Tegoroczna konferencja WWDC będzie inna niż zwykle nie tylko ze względu na jej format online, który wymusiła pandemia koronawirusa. Będzie inna także ze względu na kontrowersje towarzyszące odrzuceniu przez Apple aktualizacji aplikacji nowej płatnej usługi mailowej o nazwie Hey oraz gróźb jej całkowitego usunięcia z App Store, jeśli jej twórcy nie ugną się przed żądaniami firmy z Cupertino.

Nowa usługa poczty stworzona przez Basecamp oferuje wiele zaawansowanych narzędzi do filtrowania, odsiewania czy bardziej zaawansowanego zarządzania skrzynką niż ma to miejsce w przypadku innych, w tym tych darmowych. Dostęp do Hey możliwy jest nie tylko przez stronę web ale także dedykowane aplikacje, w tym tą dla iOS.

Ta ostatnia jednak przyda się tylko użytkownikom, którzy wykupili już subskrypcję na wspomnianą usługę. W programie nie można tego zrobić czy to za pośrednictwem zakupów wewnątrz aplikacji (Inn-App-Purchase) czy poprzez przekierowanie do odpowiedniej strony. Ta ostatnia opcja jest w ogóle przez Apple zabroniona. Twórcy aplikacji Hey zdecydowali się więc nie umieszczać jakiejkolwiek możliwości wykupienia subskrypcji przez aplikację dla iOS. To jednak nie wystarczyło i aktualizacja tego programu w wersji dla iOS, ale także dla macOS (dostępnego w Mac App Store) została odrzucona.

Kwestią sporną jest tutaj to, że aplikacja Hey nie jest tzw. „czytnikiem”, a więc programem służącym jedynie do konsumpcji treści w płatnych usługach, do których dostęp można wykupić nie w aplikacji ale na stronie. Takimi programami są np. aplikacje Netfliksa, HBO Go i innych usług streamingowych.

Apple jest w tej kwestii nieugięte. Co więcej grozi całkowitym usunięciem aplikacji Hey z App Store, gdyż - zdaniem tej firmy - została ona zaakceptowana i przyjęta do sklepu przez pomyłkę. Zdaniem Philla Schillera w App Store nie powinna znaleźć się aplikacja, która nie działa.

Jaka jest jednak różnica poza jedną i drugą usługą dostępną w ramach płatnej subskrypcji? W czym usługa VOD jest lepsza od płatnej usługi pocztowej i w czym ta druga jest gorsza, że Apple taktuje ją inaczej?

Apple może pozwolić sobie na takie zachowanie. Dla wielu usługodawców posiadanie dedykowanej aplikacji na jednej z największych platform i w jednym z największych sklepów jest kwestią życia lub śmierci ich usługi i zdaniem niektórych firma świadomie wykorzystuje swoją przewagę. Wspomnieć wypada tutaj o skargach Spotify i rozpoczynających się dochodzeniach Komisji Europejskiej w sprawie praktyk monopolistycznych Apple właśnie w App Store i w usłudze Apple Pay.

Co gorsza, tuż przed konferencją Apple udostępniło treść wiadomości wysłanej do Basecamp w sprawie kontrowersji (opublikował ją serwis TechCrunch). Apple wprost wytyka w niej temu usługodawcy, że jego darmowe aplikacje od lat nie oferują możliwości zakupu subskrypcji w ramach mikropłatności w App Store, nie miały więc wpływu na generowaną przez App Store wysokość sprzedaży.

We understand that Basecamp has developed a number of apps and many subsequent versions for the App Store for many years, and that the App Store has distributed millions of these apps to iOS users. These apps do not offer in-app purchase — and, consequently, have not contributed any revenue to the App Store over the last eight years. We are happy to continue to support you in your app business and offer you the solutions to provide your services for free — so long as you follow and respect the same App Store Review Guidelines and terms that all developers must follow.

To jasny komunikat wysłany tuż przed konferencją WWDC do wszystkich twórców darmowych aplikacji bez mikropłatności - nie dokładacie się do sukcesu sklepu, więc siedźcie cicho i spełniajcie nasze żądania (bo zasady określane przez Apple - jak przyznaje wielu deweloperów - są nie do końca oczywiste).

Problem jest oczywiście o wiele szerszy i dotyczy prowizji, jaką pobiera Apple od zakupów wewnątrz aplikacji. W przypadku subskrypcji jest to odpowiednio 30% w pierwszym roku i 15% w kolejnych, pod warunkiem jednak, że użytkownik nie anuluje subskrypcji i nie wykupi jej ponownie. W tym wypadku za każdym razem prowizja wynosić będzie 30%.

Tegoroczna wirtualna konferencja jest dla Apple pewnym wybawieniem. Ani Tim Cook, ani Phil Schiller nie będą musieli patrzeć w twarze deweloperów, którzy w tym sporze nie muszą i część na pewno nie stoi po ich stronie. Prędzej czy później jednak spojrzą w oczy tej czy innej komisji antymonopolowej, która może rozwiązać ten problem i wymusić na Apple zmiany swojej polityki.