Jeden kabel, by wszystkim rządzić - recenzja monitora Acer H7
„O jakim monitorze było w ostatnich miesiącach najgłośniej w środowisku użytkowników Apple?” Gdyby takie pytanie padło w teleturnieju „Milionerzy”, na pewno nie byłoby ono warte więcej niż 500 zł. Każdy chyba wie bowiem, że chodzi o LG Ultrafine 5K. Gdyby jednak zadać pytanie - „Jaki jest najlepszy monitor do Maca?”, stawka z pewnością by wzrosła. Wśród kandydatów znalazłby się na pewno 27-calowy monitor Acer H7, który testowałem przez ostatnie kilka tygodni.
Design
Osoby, które czekały na Cinema Display „w Retinie”, po premierze monitorów LG zaprojektowanych przez Apple musiały się złapać się za głowę. Pod względem designu to bowiem brzydkie kaczątka, stylistyką nawiązujące raczej do nudnych monitorów biurowych sprzed 10 lat niż eleganckiego wzornictwa iMaców. Tymczasem Acerowi H7 zdecydowanie bliżej pod tym względem do „Designed in California”. Choć nie jest to jeszcze dosłownie design, pod którym mógłby podpisać się Jony Ive, monitor robi bardzo dobre wrażenie i świetnie prezentuje się na biurku. Uwagę zwracają szczególnie cienkie ramki, na górze i po bokach mające zaledwie kilka milimetrów. Dolne, nieco szersze obramowanie, zostało wykonane ze szczotkowanego aluminium, z wytłoczonym logiem producenta na środku.
Monitor stoi na solidnej aluminiowej nóżce, która stabilnie i pewnie utrzymuje go w pionie (czy raczej w poziomie). Niestety nie posiada ona możliwości regulacji wysokości - ale podobnie rzecz się ma z iMakiem i Thunderbolt Cinema Display. Na pocieszenie zostaje możliwość zmiany kąta nachylenia ekranu. Tył monitora to już niestety „plastic is fantastic”, choć trzeba uczciwie przyznać, że wygląda wytrzymale i nawet estetycznie.
USB-C
Jeśli już jesteśmy przy „pleckach”, to tam znajdziemy odpowiedź na pytanie, dlaczego użytkownicy Maców powinni się zainteresować H7.
Gwiazdą jest oczywiście port USB-C, a dokładniej 3.1, pozwalający na szybki transfer danych do 5 GB/s . To dzięki niemu H7 jest wręcz wymarzonym sprzętem dla właścicieli nowych MacBooków Pro oraz mniejszych 12-ek. Użytkowników starszych komputerów uspokajam - monitor posiada także wejście HDMI, choć oczywiście nie pozwoli ono w pełni rozwinąć skrzydła H7. Największą zaletą USB-C jest bowiem możliwość ograniczenia się tylko do jednego kabla, który równocześnie przesyła obraz do monitora i ładuje komputer. Co więcej, z tyłu H7 znajdują się także dwa porty USB 3.0, dzięki którym monitor może służyć jako hub, do którego podłączymy np. twardy dysk czy przejściówkę na karty SD. W przypadku nowych MacBooków monitor staje się więc gigantyczną przejściówką z USB-C/Thunderbolt na stare dobre USB-A. W przypadku 12-ki, wyposażonej tylko w jeden port, jest to zaleta nie do przecenienia.
H7 testowałem zarówno z 12-ką (wersja z 2015 r.), jak i nową 15-ką. W pierwszym wypadku monitor Acera sprawdził się wyśmienicie - przy zwykłym użytkowaniu obsługa dodatkowej 27-calowej płachty nie robiła na MacBooku specjalnego wrażenia. Nie odnotowałem żadnych lagów, ani innych problemów. W przypadku Pro sprawa była mniej różowa. Monitor nie był w stanie dostarczyć wystarczająco dużo "soku" mojej 15-ce, nawet przy standardowym obciążeniu. Mimo że komputer był podłączony do gniazdka w postaci monitora, równocześnie się rozładowywał. Wolniej niż na samej baterii, ale uparcie i konsekwentnie. Po prostu monitor dostarczał mniej prądu, niż MacBook Pro zużywał. Z tego co słyszałem, podobne problemy odnotowują także użytkownicy nowych LG Ultrafine 5k przy solidnym obciążeniu komputera. Tak czy inaczej, w przypadku 15-ki musimy liczyć z koniecznością podłączenia jej do zasilacza, co odbiera monitorowi H7 jedną jego największych zalet.
