Dziesięć lat iPhone'a na rynku to dobry powód do chwili refleksji nad jego rozwojem. Jak wielka zaszła ewolucja tego produktu, najlepiej przekonać się, robiąc kilka kroków wstecz do jego pierwszej edycji. Popularnie nazywany iPhone’em 2G zmienił całkowicie postrzeganie ówczesnych smartfonów dostępnych na rynku. Jak wyglądały początki użytkowania iPhone'a w Polsce? Czy od premiery był to telefon dla każdego? Zapraszam w podróż do początku 2008 roku, kiedy to rozpocząłem swoją przygodę z iPhone’em. Współcześni nowi użytkownicy mogą być w szoku, kiedy poznają problemy, z jakimi trzeba się było wtedy zmierzyć, natomiast wszyscy posiadacze modelu 2G pewnie chętnie powspominają stare „dobre” czasy.

Kiedy Steve Jobs 9 stycznia 2007 roku prezentował pierwszego iPhone’a, pewnie większość gadżeciarzy nie mogła się już doczekać, aby powiedzieć „sprawdzam” i przekonać się, czy faktycznie taka koncepcja smartfonów ma szansę się przyjąć. W Stanach Zjednoczonych ten okres wyczekiwania trwał do 29 czerwca 2007 roku, kiedy to pierwszy iPhone trafił na półki sklepów Apple oraz salonów sieci komórkowej AT&T. Obecnie jesteśmy już przyzwyczajeni do szaleńczego tempa wyprzedawania się pierwszych sztuk nowych generacji iPhone’ów, jednak 10 lat temu 700 tysięcy sprzedanych telefonów w weekend otwarcia robiło piorunujące wrażenie. Głównie dlatego, że iPhone z początku był sprzedawany wyłącznie na terenie USA. Biorąc pod uwagę, że iPhone 2G oficjalnie w ogóle nie pojawił się w sprzedaży w Polsce, jego udział w kraju nad Wisłą nie należał do wybitnych. Mimo wszystko od premiery w Stanach Zjednoczonych spora grupa polskich użytkowników kupowała sprowadzone egzemplarze, ponieważ chciała przekonać się na własnej skórze, jak telefon, który budzi takie zainteresowanie za Wielką Wodą, sprawdzi się w polskich realiach. Do tego grona dołączyłem osobiście, więc pamiętam z autopsji, jak wyglądały początki ery iPhone’a. W dalszej części artykułu przedstawię subiektywne aspekty użytkowania pierwszego telefonu Apple, które utkwiły mi w pamięci. Takie, które pomimo upływu 10 lat wciąż wspominam z rozrzewnieniem.

Wygląd

W trakcie pierwszego kontaktu z iPhone’em od razu w oczy rzucał się jego nietypowy, jak na tamte czasy, wygląd. Konkurencyjne telefony, takie jak: Motorola Q, BlackBerry, Palm z linią Treo czy Nokia z modelem E62, to charakterystyczne połączenie fizycznych klawiatur z małymi wyświetlaczami, po których nawigowało się w głównej mierze z wykorzystaniem specjalnych rysików. iPhone był zupełnie inny - cały przód stanowił ekran obsługiwany dotykowo z wyłącznie pojedynczym fizycznym przyciskiem. Tylna obudowa to solidna metalowa konstrukcja z wydzielonym czarnym obszarem z tworzywa sztucznego wymuszonym przez potrzebę ukrycia anten. Ten design do dzisiaj wygląda atrakcyjnie przede wszystkim przez minimalizm, jaki sobą reprezentuje. 10 lat temu iPhone był praktycznie nie do pomylenia z żadnym innym telefonem na rynku. W Polsce był rzadkością, co wyróżniało go z tłumu „nudnych” telefonów, z jakich się wtedy korzystało. Estetyka pierwszego iPhone’a była moim zdaniem kluczowa dla jego sukcesu i często to ona głównie rekompensowała problemy, na jakie napotykaliśmy, użytkując go bez oficjalnego wsparcia dla polskich użytkowników. Kupując iPhone’a 2G, trzeba było sobie zdawać sprawę z kompromisów, jakie nas czekają, ale ze świadomością, że użytkujemy produkt, który ma potencjał na całkowite przeorganizowanie mobilnego rynku na świecie.

