Nie dla idiotów, czyli o czarnym piątku słów kilka
Czarny piątek, czyli dzień po dziękczynieniu, to ruchome "święto" - data wyznaczająca początek szału zakupowego, który kończy się dopiero na Boże Narodzenie. Przy czym ten pierwszy dzień cechuje niezliczona ilość promocji, czyniąc go najbardziej dochodowym dniem w całym roku.
Ot, komercyjne "święto", niczym walentynki, „halołin”, czy dzień dziecka. Nie widzę nic zdrożnego w obdarowywaniu się prezentami i słodyczami (a najlepiej uczuciami). Więcej, w 2011 roku czekałem na czarny piątek, żeby kupić wyposażenie do mieszkania. Obłowiłem się wtedy niewyobrażalnie, kupując w dużej mierze to, co chciałem kupić. Zaoszczędziłem kilka tysięcy złotych i czekałem na paczki. Zakupów czarnopiątkowych trzeba było dokonywać głównie na amazonie.
Z czasem moda trafiła do nas, a my, zapatrzeni na "rozwinięty zachód" szybko ją podchwyciliśmy. Nie dostrzegając, że to tylko nowa metoda na wyciągnięcie z naszych kieszeni kolejnych złotówek.
Dzisiaj większość rzeczy kupuję na bieżąco, a zachcianki swoje, żony i dzieci już dawno spełniłem. Z tego powodu na czarny piątek mogę spojrzeć okiem nieco bardziej rozważnym. Udowadniając, że jestem przedstawicielem gatunku rozumnego, inteligentnego chciałem przestrzec przed szałem zakupowym, kolejnego sztucznego święta.
Uważne przeglądanie ofert ma znaczenie
Ubiegłoroczny szał w temacie czarnego piątku zrobił na mnie wrażenie (wielki rozmach, nic do zaoferowania). W Auchan kupiłem Gears of War 4 (chyba), za 5zł. Nie miałem akurat tej części, więc było warto (znalazłem nawet czas, żeby pograć). To tyle z atrakcyjnych ofert. Niestety, kiedy zacząłem przeglądać oferty w internecie, zauważyłem, że w większości przypadków, jest to zwykła ściema. Może jak ktoś za wszelką cenę, chce kupić Macbooka w Apple Online Store, to zaoszczędzi 300zł. Natomiast, jeśli ktoś chce kupić MacBooka taniej, to i tak zajrzy do innego sklepu, który te 300zł taniej ma zawsze - albo w postaci bonów, albo gratisów, albo jest po prostu taniej.
Ja akurat kupiłem 2 tygodnie przed czarnym piątkiem dysk SSD WD Blue w jednym ze sklepów internetowych (który oferował go w cenie niższej niż hurtownia) za 369zł. Ten sam dysk znalazł się w ofercie czarnopiątkowej innego sklepu w cenie 409zł. Zdezorientowany (może pamięć mi szwankuje, a może aż tak skoczyły ceny), wszedłem na stronę, z której wcześniej kupowałem. Cena bez promocji to nadal 369zł. Wnioski wyciągnijcie sami.
Inny sklep oferował np. grę PES 2015 w cenie 49zł. Dla niewtajemniczonych dopowiem, że w listopadzie, gry sportowe, mają za sobą premierę na rok kolejny. Co za tym idzie, sklep sprzedawał grę, która ma już 2 nowe wersje (2016 i 2017). Nawet wystawiając w tej cenie grę z kolejnego roku: PES 2016, nie można było liczyć na sprzedaż. Ot, zwykłe wietrzenie magazynu bazujące na naiwności klienta.
Dlaczego sklepy tak robią? Bo naiwnych nie brakuje. Nie bądźcie nimi i wy. To są dwa przykłady, ale już w ubiegłym roku było ich tak wiele, że nie sposób o wszystkich napisać.
Pozdrawiam czytelników MyApple i życzę udanych zakupów w czarny piątek. Udanych, czyli rozsądnych i faktycznie wartych czekania i wydanych pieniędzy.