Jakiś czas temu Apple wycofało ze sprzedaży iPody nano i iPody shuffle. W sprzedaży został już tylko iPod touch. Raportować wielkość sprzedaży iPodów przestało już w 2014 roku.

Bez dwóch zdań była to słuszna decyzja. W erze powszechnego streamingu wszystkich mediów, sposób obsługi wycofanych iPodów wydaje się niezwykle archaiczny. Synchronizowanie muzyki poprzez podłączanie tych iPodów do komputera do programu iTunes brzmi w dzisiejszych czasach niemalże jak opowieść o instalowaniu Windowsa 3.11 z dyskietek w latach 90. ubiegłego wieku. Co ciekawe, miliony iPodów są i będą przez długie lata w obiegu. Apple będzie musiało więc utrzymywać mechanizm synchronizacji danych po kablu przez naprawdę długi czas.

Ta nieco przestarzała metoda, czyli synchronizacja po kablu, pozwoliła natomiast na rozwój i wzrost popularności iPhone’a w pierwszych latach po jego debiucie. Miliony osób przyzwyczajonych do tego, że właśnie tak obsługuje się iPoda, nie miały żadnego problemu z obsługą nowego urządzenia od Apple, czyli iPhone’a. Dzisiaj to archaizm, kiedyś jednak to była podstawowa metoda obsługi tych urządzeń i nikogo to specjalnie nie dziwiło.

A może iPod nano z Apple Music?

Nie ukrywam, że moja tęsknota za iPodami jest tylko sentymentalna. Mam w domu iPoda nano ostatniej generacji. Wiem, jaki to był doskonały gadżet w czasach swojej świetności. Jednakże niech za dowód tego, jak przestarzałe jest dzisiaj to urządzenie, świadczy fakt, że mimo iż posiadam tego iPoda, to nie wiem, gdzie on jest. Leży zapewne na dnie jakiejś szuflady, a mi nie spieszno do poszukiwań.

Obserwując na żywo przez kilka ostatnich lat proces „umierania” iPoda, niejednokrotnie zadawałem sobie pytanie, co musiałoby się stać, aby dać temu urządzeniu nowe życie. Jednym z pomysłów, który przychodził mi do głowy, wraz z premierą usługi Apple Music, było wyposażenie iPoda nano (moim zdaniem ostatnia generacja tego urządzenia miała doskonałą formę) w moduł GSM oraz Wi-Fi, co dałoby mu ciągły dostęp do streamingu muzyki. Taki iPhone, ale bez możliwości dzwonienia i bez możliwości instalowania aplikacji. Tylko muzyka. Apple mogłoby to sprytnie rozegrać i dogadać się z operatorami telefonii komórkowej, że transfer danych w ramach takiej usługi nie byłby liczony. Inny zabieg marketingowy, który przychodzi mi do głowy, to dawanie bezpłatnego okresu usługi Apple Music do każdego kupionego urządzenia.

Inną modyfikacją tego pomysłu mogłoby być dodanie modułu GSM (tylko transmisja danych) do iPoda touch, co uczyniłoby go doskonale przenośnym urządzeniem z pełną gamą możliwości komunikacyjnych i oczywiście z ciągłym dostępem do Apple Music.

Nie doczekaliśmy się żadnego z tych urządzeń, wydaje się – z dwóch prostych przyczyn. Pierwsza to wysoka cena, która dla takiego iPoda nano lub iPoda touch z modułem GSM byłaby ogromną barierą zakupową. Druga przyczyna to oczywiście wewnętrzna konkurencja ze strony iPhone’a.

Już dzisiaj przestarzały iPod touch kosztuje w zależności od pojemności 990 lub 1490 zł. Apple dyktuje takie ceny w czasach, gdy iPhone’a SE można nabyć już za kwotę od 1729 zł, a dobrze wiemy, że w różnego rodzaju promocjach można nabyć ten telefon jeszcze taniej. Apple samo zdaje się zabijać swojego ostatniego iPoda i bardzo ciężko jest się oprzeć wrażeniu, że trzyma go jeszcze w ofercie tylko do wyczerpania stanów magazynowych.

Kanibalizacja iPoda przez iPhone’a jest aż nadto widoczna. Oczywiście to nic złego. Apple zarabia o wiele większe pieniądze na iPhonie niż kiedykolwiek zarabiało na iPodzie. To jednak oznacza, że nie ma drogi powrotnej dla iPoda. Już wkrótce zapewne zniknie z oferty również iPod touch.

I kiedy wydawało się, że jedynym przenośnym urządzeniem Apple do słuchania muzyki będzie iPhone (iPada nie liczę, jest za duży), pojawił się Apple Watch Series 3 z modułem LTE.

Apple Watch zamiast iPoda

Rozwój Apple Watcha początkowo nie wskazywał na ten kierunek. Patrząc na jego pierwszą generację o bardzo ograniczonych możliwościach, trudno było prognozować to, jak bardzo samodzielnym urządzeniem stanie się lub raczej może się stać w przyszłości Apple Watch. Dopiero Apple Watch Series 3 w wersji LTE dał możliwości, które pozwalają mu całkowicie oderwać się od towarzystwa iPhone’a.

