Nic się nie zmienia - tu coś jest, a tam nie ma
„For iOS users, today is update day. For Android users, it’s just Tuesday”… Użytkownicy Twittera interesujący się tematyką związaną z firmą Apple domyślają się z pewnością, kto jest autorem tego żartu. Tak, to użytkownik kryjący się pod nickiem - not Jony Ive (@JonyIveParody). Jeżeli jeszcze go nie obserwujecie, to szczerze polecam. Tempo aktualizacji systemu Android, a co za tym idzie jego fragmentacja, jest częstym tematem jego zabawnych tweetów. Bo i jest się z czego śmiać. Do czasu. Do czasu, kiedy wracając do rzeczywistości, zdamy sobie sprawę, że samo Apple nie jest także wolne od fragmentacji - „For iOS users, today is update day. I mean, for the few of them because fuck you”.
W dniu 12 września Apple zaprezentowało nowe modele iPhone'a. Wydarzenie to zbiegło się w czasie z ogłoszeniem comiesięcznego raportu Google na temat fragmentacji systemu Android. Jeżeli nawet w przypadku tej firmy nie dziwi brak w zestawieniu najnowszej wersji Oreo udostępnionej 21 sierpnia, to jego poprzednia odsłona Nougat, zaprezentowana w 2016 roku, działa jedynie na 15,8% kompatybilnych urządzeń. Pozostałe 84,2% to Android w wersjach sprzed kilku lat. Nie będę tutaj przytaczał danych dotyczących tempa aktualizacji systemu iOS, czytelnicy MyApple z pewnością już zaktualizowali swoje urządzenia z logo nadgryzionego jabłka do najnowszej wersji systemu lub są doprowadzani do szału ciągłymi monitami o jego zainstalowanie. W chwili pisania tego tekstu Apple nie udostępniło jeszcze danych na temat adaptacji iOS 11, można mieć jednak pewność, iż osiągnięty wynik będzie w ciągu już tylko pierwszego miesiąca 2-, 3-krotnie lepszy od tego, jaki Android Nougat uzyskał przez ostatni rok. Tak, pośmiejmy się z fragmentacji systemu operacyjnego firmy Google. Do kolejnego akapitu.
Brak aktualizacji, fragmentacja Androida mogą być powodem do żartów. Na pewno jeszcze nie raz podam dalej kolejnego tweeta @JonyIveParody, może sam coś napiszę na ten temat, może podyktuję tweeta Siri... a nie, wirtualny asystent głosowy Apple w dalszym ciągu nie mówi po polsku. Siri zadebiutowała wraz z systemem operacyjnym iOS 5 oraz smartfonem iPhone 4s w 2011 roku. Przepraszam Apple, ale przez sześć lat to ja sam nauczyłbym się nawet chińskiego. Owszem, urządzenia sygnowane logo nadgryzionego jabłka przez długi czas otrzymują możliwość ich aktualizacji w dniu udostępnienia nowej wersji systemu, a fragmentacja Androida jest dla nas zabawna, przestajemy się jednak śmiać, gdy okazuje się, że dostępność poszczególnych nowych funkcji i usług nie obejmuje wszystkich użytkowników. Inaczej mówiąc, jest bardzo fragmentaryczna.
Apple kłamie w żywe oczy, żonglując słowami, okraszając to doskonale przygotowanym jednym i drugim filmem promocyjnym. Zarówno w naszym serwisie, jak i pozostałych, nazwijmy je proapplowskich, często opisujemy nowe funkcje urządzeń, które albo nigdy, albo w bliżej nieokreślonym czasie zawitają do naszego kraju. Tu mógłby się ktoś odezwać, że narzekam, że gdzie indziej to działa, jest magiczne, zachwyt, pokłony, kadzidełka, sieć przydrożnych kapliczek, ale prawda jest taka, że problem fragmentacji usług Apple nie dotyczy wyłącznie naszego kraju. Przepraszam obłudnie pruderyjnych komentujących, ale pieprzyć Siri, niech tylko Apple nie wmawia mi, że Apple TV czwartej generacji dzięki implementacji asystenta głosowego było rewolucją telewizji. Na polskiej stronie producenta jakoś potrafili to napisać w naszym języku, natomiast spróbujcie głosowo wyszukać wszystkie „Jamesy Bondy” z Seanem Connerym..., a tuż za progiem jest już nowe urządzenie firmy, magiczny, a jakże, głośnik HomePod sterowany za pośrednictwem Siri.
Brak dostępności asystenta głosowego firmy Apple nie jest odosobnionym przykładem. Apple Pay? Gdzieś tam jest, gdzieś tam nie ma. U nas nie ma. Aplikacja News? „Dacie sobie radę bez niej, ale opowiemy wam o tym, jak ułatwi, przepraszam, jak ułatwiłaby dostęp do treści, na naszej konferencji, w końcu transmitujemy ją na cały świat", trzeci świat. Kolejna aplikacja, TV... Zapomnijcie, dopiero niedawno Apple udostępniło w Polsce możliwość ponownego pobierania na innych urządzeniach filmów kupionych wcześniej w iTunes Store. Wow, dziękujemy - we love you Tim!
Przykłady takie można mnożyć, a brak spójności oferowanych funkcji nie dotyczy wyłącznie systemów operacyjnych producenta. Jeżeli nie wierzycie, to spróbujcie skorzystać z nowego modelu zegarka Apple Watch Series 3 w pełnym zakresie funkcji przedstawionych na minionej konferencji Apple. „Freedom calls”, tak reklamuje go producent na swojej amerykańskiej stronie. W naszym fragmencie świata zegarek jest sprzedawany bez modułu LTE, jednak jeżeli wierzyć stronie Apple, „Wygrywa pod każdym względem”. Najwyraźniej własna ocena producenta co do możliwości urządzenia także uległa fragmentacji.