad tym, jak bardzo jesteśmy uzależnieni od nowoczesnej technologii. Godzina braku dostępu do ułatwiających nam życie, lecz nie niezbędnych, usług powoduje pospolite ruszenie wśród miliona użytkowników urządzeń z logo nadgryzionego jabłka.

Źródła: Apple, AppleInsider,9To5Mac, iDownloadBlog