Steve Wozniak – relacja czytelnika z kalifornijskiego spotkania Silk Speaker Series
Jeden z naszych czytelników – Acidov – miał okazję uczestniczyć w spotkaniu ze Stevem Wozniakiem w ramach cyklu Silk Speaker Series organizowanego przez The University of San Francisco School of Management. Poniżej możecie przeczytać jego relację, a także zobaczyć krótki materiał wideo oraz kilka zdjęć, które zarejestrował. Bardzo dziękuję Maćkowi za to, co przygotował!
Uniwersytet San Francisco organizuje od pewnego czasu serię spotkań ze znanymi osobistościami pod nazwą Silk Speaker Series. W ostatnią środę, 19 kwietnia 2017 o godz. 18, był to wieczór ze Stevem Wozniakiem. Prowadzący zaczął od tego, że poprzednim gościem była m.in. Condoleezza Rice, była sekretarz stanu USA, ale takich tłumów jakie przyciągnął Steve nikt się nie spodziewał. Sala rzeczywiście była pełna. Biletów (przedsprzedaż $10, potem $20) nie było już kilka tygodni przed eventem. Zapisałem się na listę rezerwową i szczęśliwie zwolniło się miejsce w ostatniej chwili. Całość trwała około 90 minut.
Wywiad poprowadził jeden z absolwentów USF, zaczął od pytań skierowanych w stronę widowni - kto z Was posiada iPhone’a? (wszyscy podnieśli rękę), iMaca lub MacBooka? (podobna reakcja). Przez pierwszą połowę Steve opowiadał głównie znane wszystkim fakty o początkach Apple, swojej kariery i przyjaźni z Jobsem. Punktował jak ważna jest pasja w tym co się robi – wtedy można znieść nawet szorstkie relacje ze Stevem Jobsem (tu puścił oko). Niebagatelny wpływ na rozwój Apple miał czas, kiedy panowie zaczynali, który sprzyjał tego typu przedsięwzięciom oraz miejsce (Silicon Valley). Przyznał też, że Jobs był niezwykle skuteczny w zdobywaniu pieniędzy na rozwój firmy do czego on sam się zupełnie nie nadawał. Spuentował nieskromnie, że zawsze był dobry w matematyce i to bardzo pomogło mu w tworzeniu pierwszych maszyn obliczeniowych.
Wozniak nie mówił niczego konkretnego ani spektakularnego. Dużo było o podejściu do życia, że trzeba zawsze patrzeć pozytywnie. Użył nawet żartobliwej formuły/przepisu na szczęście – H=S-F czyli „Happiness equals smiles minus frowns”. Opowiadał o tym jak zaczynał pracę z tranzystorami i nikt nie wyobrażał sobie wtedy, w jakim kierunku to wszystko podąży. Mówił o tym, jak poznał Steve'a Jobsa, ale bez żadnych nieznanych szczegółów. Generalnie celem spotkania było zachęcenie młodych ludzi i studentów by nigdy się nie poddawać, bo sukces Apple jest najlepszym przykładem, że niemożliwe nie istnieje.
Spytany o najważniejsze w jego życiu urządzenie elektroniczne, bez wahania odparł, że to smartfon. Z prostej przyczyny - ma go zawsze przy sobie i korzysta przy wielu różnych okazjach. Zaznaczył jednak, że sukces iPhone’a jest w dużej mierze zasługą niezależnych deweloperów, których aplikacje wnoszą tyle świeżości do tego urządzenia. Na drugim miejscu wymienił Apple Watcha (zauważyłem na jego nadgarstku wersję ze stali nierdzewnej w kolorze czarnym z bransoletą milanese loop w tym samym kolorze) a sposób płatności za pomocą zegarka (przyłożenie tarczy do czytnika) nazwał najbardziej intuicyjną i wygodną metodą jaką można było stworzyć.
To co mnie zaskoczyło, to fakt wypowiadania się o Apple wyłącznie bardzo pozytywnie, co stoi chyba w kontrze do wcześniejszych doniesień internetowych przy podobnych okazjach. Reakcja widowni pokazała, że Steve Wozniak nie jest tylko byłym pracownikiem Apple odcinającym kupony od swojej dawnej popularności, ale żywą legendą, nie mniejszą niż był sam Jobs. Zasługuje to na tym większe uznanie, że wygląda na wyjątkowo skromną osobę, która nie lubi robić wokół siebie szumu.