Simlock i aktywacja

Największym problemem, jaki napotykaliśmy, kupując pierwszego iPhone’a, był fakt, iż był on przeznaczony do sprzedaży wraz z kontraktem terminowym w amerykańskiej sieci AT&T, co skutkowało blokadą simlock oraz brakiem możliwości dokonania aktywacji przez serwery Apple. Aby przystosować telefon do działania w naszym kraju, musieliśmy wykonać procedurę odblokowania - tzw. jailbreak. Z początku nie było to szybkie i przyjemne, trzeba było ściśle postępować według instrukcji grup, które przygotowały konkretne narzędzia odblokowujące. Po wykonaniu jailbreaka mieliśmy dostęp do nieoficjalnej aplikacji Installer, w której, korzystając z udostępnionych repozytoriów, mogliśmy pobierać różne paczki i dodatkowe aplikacje rozszerzające funkcjonalność iPhone’a 2G o elementy niewspierane oficjalnie przez Apple. Jednym z takich dodatków była możliwość ściągnięcia blokady simlock, a tym samym dostosowania telefonu do naszych rodzimych sieci komórkowych.

Warto również przypomnieć, że pierwszy iPhone posiadał kartę SIM w standardzie „mini SIM” - nie trzeba było wtedy docinać karty do mniejszych rozmiarów i można było zamieniać ją z praktycznie dowolnym telefonem konkurencji. Ze względu na fakt, iż iPhone nie posiadał możliwości otwarcia obudowy, Apple zastosowało w nim specjalną kieszeń (wysuwaną „szufladkę”) z otworem, do którego trzeba było włożyć końcówkę dołączonego do zestawu narzędzia lub rozprostowany spinacz do papieru celem jej wysunięcia i zapewnienia dostępu do karty. Ileż to się nasłuchałem dowcipów, o tym jak to Apple potrafi skomplikować „nawet tak prostą czynność jak zmiana SIM-a”, a tu proszę - 10 lat później, a mechanizm funkcjonuje do dzisiaj w kolejnych iteracjach i wszyscy użytkownicy już do niego przywykli.

Interfejs

Zacznijmy od tego, że z racji braku oficjalnej dystrybucji pierwszego iPhone’a w Polsce próżno było szukać języka polskiego w ustawieniach. Dzięki niezależnym tłumaczom i dostępie do plików systemowych istniała jednak możliwość doinstalowania specjalnej paczki z naszym ojczystym językiem. Ten krok wykonywało się bardzo często tuż po procedurze zdjęcia simlocka i odblokowania konkretnej wersji oprogramowania. Z pomocą przychodziło np. oficjalne repozytorium MyApple (dostępne z adresu i.myapple.pl), w którym oprócz polonizacji do menu można było znaleźć również polski słownik autokorekty oraz dedykowane klawiatury. Taki zestaw przekładał się na wygodę korzystania z naszego ojczystego języka w aplikacjach i należał do tzw. „must have” z dostępnych modyfikacji. Kolejnym rzucającym się w oczy elementem interfejsu była charakterystyczna czarna „tapeta” pod ikonami aplikacji, której oficjalnie nie można było zmienić. Tutaj również z pomocą przychodziły modyfikacje dostępne po odblokowaniu oprogramowania. Dzięki nim mogliśmy ustawić niezależne grafiki dla tzw. lockscreena (ekranu blokady) oraz homescreena (ekranu początkowego).

Aplikacje

W pierwszej publicznej wersji iPhone OS 1.1.1 do dyspozycji użytkownika były następujące aplikacje:

  • Wiadomości SMS („Text”)
  • Kalendarz („Calendar”)
  • Zdjęcia („Photos”)
  • Aparat („Camera”)
  • Przeglądarka filmów YouTube („YouTube”)
  • Notowania giełdowe („Stocks”)
  • Mapy Google („Maps”)
  • Prognoza pogody („Weather”)
  • Zegar („Clock”)
  • Kalkulator („Calculator”)
  • Notatki („Notes”)
  • Ustawienia („Settings”)
  • Sklep z multimediami iTunes („iTunes”)
  • Telefon („Phone”)
  • Klient pocztowy („Mail”)
  • Przeglądarka internetowa („Safari”)
  • Odtwarzacz multimediów („iPod”)

Z perspektywy współczesnych wersji iOS najbardziej rzuca się w oczy brak AppStore’a, a tym samym brak możliwości oficjalnego doinstalowania dodatkowych aplikacji. Tak też w istocie było, zmiany w tej kwestii przyniósł dopiero iPhone OS 2 wraz z premierą iPhone’a 3G. Można powiedzieć, że rynek nieoficjalny z pomocą Installera wyprzedził rozwiązanie Apple, będąc protoplastą AppStore’a, bez którego dzisiaj chyba już nikt nie wyobraża sobie iPhone’a.

