Infinity Blade 2 - recenzja
Rok temu w App Store zadebiutowała pierwsza odsłona Infinity Blade. Dzieło studia Epic zostało bardzo dobrze przyjęte przez graczy. Niesamowita grafika, świetne animacje, doskonały system walki oraz klimatyczna muzyka sprawiły, że mimo wtórności Infinity Blade potrafiło przykuć do ekranu na długie godziny. Kilka dni temu wydana została kolejna gra z cyklu. Czy jest ona równie dobra, co poprzednia część? Zapraszam do recenzji.
Infinity Blade 2 od samego początku kładzie większy nacisk na fabułę. Wprowadzenie do gry jest dość długie, poznajemy w nim zarówno zarys historii oraz uczymy się kontrolować postać. Po kilku walkach, dialogach oraz paru zwrotach akcji trafiamy do zamku, w którym toczy się większa część gry. Muszę przyznać, że początek zrobił na mnie duże wrażenie. Twórcy postarali się, by ich kolejne dzieło wyglądało widowiskowo, a przy okazji było bardziej rozbudowane od poprzedniej części. Największą wadą pierwszego Infinity Blade była straszna wtórność. Ukończenie gry zajmowało wprawionej osobie od 15 do 20 minut. Co prawda wraz z kolejnymi aktualizacjami udostępniono alternatywną ścieżkę, którą gracz mógł podążać, jednak było to nadal za mało, by po pewnym czasie się nie zacząć nudzić. Tutaj jest jednak inaczej. Fabuła jest dużo bardziej rozbudowana i zmusza nas do przejścia przez zamek i rozprawienie się z przeciwnikami co najmniej kilka razy. Początkowo wydawało mi się, że to wydłużanie gry na siłę. W praktyce takie rozwiązanie sprawdza się znakomicie - motywuje do kolejnych walk, wybierania innych ścieżek i poznawania historii. Na razie zakończenie gry widziałem tylko raz, było to przy 41. poziomie postaci (czyli po dobrych kilku godzinach grania). Jest więc dużo lepiej niż w poprzedniej części.
Pierwsze Infinity Blade zachwycało grafiką. Epic zastosowało w nim silnik Unreal, dzięki czemu gra wyglądała olśniewająco, a na dodatek działała płynnie nawet na starszych urządzeniach pokroju iPhone'a 3GS. W IB2 zmiany w grafice są zauważalne, ale w żadnym wypadku nie można nazwać ich przełomowymi. Wszystkie modele postaci są bardziej szczegółowe, otoczenie również ma więcej detali. Najciekawszą nowością są zmieniające się dynamicznie smugi światła. Nie wyglądają one może zbyt realistycznie, ale zdecydowanie urozmaicają grafikę. Ponadto dodano też cienie postaci. Bardzo spodobał mi się widoczny upływ czasu w grze - każdy z rajdów na zamek zaczynamy w dzień, jednak kończymy go wieczorem lub w nocy. Ponadto niektóre elementy otoczenia zmieniają się wraz z kolejnymi wizytami w tych samych miejscach. Za przykład może posłużyć tu drzewo rosnące na arenie, które za każdym razem jest odrobinę większe.