Obraz
Nie będę się rozpisywał na temat szczegółów specyfikacji, ponieważ po pierwsze nie szczególnie podnieca mnie hardwarowe porno, po drugie nie jestem grafikiem ani fotografem, więc moje oczekiwania wobec monitorów są czysto biurowe. Odwzorowanie barw i tym podobne historie nie mają dla mnie większego znaczenia, ale dla porządku odnotujmy, że H7 wyświetla 16,7 mln kolorów oraz oferuje kontrast 100,000,000:1. Z rzeczy ważnych, mamy do czynienia z matrycą IPS, co w oczach laika przekłada się na ładne, nasycone barwy oraz szerokie kąty widzenia. Co więcej, nie zauważyłem istotnej różnicy między H7 a ekranem mojego nowego MacBooka Pro, charakteryzującego się szerszą gamą kolorów.
Gdy po pierwszym uruchomieniu monitora moim oczom ukazała się ogromna 27-calowa góra znana z tapety macOS Sierra, oświetlona ciepłym zachodzącym słońcem, na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Oczywiście H7 nie oferuje wysokiej rozdzielczości retina, znanej ze wspomnianej serii monitorów LG, ale może się pochwalić podwyższona rozdzielczością WQHD 2560 x 1440 z odświeżaniem 60Hz. I moim zdaniem jest ona więcej niż wystarczająca - obraz jest wyraźny i ostry. Biorąc pod uwagę że przed 27 calowym monitorem zwykle siedzimy dalej niż przed ekranem MacBooka, brak retiny choć zauważalny, nie doskwiera.
Dźwięk
Acer H7 został wyposażony w głośniki, o których można powiedzieć tyle…, że grają. Nie zrozumcie mnie źle, spełniają swoją rolę, są nawet całkiem głośne, ale tych zewnętrznych, nawet takich ze średniej półki, nie zastąpią. Co więcej, nawet głośniki w moim nowym MacBooku Pro grają lepiej! Oddajmy jednak sprawiedliwość, że nowa 15-ka jest to pod względem dźwięku laptopowe mistrzostwo świata. Muszę w tym miejscu wspomnieć, że niestety miałem nieco problemów z przełączaniem się dźwięku po podłączeniu komputera do monitora. Na początku H7 automatycznie przejmował obsługę dźwięku, ale jakiś czas później, gdy podłączałem się do monitora, dźwięk był odtwarzany przez komputer i nawet przełączenie wyjściowego urządzenia w „Preferencjach” nie pomagało.
Wypada wspomnieć o sterowaniu ustawieniami monitora, takimi jak kontrast czy dźwięk. Niestety nie różni się ono specjalnie od rozwiązań innych producentów, czyli mamy do czyniena z UX-ową topornością rodem z Nokii 3310. Wiem, że na rynku monitorów jest to nadal standard i ciężko robić z tego zarzut personalnie wobec Acera, ale dla użytkownika rozwiązań Apple koślawość i siermięźność interfejsu jest szczególnie bolesna. Dla przykładu, żeby ściszyć dźwięk, musimy najpierw przez menu dostać się do odpowiedniej opcji. Innymi słowy, monitor nie ma przycisków przypisanych do obsługi głośności, które pozwoliłyby nią sterować „od ręki”. Co gorsza, nie da się sterować dźwiękiem i jasnością z poziomu klawiatury, ani ustawień systemowych.
Na koniec
Acer H7 to pierwszy monitor, który podłączyłem do swojego MacBooka jednym kablem i muszę przyznać, że jestem zachwycony. Żadnych dongli, konfiguracji, ładowarek. Simple as that. W przeciwieństwie do wielu „profesjonalistów” nie płakałem, że w nowych Pro znalazły się tylko porty USB-C (wróć - thunderbolt 3), a kilka dni zabawy z H7 tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że był to właściwy krok ze strony Apple. Po co stać w miejscu, gdy można iść do przodu. Jeśli jesteście posiadaczami 12-calowych MacBooków, zależy Wam na ładnie wyglądającym monitorze, a nie chcecie dopłacać do retiny - Acer H7 powinien się znaleźć na samym szczycie listy rozważanych urządzeń .