Telefon

Podczas inauguracyjnej konferencji Steve Jobs zachwalał wbudowaną w aplikację telefonu książkę adresową. Wpisywany numer był odpowiednio formatowany, a do poszczególnego kontaktu mogło być przypisanych nawet kilka numerów. Wszystko zorganizowane na wygodnej liście, którą za pomocą gestów mogliśmy szybko przewijać. Pamiętam, że taka uporządkowana forma na przechowywanie danych kontaktowych bardzo przypadła mi do gustu. Niestety nie obyło się bez problemów. Z początku system iPhone OS miał problemy z poprawnym formatowaniem polskich numerów telefonów oraz właściwą ich interpretacją. Co więcej czasami mieszał warianty z prefiksami i tymi bez nich. Dodatkowo pamiętajmy, że 10 lat temu kontakty były w głównej mierze przechowywane na kartach SIM w standardzie „imię nazwisko/nazwa firmy” z powiązanym pojedynczym numerem telefonu. Po imporcie tak sformatowanej listy trzeba było ręcznie powiązać numery, które wcześniej opisywaliśmy np. „Jacek-domowy”, „Jacek-służbowy”, „Jacek-komórka”.

Nowością w aplikacji telefonu na iPhonie była też nowa poczta głosowa - Visual Voicemail, która pozwalała na wyświetlanie, przeglądanie i odtwarzanie wiadomości poczty głosowej bezpośrednio na telefonie. Niestety na tę funkcję nam, Polakom, przyszło trochę poczekać, gdyż związana była z aktualizacją ustawień lokalnych operatorów sieci komórkowej, a oficjalnie przecież żaden z nich nie wspierał pierwszego iPhone’a.

Wiadomości

Niewątpliwie największą zaletą wiadomości w pierwszym iPhonie było prowadzenie korespondencji w wątkach zależnych od adresata. Rozmowy były więc pogrupowane zgodnie z nazwą kontaktów w książce adresowej. Dzisiaj jest to praktycznie standard, ale 10 lat temu wszystkie wiadomości trafiały do wspólnej skrzynki odbiorczej w kolejności chronologicznej. Ta zmiana bardzo uporządkowała prowadzenie konwersacji za pośrednictwem SMS-ów. Niestety był pewien problem, mianowicie pierwszy iPhone potrafił wysyłać jedynie SMS-y, nie MMS-y. Tym samym wysłanie komuś zdjęcia w popularnym ówcześnie formacie nie wchodziło w grę. Chociaż i to dało się obejść, korzystając z rozwiązań dostępnych w opisywanym Installerze, takich jak SwirlyMMS czy ActivateMMS2G.

Internet

Dzisiaj w większych miastach w Polsce możemy korzystać już bardzo często z bezprzewodowego internetu w technologii LTE o prędkości przekraczającej 100 Mbit/s. 10 lat temu pierwszy iPhone wyposażony był w modem w standardzie EDGE, który zapewniał zaledwie kilkadziesiąt kbit/s, i to przy bardzo dobrym poziomie zasięgu sieci komórkowej. Dodatkowym problemem była wydajność przeglądarki internetowej (Safari), która potrzebowała zazwyczaj co najmniej kilkunastu sekund, żeby przygotować stronę do wyświetlenia. Mimo tych niedogodności pierwszy iPhone mógł poszczycić się możliwością wyświetlania pełnowymiarowych stron internetowych. Nie były to mocno okrojone wersje WAP, które wtedy dominowały na konkurencyjnych smartfonach, lecz odpowiednio przeskalowane strony, jakie znaliśmy z komputerowych przeglądarek internetowych. Co więcej mogliśmy nawigować po nich w intuicyjny sposób, wykorzystując gesty ekranu mulitouch (tzw. „szczypanie”, podwójne „tapnięcia” itp.). Safari wbudowane w iPhone’a było czymś, co przyczyniło się do sukcesu mobilnego internetu i sprawiło, że wielu użytkowników zaczęło płacić swoim operatorom sieci komórkowych spore pieniądze za taką możliwość połączenia ze światem.

