Dawne pamięci masowe czyli jak przechowywałem dane zanim nadciągnęły chmury
Przechowywanie i przenoszenie danych (plików) zawsze było wyzwaniem czy teraz czy 20 lat temu. Dziś opowiem Wam jak to dawniej bywało.
Strona 1 z 4
Teraz nie mamy zbyt wielu problemów z przenoszeniem plików choć zajmują one często sporo więcej nić 15–20 lat temu. Dawniej zdjęcie z aparatu cyfrowego zajmowało 0,1–0,5 MB (w jpg). Pliki muzyczne były niewiele krótsze. Z filami było rożnie. Materiał z kamer DV choć w rozdzielczości SD zajmowały prawie 4 MB na sekundę (więcej niż teraz filmy w HD, a to za sprawą kompresji klatkowej, każda klatka jako obrazek - idealne do edycji). Dokumenty miały podobną wielkość chyba, że porównamy takie z dużą ilością grafiki wewnątrz. Podobne rozmiary maiły pliki stosowane w poligrafii. Czasem nawet bywały większe niż obecnie (nagminnie stosowano zapis bez kompresji).
Dane zawsze sprawiały problemy
Choć pliki były często trochę mniejsze niż teraz to sprawiały znacznie większe problemy. Przypomnijmy: nowość na rynku w 1995 roku Macintosh LC 630 jaki wtedy kupiłem za środki pochodzące ze sprzedaży wszystkich moich Amig miał dysk o pojemności 340 MB[!]. Największe dyski zbliżały się do pojemności 1 GB. Jeszcze większe problemy sprawiało przenoszenie i archiwizacja danych.
Teraz to mamy klawe życie…
Obecnie przenoszenie danych jest proste… mamy szybkie łącza internetowe. Szybsze niż w tamtych czasach sieci lokalne (standardem było 10 Mbit/s, teraz w sieciach komórkowych osiągamy więcej). Mamy wszelkiej maści pendrive o pojemnościach wielokrotnie większych niż ówczesne największe dyski twarde. No i mamy „chmury” w których możemy przechowywać duże ilości danych i mieć do nich dostęp z różnych lokalizacji czy wręcz w terenie. Jedynie nadal wyzwaniem jest bezpieczna archiwizacja danych na dłuższy czas. Płyty CD i DVD odchodzą do lamusa (z racji niewygody użytkowania i małych pojemności). Sam używam do tego celu dysków twardych. Ale to inny temat (choć będę wdzięczny za Wasze sugestie jak robić i dbać o archiwa).
Jak sobie radziłem dawno temu…
Do przenoszenia małych plików służyły oczywiście dyskietki. Już wtedy mało co się na nich mieściło i powszechne było używanie StuffIta (programu, do kompresji na Mac OS dzielącego archiwa na mniejsze pliki). W firmie mieliśmy też sieć Apple LocalTalk ale do archiwizacji danych trzeba było mieć inne narzędzia…
Pierwszy opad szczęki czyli SyQuest
W firmie gdzie po raz pierwszy spotkałem się z Macintoshami (i zacząłem na nich pracować) poza komputerami Apple było jeszcze kilka innych wyjątkowych urządzeń.
Jednym z nich był napęd wymiennych dysków magnetycznych SyQuest, które miały niewyobrażalną pojemność 44 MB przy rozmiarze wymiennych cartridge 5,25"! Wtedy największy dysk twardy jaki mieliśmy w firmie miał 80 MB! Kilka lat później zacząłem używać w domu jego następcę czyli EZ Drive o którym napiszę niżej…
Drugi głębszy opad szczęki czyli MOD
Kolejna pamięć masowa, która bardziej kojarzyła mi się z Sience Fiction niż czymś realnym (pamiętajmy, że był to 1992 rok, Polska) był dysk magnetooptyczny! Nie dość, że miał szokującą pojemność 128 MB to taką ilość danych upychał na błyszczącym krążku o średnicy 3,5", a do zapisu i odczytu danych używał lasera (przy zapisie jeszcze elektromagnesu). No i dyski były wielokrotnego zapisu! Wtedy jeszcze nie spotykało się nagrywarek CD. O tym też rozpiszę się niżej.
W tych czasach te urządzenia kosztowały majątek nawet w porównaniu z cenami komputerów Apple.
Kilka lat później (w mojej okolicy ~1993) zaczęły pojawiać się pierwsze nagrywarki płyt CD (CD-R). Kosztowały one koło 7 000 zł (tyle co wyższe modele PowerMaców). No i nie trafiły szybko „pod strzechy” (pierwszą kupiłem w 1996 już za połowę tej kwoty).