Apple oczywiście reklamuje tego Apple Watcha przede wszystkim jako urządzenie, które pozwala na dzwonienie i wysyłanie SMS-ów, dzięki wbudowanemu modułowi LTE, co umożliwia pozostawienie iPhone’a w domu i nadal pozostanie w kontakcie z całym światem. Za jego pomocą będziemy wciąż dostawali powiadomienia z aplikacji, czy też będziemy mogli trenować, rejestrować treningi i – zakładam – od razu publikować je w mediach społecznościowych. To wszystko bez targania ze sobą nieco przyciężkiego iPhone’a 8 Plus.

W końcu też będziemy mogli słuchać bez przeszkód muzyki, nie mając cały czas zegarka sparowanego z iPhone’em. W ten oto sposób spełni się mój pomysł na odświeżenie iPoda. Takim iPodem, tylko na ręku, a nie w kieszeni, będzie Apple Watch. Nie będziemy go podłączać do tradycyjnych kablowych słuchawek, tylko tak jak to już dzisiaj robimy – do bezprzewodowych AirPodsów.

Wydaje się, że w kolejnych generacjach, zarówno sprzętu, jak i oprogramowania, zniknie potrzeba posiadania iPhone’a jako niezbędnego „akcesorium” do Apple Watcha. Tak jak kiedyś odczepiliśmy iPhone’a od komputera (dzisiaj przecież wiele osób używa iPhone’a lub iPada, w ogóle nie posiadając komputera), tak wkrótce telefon przestanie być potrzebny do pełnoprawnego używania zegarka.

Spójrzmy jeszcze, zakładając, że Apple Watch właśnie staje się takim iPodem w nowej formie, jak wyglądało tempo sprzedaży obydwu produktów w pierwszych dwóch latach od wprowadzenia na rynek.

iPod został wprowadzony na rynek 23 października 2001 roku.

  • Do grudnia 2001 roku, kiedy to Apple po raz pierwszy pochwaliło się wynikami sprzedażowymi, sprzedano 25 tys. iPodów.
  • W całym 2002 roku obrotowym (rok ten rozpoczął się w październiku 2001 roku, czyli w miesiącu wprowadzenia do sprzedaży pierwszego iPoda) sprzedano 381 tysięcy sztuk.
  • W kolejnym 2003 roku sprzedano już 939 tysięcy iPodów.

Przez pierwsze dwa lata sprzedano zatem około 1 mln 320 tysięcy iPodów.

Sprawdźmy więc, jak wyglądała sprzedaż Apple Watcha w pierwszych dwóch latach od debiutu. Jest z tym pewien problem, gdyż Apple do tej pory nigdy oficjalnie nie raportowało wolumenu sprzedaży swojego zegarka. Natomiast przychód ze sprzedaży jest „ukryty” w przychodach w tzw. kategorii „Inne produkty”, gdzie mieszczą się też przychody ze sprzedaży iPodów (ale te pewnie najmniej znaczą), Apple TV, słuchawek Beats i wszelkiego rodzaju kabelków, przejściówek, futerałów i innych akcesoriów.

Są natomiast na rynku różne szacunki, z których najbardziej ufam tym sporządzanym przez Horace’a Dediu, na co dzień piszącego na Asymco.com. Estymuje on, że od połowy 2015 roku, kiedy to Apple Watch zadebiutował na rynku, sprzedano około 33 mln sztuk Apple Watcha! Dało to przychód około 12,3 mld dolarów. Całkiem nieźle jak na produkt, który nie jest tzw. „dużą” linią biznesową Apple.

Oczywiście nie każdy Apple Watch może być samodzielnym iPodem. Na chwilę obecną będzie to tylko niewielka ilość tych zegarków z Serii 3 i to z modułem LTE. Tak wygląda jednak dzisiaj podział rynku. Za kilka lat nikt nie będzie pamiętał tego, że kiedyś w ofercie Apple były tak przestarzałe zegarki jak Apple Watch z Serii 1 i 2, które nie mogły w pełni samodzielnie działać i pełniły tylko swego rodzaju funkcję pilota do iPhone’a.

Tak jak my dzisiaj patrzymy – jak na relikt historii – na kabelek do synchronizacji iPhone’a z komputerem, tak za kilka lat będziemy jedynie z rozrzewnieniem wspominać to, że kiedyś na Apple Watchu nie za bardzo mogliśmy swobodnie posłuchać ulubionej nowej playlisty z Apple Music. Ten moment, gdy będziemy mogli to zrobić z zegarka, będącego iPodem drugiej połowy XXI wieku, i to w dowolnym miejscu na ziemi, jest tuż za rogiem.

Artykuł został pierwotnie opublikowany w MyApple Magazynie nr 5/2017

Pobierz MyApple Magazyn 5/2017