Powiadomienia Push

We współczesnych wersjach iOS otrzymujemy multum powiadomień, które dodatkowo mogą być kierowane na urządzenia w stylu Apple Watcha. W pierwszym iPhonie notyfikacje były dopiero w początkowym stadium rozwoju. Główną ich zaletą było np. powiadamianie o nowej wiadomości e-mail, jak tylko znalazła się na serwerze pocztowym (wspierającym tzw. Push Notification Service). Niestety był pewien problem w nieoficjalnie odblokowanych iPhone’ach: z racji braków autoryzacji na serwerach Apple takie telefony w ogóle nie dostawały powiadomień, a programy, które omijały te zabezpieczenia, potrafiły zamieszać w komunikacji, co skutkowało otrzymywaniem notyfikacji np. przeznaczonych dla innego użytkownika. Na szczęście i na to znalazł się sposób, powstał serwis iPhone Push Fix, pozwalający wygenerować unikalny klucz, który był autoryzowany przez serwery Apple. Po takiej operacji mogliśmy się cieszyć powiadomieniami zarówno systemowymi, jak i z dodatkowych programów, jak np. ówczesny popularny komunikator Palringo.

Mapy

Z jednej strony bardzo użyteczna aplikacja, a z drugiej należy pamiętać, że pierwszy iPhone nie posiadał modułu GPS. Lokalizacja odbywała się z wykorzystaniem danych sieci komórkowych - dokładniej jej nadajników. Przekładało się to na dość orientacyjne określanie pozycji na mapie, ale mimo wszystko 10 lat temu dawało to całkiem spore możliwości nawigacyjne w terenie objętym przez zasięg EDGE lub Wi-Fi. Dodatkowym atutem był widok zdjęć satelitarnych. Dzięki niemu można było podróżować „palcem po mapie”, i to co do zasady również w dosłownym znaczeniu. Warto również odnotować fakt, iż ówczesny mechanizm map bazował na rozwiązaniu Google, nie tak jak obecnie na Apple Maps.

Mail

Klient poczty e-mail wbudowany w pierwszego iPhone’a pozwalał na skonfigurowanie kont z wykorzystaniem protokołu IMAP. W praktyce takie rozwiązanie dawało możliwość zarządzania wieloma folderami oraz pobierania i operowania na listach znajdujących się bezpośrednio na serwerze pocztowym. Pełna synchronizacja bez względu na urządzenie, z jakiego korzystamy. W tym samym czasie królował w Polsce protokół POP3, który umożliwiał jedynie pobieranie i kasowanie poczty z serwera. Zmiana przyzwyczajenia i konfiguracji kont pocztowych w standardzie IMAP u wielu przełożyła się na wygodę korzystania z poczty e-mail w warunkach mobilnych, o której na swoich dotychczasowych telefonach mogli tylko pomarzyć. Ja, gdy pierwszy raz ustawiłem pocztę w ten sposób, już nigdy nie chciałem wracać do archaicznego POP3. Nie bez znaczenia była też możliwość przesyłania zdjęć w załącznikach wiadomości e-mail, często umożliwiając tym samym wykonanie zadań, które do tej pory wymagały dostępu do komputera.

Zdjęcia

Pierwszy iPhone wyposażony był jedynie w pojedynczy aparat o rozdzielczości 2 megapikseli. Zdjęcia, jakie można było wykonać z jego pomocą, nie były oszałamiającej jakości, ale - uwzględniając wygodę związaną z ich wykonywaniem - sprawiały, że fotografowało się nim z niezwykłą przyjemnością.

Od czasu przesiadki na iPhone’a przekonałem się na własnej skórze o prawidłowości powiedzenia, że „najlepszy aparat to ten, który akurat masz przy sobie”. Mimo że synchronizacja wykonanych zdjęć nie była tak wygodna jak w obecnych czasach iCloud, to przeglądanie ich z wykorzystaniem ekranu multitouch było czystą przyjemnością. W intuicyjny sposób mogliśmy nawigować, powiększać i pomniejszać obrazy za pomocą prostych gestów, podczas gdy konkurencyjne smartfony na rynku bazowały głównie na wykorzystywaniu fizycznej klawiatury i ekranowych paneli menu.

