Na studia zabrałem MacBooka. Czy się opłacało?
Do szuflady powędrował wczoraj mój pierwszy w życiu Macintosh - MacBook Air z 2015 roku, w rozszerzonej wtedy konfiguracji, czyli z 8 GB RAM-u. Zbiega się to w czasie z końcem moich studiów - okresu, który dla komputera śmiało można nazwać wymagającym. Jesteśmy w połowie studenckich wakacji, trwają szkolne promocje, jest to zatem czas do namysłu dla wielu moich młodszych koleżanek i kolegów, czy warto inwestować w komputery Mac? A właściwie komu się taki wydatek opłaci?
Kiedy ja kupowałem MacBooka Air na początku 2016 roku, był to wydatek spory. Dziś podstawowy model można znaleźć nawet za 3700 złotych w jednym z elektromarketów. Ja na swój model wydałem wtedy ok. 4500 złotych i to ze zniżką studencką. Rychłego zakupu trochę żałowałem, ceny kilka miesięcy później poszybowały w dół, do pułapu, na którym znajdują się teraz. Nie żałowałem natomiast samego wyboru. Laptop zastąpił mi wtedy kilkumiesięczny, natomiast stosunkowo podstawowy model Lenovo. Ciężki, toporny, praktycznie bez baterii, tandetny, plastikowy i po prostu brzydki. Na polską uczelnię wydawałoby się jak znalazł, choć oddam mu, że był dość wydajny. Nawet udźwignął GTA V.
Zakup MacBooka przeniósł mnie w zupełnie inną przestrzeń myślenia o komputerze osobistym. Air był lekki, mobilny, niezwykle sprawny w pracy. Szybko zastąpił mi na zajęciach mojego iPada. Właśnie, zapomniałbym. Poza dobrymi wspomnieniami z obcowania z Macintoshami znajomych, do zakupu laptopa Apple zachęciło mnie budowanie ekosystemu. Posiadałem już wtedy iPhone’a i wspomniany wyżej tablet, miało więc to sens.
Zakup MacBooka niósł za sobą coś jeszcze. Była to ciekawość jego możliwości. Tak się w życiu potoczyło, że zostałem studentem dziennikarstwa. Ba, wytrwałem tam całe 5 lat i bardzo dobrze ten okres wspominam, może dlatego, że aktywny zawodowo jestem od samego początku. To właśnie MacBook pozwolił nigdy w tych aktywnościach nie zwalniać. Pracę w redakcji łączyłem z zajęciami i nauką, bywały zatem momenty, że słynne 12 godzin pracy na baterii przychodziło mi sprawdzić w praktyce. Dawał radę! Był zawsze ze mną, a gdy był, pozwalał zarówno zmontować dźwięk, zrobić krótkie wideo, jak i obrobić zdjęcia. Kiedy laptop musiał wrócić do torby, wszystko było na iPhonie i iPadzie. Skrzydła rozwijał jednak, kiedy przychodziła sesja, a pracy było coraz więcej. Potencjał macOS widać najlepiej, kiedy otoczeni jesteśmy osobami, które również na oprogramowaniu Apple działają. Ma to w sobie jedną, podstawową przewagę - nie generuje śmieci. Pracowałem na jednym pliku dzięki możliwości współpracy grupowej w pakiecie iWork i możliwości udostępniania notatek oraz przypomnień. Wszystko było automatycznie przypinane do mojego iCloud. Możliwość pracy na jednym dokumencie nie raz zaoszczędziła mi tworzenia nieskończonej liczby cząstkowych wersji pracy. To było komfortowe, na biurku miałem zawsze tylko jedną wersję, zawsze aktualną, zawsze z podglądem, jak idzie innym, zawsze bezpieczną, bo zapisaną w chmurze.
Czy zatem każdy poczciwy student powinien teraz rzucić się na MacBooka? Nie. Dla mnie, studenta dziennikarstwa, będącego już w zawodzie, okazał się on idealny. Nie pomógł mi w niczym, nic za mnie nie wymyślił, nic za mnie nie zrobił, ale nigdy mnie nie ograniczył. Nigdy się nie zepsuł, nigdy znacząco nie zwolnił, nigdy nie musiałem formatować dysku. To oznacza, że zawsze wtedy, kiedy ja miałem pomysł, on był. Windows się wtedy aktualizował albo defragmentował. Ale Windows to nie jedyna alternatywa. Jest także poczciwy Linux - król politechnik. Rozmawiałem wielokrotnie o zakupie Maca z moim serdecznym przyjacielem, który swoje całki kocha liczyć na jednej z linuksowych dystrybucji. MacBooka nie kupił, na jego uczelni macOS nie zawitał zbyt szeroko, nie miał zatem takiej potrzeby, a wszystkie swoje mógł realizować z pomocą zupełnie darmowych dystrybucji. Dość toporny, ale solidny ThinkPad jest dla niego wciąż wystarczający.