Nowa odsłona Infinity Blade wprowadza ulepszony i bardziej rozbudowany tryb walki. Broń została podzielona na trzy kategorie - lekką, ciężką oraz podwójną. Posługiwanie się bronią lekką jest niemal identyczne, jak w pierwszej części gry - możemy robić uniki na boki, a dodatkowo blokować ciosy tarczą. Korzystanie z ciężkiego, oburęcznego oręża pozwala na zadawanie ogromnych obrażeń. Odbywa się to jednak kosztem szybkości oraz koniecznością dokładnego blokowania ciosów. Ten styl najmniej mi się spodobał - jest trudny do opanowania, ponadto gra się w nim dużo wolniej, niż w pozostałych. Najbardziej przypadła mi do gustu walka za pomocą dwóch mieczy. Nie możemy wtedy blokować ciosów przeciwnika, zamiast tego otrzymujemy możliwość schylenia się, by uniknąć ataku. Wyprowadzanie kolejnych uderzeń jest jednak błyskawiczne, ponadto możemy dużo dłużej atakować w jednym combo, a tym samym zadawać poważne obrażenia. To, co bardzo mi się spodobało, to położenie dużego nacisku na parowanie ciosów. Przeciwnicy często atakują w taki sposób, że zablokowanie uderzenia tarczą lub uchylenie się przed nim jest niemożliwe. Na szczęście odparowywanie ciosów jest teraz sporo łatwiejsze. Oprócz broni bohater wykorzystuje także magię oraz specjalny atak, ogłuszający przeciwnika. Dostępne czary determinuje posiadany pierścień, a ich moc zależna jest od tego, ile punktów umiejętności zainwestowaliśmy w magię. Ataki specjalne różnią się w zależności od stylu walki. Przy mieczu i tarczy zadajemy trzy dźgnięcia, po czym siekamy oponenta. Ciężki oręż sprowadza się z kolei do mozolnego wyprowadzania coraz to silniejszych ciosów. Za pomocą dwóch broni dźgamy wielokrotnie przeciwnika, by następnie zasypać go gradem cięć. Poszczególne style walki różnią się na tyle, że przejście z jednego z nich na drugi jest dość trudne - sterowanie oraz taktyka, którą musimy przyjąć, jest zupełnie inna w każdym z przypadków. Na dodatek sposób gry musimy dostosować do przeciwnika, z którym walczymy. Oprócz kilku starych znajomych mamy też sporo zupełnie nowych oponentów. Niektórzy z nich są naprawdę trudni do pokonania - atakują szybko i nie trzymają się kilku utartych kombinacji ciosów. Wśród nowych twarzy znaleźć można mechanicznych rycerzy, olbrzymie kreatury z zębami wielkości sztachet od płotu czy też wojowników walczących bojową laską.
Podobnie jak w poprzedniej części, tak i tu nie możemy poruszać się swobodnie po świecie gry. Wędrujemy od punktu do punktu, walczymy i zbieramy przedmioty i złoto. Te można spotkać niemal na każdym kroku. Początkowo pieniędzy starcza niemal na wszystko, z czasem zaczyna ich jednak brakować. Autorzy zadbali o to i oferują możliwość dokupienia wagonu złota za kilka euro. Nie skorzystałem jednak z tej kuszącej propozycji. Oprócz pieniędzy znajdujemy też różnego rodzaju broń. Uzbrojenia jest naprawdę dużo, na dodatek spora część zbrojowni jest zablokowana. Musimy się trochę namęczyć, by zdobyć każde z narzędzi radosnej rzezi. Nowością jest możliwość ulepszania broni za pomocą kamieni szlachetnych. Nic nie stoi na przeszkodzie, by nasza kosa bojowa raziła przeciwnika prądem, a podwójne topory wysysały życie przy każdym zadanym ciosie. Kamienie znajdujemy dość często, różnią się one właściwościami oraz kształtem. W zależności od rodzaju broni możemy umieścić w niej do trzech ulepszeń. Kamienie są zazwyczaj drogie, a w ekwipunku mieści się ich ograniczona ilość (żelastwa możemy jednak zabrać, ile tylko sobie zamarzymy). Opłaca się więc sprzedawać je i zdobyte fundusze inwestować w ekwipunek. Co dziwne, nie możemy sprzedać innych posiadanych przedmiotów. W grze dostępne są także mikstury odnawiające punkty życia. Poza nimi dostępne są także specyfiki, które podczas walki nieprzerwanie regenerują zdrowie lub tarczę. Są jednak drogie, dlatego warto oszczędzać je na trudniejszych przeciwników. Bardzo ciekawym dodatkiem są też koła fortuny. Po znalezieniu/kupieniu i użyciu takiego losujemy nagrodę na zasadzie jednorękiego bandyty. Czasem możemy w ten sposób trafić na naprawdę dobre przedmioty. Ostatnią z nowości w ekwipunku są klucze do otwierania skrzyń - małe, średnie lub duże. O ile mniejsze znajdujemy dość często, to już te największe są bardzo rzadko spotykane, można je na szczęście kupić.
