Kilka dni temu brytyjski Guardian, powołując się na tzw. sygnalistę z zewnętrznej firmy, która zajmuje się analizą nagrań z Siri przyznał, że Apple udostępnia jej niektóre nagrania użytkowników korzystających z tego asystenta głosowego i że są one odsłuchiwane i analizowane przez jej pracowników.

Chodzi o nagrania, w których nie do końca jasne jest, czy Siri została aktywowana przypadkowo, czy komenda lub pytanie mieściła się w granicach jej możliwości i czy zareagowała prawidłowo. Sprawa dotyczyć ma niewielkiej liczby tego typu nagrań, jednak wspomniany sygnalista wspomina, że wiele z tych nagrań, to przypadkowo zarejestrowane prywatne dyskusje, np. pomiędzy pacjentem i doktorem, rozmowy biznesowe, są także takie, na których zarejestrowano kontakty seksualne czy sprzedaż narkotyków. Wszystkie zawierają dodatkowo dane o aplikacji korzystającej z Siri, informacje o lokalizacji oraz dane kontaktowe. Uważa on, że nagrania te mogą zostać wykorzystane w niewłaściwy sposób nawet jeśli trudno za ich pomocą zidentyfikować konkretną osobę.

Zdaniem sygnalisty, na którego powołuje się Guardian, przypadkowych aktywacji Siri jest masa, zwłaszcza jeśli chodzi o zegarek Apple Watch. Generują one nagrania trwające do 30 sekund, które następnie przesyłane są do weryfikacji w zewnętrznej firmie, gdzie odsłuchiwane są przez ludzi. Co gorsza, jego zdaniem nie otrzymali oni żadnych instrukcji co robić z tego typu wrażliwymi danymi.

Informacje o tym, że Apple może analizować nagrania z Siri są co prawda podane w umowie, którą trzeba zaakceptować by korzystać z usług Apple ale zwykle robi się to bez szczegółowego zapoznania się z jej treścią. Zdaniem sygnalisty powinny być one wyraźnie przedstawione użytkownikowi.

W przesłanym do Guardiana oświadczeniu Apple przyznało, że około 1% takich nagrań przesyłanych jest do wspomnianej zewnętrznej firmy.

Źródło: Guardian