Kiedy zatem warto rozważyć zakup Maca na studia? Przede wszystkim nie musisz go kupować od razu. Jeśli idziesz na pierwszy rok i po przeczytaniu tego tekstu masz już pewność, że zakup komputera Apple jest po prostu konieczny, to jesteś w błędzie. Ja pierwszy rok przebimbałem ze starym laptopem Samsunga, za co kiedyś prawie wyleciałem z wykładu, bo nie miałem wyciszonych głośników, gdy wznowił się Euro Track Simulator 2. Jeśli już studiujesz, to albo nie masz pieniędzy, albo pracujesz, albo masz kochanych rodziców. Szanuj wydatki! Rozejrzyj się po swoich salach laboratoryjnych, popatrz, na czym pracują znajomi, pomyśl, czy używacie jakiegoś specjalistycznego oprogramowania? Jeśli nie, zastanów się, czy w przyszłości może się to zmienić. Jeśli nie kiwasz głową twierdząco, to możesz rozważyć setki windowsowych alternatyw. Niektóre z nich są naprawdę sensowne, a jeśli dobrze poszukasz i masz trochę pieniędzy, to nawet pograsz w fajne gry. Możesz też pomyśleć o Macintoshu, bo to dobry sprzęt. Odwdzięczy się długą i wygodną współpracą. Jeśli jednak na jedno z wcześniejszych pytań odpowiedziałaś lub odpowiedziałeś twierdząco, to prawdopodobnie myślisz o programowaniu, pracy grafika, montażysty wideo lub jesteś dźwiękowcem. Tu Mac jest najrozsądniejszym wyborem dzięki jednoczesnemu wsparciu programów Adobe i wsparciu dla aplikacji Apple.
Jeśli już Mac, to jaki? Na pewno laptop. Nawet gdy lubisz komputery stacjonarne, to dokup sobie z czasem monitor i inne peryferia. Działać będzie dobrze, a do wielozadaniowości na bank przydadzą się dwa ekrany. Zakup laptopa jest rozsądny z jeszcze jednego powodu. Dobrze polegać na swoim sprzęcie. Wszystkie projekty zaliczeniowe i prezentacje mogłem robić na uczelnianych komputerach, jednak były one często stare, nie miały jakiegoś sterownika, nie mogłem zabierać ich do domu i pracować na nich w łóżku czy wygodnym fotelu. Własny komputer w stresowej sytuacji pozwala czuć większy komfort i daje większe możliwości. Który MacBook nada się najlepiej? W podstawowych zadaniach nie zawiedzie Air. W końcu spędziłem z nim ponad 2 lata, wiem, co mówię. Należy jednak pamiętać, że nie bez powodu od kilku lat słyszymy o konieczności odświeżenia podstawowego laptopa Apple. Jak na przestarzały i podstawowy komputer, prawie 4000 złotych to sporo. Poczekałbym do odświeżenia lub wymiany serii. Dwie kolejne propozycje zaczynają się już od około 6000 złotych. Różnica jest więc spora, ale warta rozważenia. Za podstawową wersję Pro zapłacimy na stronie Apple 6109,41 zł. W gratisie dostajemy zupełnie rozsądne słuchawki - Beats Solo 3. Jeśli je dobrze odsprzedacie, możecie liczyć na zwrot ok. 1000 złotych. To nadal dużo, ale kurier przywiezie wam wygodny, niezawodny i bardzo sprawny komputer, z którym spokojnie przeżyjecie niejedną sesję. Tylko nie jedzcie nad klawiaturą, bo się klawisze od okruchów zacinają. W tej samej cenie dostaniecie też 12-calowego MacBooka. Jego nie biorę pod uwagę. Niewielki wzrost mobilności przypłacicie mniejszą wydajnością, brakiem dodatkowego złącza USB i mniejszym ekranem.
Jeśli 6000 zł to dużo, szukajcie używanego sprzętu. On co prawda trzyma wartość, ale dlatego, że sam się świetnie starzeje. Na rynku używek swoje oczy kierowałbym również w stronę MacBooka Pro, ale z 2015 roku. Radzi on sobie nadal bardzo dobrze, nawet z trudniejszymi zadaniami. Jeśli traficie na sztukę, która wciąż ma rękojmię albo jest na gwarancji, to ryzyko się zmniejsza. Zaoszczędzicie także na hubach i przejściówkach - stare Pro wspiera USB typu A.
Ostatnia porada już na sam koniec. Myślisz o Apple? Myślisz o pracy na ich oprogramowaniu? Wykorzystaj to, że masz jeszcze legitymację studencką i poszukaj na stronie Apple Pakietu aplikacji profesjonalnych dla sektora edukacji. Tysiąc złotych to dużo, ale jeśli zaczynasz pracę filmowca, dziennikarza telewizyjnego czy radiowego, jeśli pracujesz w studiach nagraniowych lub robisz cokolwiek innego, ale wiesz, że te programy Ci się przydadzą, to im szybciej zaczniesz pracować z nimi, tym lepiej. Oddzielnie kosztowałyby Cię 2969,95 złotych, a za niespełna 1000 złotych masz przede wszystkim Final Cut X, którego znajomość szybko się zwróci.
Bez względu na to, czy ten wywód zachęcił Cię do zakupu, czy nie, pamiętaj: elektronika jest droga, a niepotrzebne wydawanie na nią pieniędzy nie ma sensu. Zwłaszcza kiedy jest się na studiach i nawet niewielkie pieniądze pozwalają przeżyć piękną przygodę. Jeśli sprzęt kupisz rozsądnie i będziesz go szanować, to starczy Ci jeszcze na życie i przygody ;)