Apple TV w czasach smart TV
Pisałem niedawno o śmierci urządzenia Apple TV przy okazji tekstu o smart telewizorze Samsunga Q60R, który poza wsparciem dla AirPlay 2 (a więc bezprzewodowym wysyłaniem obrazu i dźwięku z Maca, iPhone'a czy iPada na telewizor), aplikacją Apple TV, oferuje także natywną aplikację Apple Music. Poza ewidentnym, bo dobrze widocznym już w powyższym zdaniu, problemem z nazewnictwem, który powoduje spore zamieszanie, Apple ma ze wspomnianym urządzeniem jeszcze jeden, moim zdaniem, bardzo poważny problem. Staje się ono coraz bardziej zbędne w czasach wszechobecnych smart telewizorów.
Oczywiście Apple TV (cały czas mowa o urządzeniu) może być hubem dla całej platformy HomeKit i oferować aplikacje dające dostęp do tych mniej popularnych treści niż wiodące serwisy VOD. Z roku na rok przestaje mieć jednak znaczenie jako smart TV samo w sobie. Jeszcze pięć lat temu smart TV nie były aż tak powszechne, nie mówiąc o latach wcześniejszych. Wtedy posiadanie Apple TV niosło wiele korzyści. Dzięki tej niewielkiej czarnej skrzynce podłączonej do telewizora można było mieć dostęp do Netfliksa, biblioteki iTunes, biblioteki zdjęć, a później także do Apple Music. Można wreszcie było wysyłać obraz z Maca, iPhone'a czy iPada na telewizor. Teraz większość z tych rzeczy - może poza dostępem do zdjęć w iCloud – oferują już smart telewizory. Skoro smart TV Samsunga ma już aplikację Apple Music, to prędzej czy później pojawi się ona także na urządzeniach innych marek. Zakup Apple TV po to, by mieć dostęp do Netfliksa, HBO GO, Prime Video, a nawet do aplikacji Apple TV wraz z usługą Apple TV+ i sklepem iTunes z filmami, czy po to, by móc wysyłać obraz na telewizor, mija się zwyczajnie z celem.
Apple TV to także wspomniane już aplikacje, których nie znajdziemy na innych smart TV. Faktycznie, mam kilka aplikacji, które dostępne są tylko na Apple TV, z których korzystam, są to często programy dające dostęp do strumienia na żywo wybranych stacji telewizyjnych (np. France 24) czy radiowych (aplikacja Triode). Choćby dla tych dwóch aplikacji i wspomnianej już funkcji huba HomeKit moje Apple TV HD wciąż działa. Oczywiście aplikacji tego typu jest więcej, ale czy one mogą przekonać do kupna nowego urządzenia kolejnych użytkowników? Moim zdaniem nie.
Są wreszcie gry - temat dla mnie w pewnym stopniu bolesny, bo związany z moimi niespełnionymi oczekiwaniami względem wspomnianej już przystawki Apple TV HD (wcześniej zwanej Apple TV 4). Na urządzenie to dostępnych jest całkiem sporo gier, w tym wszystkie te, w które można grać w ramach abonamentu w Apple Arcade. Jest tam przynajmniej kilka tytułów bardzo wciągających, jak choćby „Ocean Horn 2” czy „Beyond a Steel Sky” (sequel klasycznej gry dla Amigi z lat 90.). Apple zmieniło też ostatnio politykę i przyjmuje do tej usługi tylko gry, które mają wciągnąć użytkownika na dłużej. Problemem jest to, że Apple TV HD czy Apple TV 4K to pod względem procesora i pamięci urządzenia dość stare. Trudno oczekiwać, że będą na nie pojawiać się gry z lepszą grafiką, tytuły mogące konkurować z tymi dostępnymi na nowoczesne konsole. Wspominam o grach, bo to właśnie tutaj Apple może ponownie uszczknąć trochę tortu, pod warunkiem jednak, że Apple TV będzie urządzeniem przynajmniej tak wydajnym, jak najnowsze iPhone'y czy iPady. Wyposażone w nowoczesny procesor A12 lub A13 i dużo pamięci RAM - podobnie jak w Macach z układem Apple Silicon większa ilość pamięci RAM nie będzie miała wpływu na wydajność baterii, której w Apple TV po prostu nie ma - poza aplikacjami i dostępem do treści w popularnych serwisach oferujących wideo i muzykę na żądanie, może w końcu zostać konsolą, na której gry dostępne w Apple Arcade czy szerzej w App Store rozwiną skrzydła, i użytkownikom będzie się chciało w nie grać na tym urządzeniu podłączonym do dużego telewizora.
Nie twierdzę oczywiście, że takie Apple TV będzie zagrożeniem dla nowoczesnych konsol, np. PlayStation 5 (którego premiera przewidziana jest na koniec bieżącego roku). Uważam jednak, że to właśnie bogata oferta nowoczesnych gier, które nie tną się jak niemy film z początku XX wieku, obok wspomnianego dostępu do treści w serwisach streamingowych i innych (za pomocą różnych aplikacji), może decydować o jego rosnącej popularności. W przeciwnym razie kiedyś Apple będzie musiało zrezygnować z tego hobby.