W Infinity Blade 2 obecne są elementy RPG. Postać awansuje na kolejne poziomy doświadczenia, zdobywając punkty statystyk. Pozwalają one rozwijać cztery cechy - zdrowie, siłę ataku, wytrzymałość tarczy oraz siłę zaklęć. Statystyki postaci sumują się z parametrami uzbrojenia - to bardzo prosty i wygodny system. Zdobywanie doświadczenia jest nietypowe. Po walce punkty rozdzielane są pomiędzy wszystkie elementy ekwipunku. Gdy osiągniemy mistrzostwo w posługiwaniu się danym przedmiotem, otrzymujemy jeden dodatkowy punkt statystyk, ale nie doświadczenie zdobywane za jego pomocą nie jest już naliczane. Wymusza to częste zmiany w uzbrojeniu.
Gra skupia się przede wszystkim na walce. Ta wygląda naprawdę dynamicznie i sprawia ogromną frajdę. Przeciwnicy są wymagający, blokują ciosy i szybko wyprowadzają kontry. Odgłosy wydawane przez uderzające o siebie ostrza, błyski, buchające płomienie, krzyki bohatera i warczenie potworów skutecznie napędzają grę. Animacje są bardzo płynne, o ile uruchomimy IB2 na nowszych urządzeniach. Na iPadzie 2 i iPhonie 4S działa ono świetnie, jednak już na iPhonie 4 animacje tną się tak mocno, że gra jest niemożliwa. Brak optymalizacji tytułu dla słabszych sprzętów to jedna z jego największych wad. Udźwiękowienie jest mocną stroną gry, aczkolwiek zdarzają się drobne błędy, wskutek których zamiast szczęknięcia żelaza słyszymy uderzenie w drewno. Występują one na szczęście sporadycznie. Podkład muzyczny brzmi bardzo profesjonalnie, jednak nie zawsze jest wystarczająco dynamiczny. Niektóre starcia w pierwszym Infinity Blade okraszone były muzyką, która równie dobrze mogłaby być tłem dla wielkiej bitwy. Tutaj jest zdecydowanie spokojniej, co nie zawsze wychodzi grze na dobre. Gdy rozkładam na łopatki trzymetrowego olbrzyma, chciałbym słyszeć adekwatną do włożonego w to wysiłku muzykę - głośną, nieokiełznaną i mocną. Tymczasem do moich uszu dociera motyw, który jest po prostu dobry. I nic więcej.
Ocena najnowszego dzieła Epic nie jest łatwa. Z jednej strony otrzymujemy doskonale wyglądający tytuł, ze świetnym, dopracowanym systemem walki, olbrzymim arsenałem broni, ciekawą fabułą i pięknymi i różnorodnymi lokacjami. Przez cały czas miałem jednak wrażenie, że gdzieś to już widziałem. I owszem, pierwsza część Infinity Blade opiera się na bardzo podobnym schemacie. Niektórzy przeciwnicy są identyczni (i walczy się z nimi dokładnie tak samo), animacje również są podobne, zbieranie złota staje się z czasem męczące, a na dodatek zabrakło trybu dla wielu graczy. Po wielu godzinach spędzonych z grą mogę jednak śmiało stwierdzić, że są to drobiazgi, które zupełnie przestają przeszkadzać. Infinity Blade 2 to nadal bardzo dobry tytuł, który mogę szczerze polecić. Drugiej tak dynamicznej gry w App Store po prostu nie znajdziecie.
Ocena: 9/10