Głośnik

Pierwszy iPhone nie mógł poszczycić się wbudowanym głośnikiem o wysokiej jakości. Szczególnie po dłuższym czasie transportowania go w kieszeni lub torbie, gdy w dziurkach głośnika pojawiał się kurz i brud, skutecznie blokując wydobywające się fale dźwiękowe, a tym samym poziom jego głośności. Oprócz oczywistego przeczyszczenia tych otworów istniała jeszcze jedna metoda niwelująca problemy z odsłuchem. Polegała ona na przebiciu igłą osłony znajdującej się pod dziurkami. Sprawiało to ogromną poprawę poziomu głośności, chociaż nie było oczywiście promowane przez Apple. Sam wykonałem taką modyfikację na swoim egzemplarzu i różnica była naprawdę znacząca - nie musiałem już zawsze mieć ustawionego maksymalnego poziomu głośności dzwonka, co również pozytywnie wpływało na baterię.

Stacja dokująca, ładowanie, synchronizacja

Ciekawostką jest fakt, iż w pudełku z pierwszym iPhone’em otrzymywaliśmy również kompatybilną stację dokującą. Ten gadżet bardzo ułatwiał proces ładowania oraz synchronizacji. Warto wspomnieć, że 10 lat temu standardowe telefony ładowało się raz na kilka(naście) dni. Z chwilą przesiadki na iPhone'a trzeba było diametralnie zmienić swoje przyzwyczajenia i ładować telefon np. każdej nocy. Oczywiście im więcej nieoficjalnych zmian wykonaliśmy w telefonie, tym szybciej poziom baterii się zmniejszał w trakcie dnia. Z początku było to dość irytujące, ale dało się do tego przyzwyczaić. Z drugiej strony minęła już dekada, a użytkownicy wciąż są zmuszeni do ładowania smartfonów praktycznie każdego dnia...

Obecnie jesteśmy przyzwyczajeni do synchronizacji danych z wykorzystaniem chmury lub połączeń bezprzewodowych, a aktualizację wykonujemy głównie w trybie OTA (z ang. aktualizacja systemu drogą bezprzewodową). Z początku wszystkie te operacje wykonywało się z wykorzystaniem aplikacji iTunes oraz kabla zakończonego wtyczką 30-pinową. Wtedy nie było to nic nietypowego, ale z perspektywy czasu nie wyobrażam już sobie, żeby współczesny smartfon funkcjonował jedynie w takim trybie wymiany danych. W tej kwestii zmiany zaszły zdecydowanie na plus, a kolejne chmury danych, z których możemy korzystać, w iOS pojawiają się jak grzyby po deszczu.

Aktualizacje

Obecnie wgrywanie nowych wersji oprogramowania w iPhonie przebiega szybko i bez konieczności wykorzystania komputera. 10 lat temu na nieoficjalnie odblokowanych telefonach każda aktualizacja wiązała się z koniecznością ponownego obchodzenia zabezpieczeń, instalowania specjalnych paczek i dodatkowych modyfikacji. Procedurę przeprowadzało się „po kablu”, najczęściej z wykorzystaniem programu iTunes oraz w ściśle określonej sekwencji. Trzeba było uważać, żeby nie pomieszać kolejności wykonywania operacji, ponieważ nasz iPhone mógł bardzo szybko zamienić się w popularnie określaną „iCegłę”, czyli stracić możliwość korzystania z niego do czasu, aż nie pojawiła się dla niego stosowna procedura odblokowująca.

Podsumowanie

Z perspektywy czasu pomimo tych wszystkich problemów wieku dziecięcego i tak bardzo miło wspominam pierwszego iPhone'a. Jak dotąd żaden inny model tego telefonu nie wywołał u mnie takiego efektu zaskoczenia. Obecnie jesteśmy już przyzwyczajeni do smartfonów, w których pojawiają się nowe funkcje oraz modyfikacje pierwotnej konstrukcji. Natomiast przeskok z ery małych fizycznych klawiatur, rysików, dotykowych ekranów oporowych, przeglądarek WAP w erę multitouch, 3,5-calowej przekątnej ekranu czy pełnowymiarowej przeglądarki internetowej z całą pewnością był przełomowy. Mam nadzieję, że przyjdzie mi jeszcze doznać takiego zachwytu nad jakimś produktem Apple, który podobnie jak iPhone kompletnie zmieni obcowanie z dotychczas znanymi urządzeniami i całkowicie przetasuje rynek w kolejnej branży.


Artykuł ukazał się pierwotnie w MyApple Magazynie nr 3/2017

Pobierz MyApple Magazyn 3/2017