Surface Laptop - komplikowanie rzeczy prostych i pięknych jest w genach Microsoftu
Po latach prezentowania kolejnych wersji tabletów Surface i urządzeń będących hybrydą tabletu z laptopem, czyli Surface Booka, Microsoft zaprezentował wreszcie prawdziwego laptopa. Surface Laptop robi na pierwszy rzut oka bardzo dobre wrażenie. Jeśli przyjrzeć się szczegółom, jest już trochę gorzej.
Nie ukrywam, że podoba mi się linia tego komputera, choć dalej większe wrażenie robi na mnie Surface Book, którego pewnie kiedyś sobie kupię. Surface Laptop ma oczywiście aluminiową obudowę. Górna powierzchnia jednostki centralnej, czyli ta, gdzie znajduje się klawiatura i gładzik, wyłożona jest alcantarą - bardzo wytrzymałym i łatwym w czyszczeniu materiałem, z którego wykonuje się m.in. tapicerkę jachtową czy samolotową. Kiedy pierwszy raz zobaczyłem prezentację nowego komputera, materiał ten skojarzył mi się z filcem. Nie miałem oczywiście możliwości sprawdzić tego w praktyce, ale mam obawy co do tego, jak komputer ten będzie wyglądał po roku, po zachlapaniu go kawą, ubrudzeniu go czekoladą, a nawet - nie ważne jak to brzmi - po kilku mocnych kichnięciach. To właściwie jedyne moje obawy związane z designem tego urządzenia. Jedyny szczegół, który mi się nie podoba, to szczelina powstająca pomiędzy krawędziami jednostki centralnej i ekranu po zamknięciu komputera.
Surface Laptop jest komputerem dla edukacji i studentów. I tutaj zaczynają się moim zdaniem problemy. Nie chodzi mi o samą konfigurację tego urządzenia, ale o jej stosunek do ceny i porównanie jej np. z najtańszym 13-calowym MacBookiem Pro w ofercie Apple. Ceny obu maszyn zaczynają się od 999 dolarów, co moim zdaniem jest mimo wszystko dość sporo, zwłaszcza jeśli Surface Laptopa miałyby kupować szkoły, nawet te w USA. W tej cenie, owszem, mógłby sobie na niego pozwolić student, także i w naszym kraju, ale byłby to dla niego naprawdę spory wydatek i ogromne obciążenie dla budżetu. W Polsce z resztą ceny obu maszyn są różne. 13-calowy MacBook Air w podstawowej konfiguracji (i5 1,6 GHz, 8 GB RAM, 128 GB SSD) kosztuje 4799 zł. Za podstawową konfigurację Surface Laptopa trzeba zapłacić 4999 zł (core i5, 4 GB RAM, 128 GB SSD).
Co gorsza dla Surface Laptopa, w cenie 4999 zł ( 999 dolarów) użytkownik otrzymuje komputer o moim zdaniem porównywalnej konfiguracji, bo tylko z 4 GB pamięci RAM, ale z szybszym procesorem i5 - 7200, podczas gdy nowe 13-calowe MacBooki Air mają już w standardzie 8 GB. Pewnie, że można będzie kupić Surface Laptopa z 8, a nawet 16 GB pamięci RAM, ale wtedy cena idzie w górę: do 6499 (Core i5, 8 GB RAM i 256 GB SSD - MBA w podobnej konfiguracji to 5799 zł), 7899 (Core i7, 8 GB RAM i 256 GB SSD) i aż 10999 zł (Core i7, 16 GB RAM i 512 GB SSD). Obie maszyny (SL i MBA) wyposażone są w dysk SSD o pojemności 128 lub 256 GB. W przypadku laptopa Microsoftu może być to jeszcze dysk o pojemności 512 GB.
Microsoft deklaruje, że Sufrace Laptop będzie pracował dłużej na baterii (14,5 h) niż MacBook Air (12 h) i że komputer ten będzie szybszy od nowych MacBooków Pro. W pierwsze jestem w stanie uwierzyć, w drugie nie za bardzo, zwłaszcza jeśli mowa o wersji podstawowej tej maszyny (dostępne konfiguracje z Core i5 i Core i7), ale... trzeba poczekać na pierwsze testy (obawiam się jednak, że komputer ten szybko nie trafi do redakcji).
Właściwie Surface Laptop, jeśli chodzi o konfigurację, to bije MacBooka Air tylko jednym: 13,5-calowym dotykowym ekranem PixelSense o rozdzielczości 2256 x 1504 pikseli (201 ppi). Pod tym względem MacBook Air wygląda ubogo nawet pośród innych komputerów przenośnych Apple (MacBooków i MacBooków Pro). Kwestia dotykowego ekranu jest dyskusyjna, choć moim zdaniem jest to mimo wszystko lepsze rozwiązanie niż panel Touch Bar, który zmusza użytkownika do spojrzenia w dół na klawiaturę.
Moje wątpliwości nie kończą się tylko na samej konfiguracji, budowie i cenie komputera, ale dotyczą także jego systemu, czyli Windows 10 S. System ten ma kilka poważnych ograniczeń, np. instalować w nim będzie można programy tylko z Windows Store. Nie będzie więc można zainstalować na nim programów Adobe czy różnych przeglądarek internetowych, pakietów biurowych itp. Właściwie użytkownik będzie miał do wyboru tylko to, co oferuje mu Microsoft w swoim sklepie. W sieci dużo mówi się właśnie o przeglądarkach, przede wszystkim o niemożliwości zainstalowania na Surface Laptopie Chrome'a, którego nie ma w Windows Store. Problem nie dotyczy jednak tylko tego, że nie ma ich w tym sklepie. Nawet jeśli przeglądarki web się w nim pojawią, to i tak użytkownik nie będzie mógł zmienić domyślnej, którą zawsze będzie Edge - wszystkie linki do stron w innych aplikacjach będą otwierać tę właśnie przeglądarkę. W tej z kolei, jak i w Internet Explorerze, użytkownik nie będzie mógł zmienić domyślnej wyszukiwarki, którą zawsze będzie Bing.
Rozumiem, że ograniczenie możliwości instalowania programów tylko do Windows Store podyktowane jest zwiększeniem bezpieczeństwa komputera. To oczywiście zrozumiałe - wielokrotnie zresztą sam zastanawiałem się, czy podobnego rozwiązania nie wprowadzi Apple. Dostępny w tej samej cenie (a w Polsce nawet tańszy) 13-calowy MacBook Air posiada bezpieczny system, w którym można w ustawieniach wyłączyć możliwość uruchamiania programów spoza Mac App Store, bez kastrowania samego systemu operacyjnego.
Rozumiem, że Windows 10 S jest też tańszy od wersji Pro, ale nigdy nie zrozumiem tego rozmieniania się na różne jego wersje. Obecnie są to Windows 10 Home, Windows 10 S i Windows 10 Pro!
Windows 10 S to moim zdaniem poważne ograniczenie drogiego przecież Sufrace Laptopa. Owszem, użytkownicy będą mogli dopłacić dodatkowe 50 dolarów (do końca roku można to zrobić za darmo) i zainstalować na nim Windows 10 Pro, ale to wszystko jest bardzo w stylu Microsoftu. Mam wrażenie, że firma ta ma to w swoich genach, nie może być za łatwo i prosto - trzeba jakoś utrudnić życie użytkownikom. Pełny i wygodny system działający „out of the box”? Nie z Redmond.
Zdjęcia: Microsoft