Po ogromnym 32-calowym monitorze Philipsa, na moim biurku zagościła konstrukcja o zdecydowanie mniejszych gabarytach - niewielki i lekki, 23-calowy Acer R1.

Trudno oceniać jest wygląd tego typu akcesoriów. Zwykle są one podobne - wyjdę oczywiście na fanboy'a, ale pod względem designu monitory Apple dalej nie mają sobie równych. Acer R1 wygląda poprawnie. Urządzenie nie rzuca się za bardzo w oczy, choć oczywiście trudno mówić tutaj o dziele sztuki użytkowej. To co zwraca uwagę od razu przy wyjęciu z pudełka, to grubość samego monitora. Jest on bardzo cienki. Jedyne zgrubienie znajduje się w jego dolnej części, gdzie ukryto całą elektronikę. Uwagę zwracają też niewielkie ramki obudowy wokół osłony wyświetlacza, ale jest to trochę mylące. Sam wyświetlacz jest bowiem trochę mniejszy, przy włączonym monitorze widać, że właściwa ramka ma niecały centymetr grubości.

Monitor Acer R1 (R231)

Wyjątkiem oczywiście jest sporo grubsza dolna ramka, co nie powinno dziwić. Pod nią znalazły się bowiem głośniki oraz przyciski sterowania monitorem (te ostatnie standardowo umieszczone po prawo). Cieszy, że są to przyciski mechaniczne, a nie dotykowe, tak jak te w opisywanym przeze mnie niedawno monitorze Philipsa. Obsługa Acera R1 jest pod tym względem zdecydowanie wygodniejsza, choć do ideału trochę brakuje. Przyciski są schowane pod dolną ramką, ich funkcja zmienia się w zależności od tego, co konkretnie ustawiamy. Menu wyświetlane na ekranie pokazuje, mniej więcej gdzie znajduje się każdy z nich, ale i tak zdarzyło mi się kilka razy, ku mojej irytacji, nacisnąć przypadkowo przycisk wyłączania monitora.

Monitor Acer R1 (R231)

Głośniki grają słabo. Dźwięk jest płaski, pozbawiony basów i średnik tonów. Na pewno nie nadają się do słuchania muzyki czy oglądania filmów. W tych wypadkach warto zainwestować w lepsze głośniki zewnętrzne. Korzystając z tego monitora wolałem przełączyć dźwięk na głośniki w moim MacBooku Air, który gra zdecydowanie lepiej, choć też nie jest przecież ideałem. Nie natrafiłem jeszcze na monitor z dobrymi głośnikami.

Acer R1 wyposażono w bardzo ograniczony zestaw portów: VGA, HDMI i DVI. Brakuje portu DisplayPort czy nawet prostego huba USB. 23-calowy ekran IPS wyświetla obraz w Full HD czyli 1920 x 1080 pikseli (przy 60 Hz). Można oczywiście zżymać się, że to niewiele w porównaniu np. z 21,5-calowym LG UltraFine 4K, ale warto pamiętać, że nie każdy komputer obsłuży wyższe rozdzielczości. Dla mojego MacBooka Air Full HD w zupełności wystarcza, a WQHD (czyli 2560 x 1440) to w ogóle szczyt jego możliwości. Monitor całkiem dobrze radzi sobie z odwzorowaniem kolorów na ekranie (97-procentowe pokrycie palety RGB i 75-procentowe palety AdobeRGB) i to przy różnym kącie widzenia (do 178 stopni w pionie i poziomie). Według producenta może on wyświetlić do 16,7 miliona barw. Podświetlenie jest w miarę równe, za wyjątkiem bocznych krawędzi, gdzie obraz jest nieznacznie jaśniejszy. Co ważne, ekran nie miga, podświetlenie jest niezależne od częstotliwości prądu zasilającego urządzenie, ale to już chyba także staje się standardem.

Monitor Acer R1 (R231)

Nie jest to może monitor dla hardcorowych graczy (czas rekacji 4 milisekundy) czy profesjonalistów zajmujących się edycją obrazu, ale sprawdzi się znakomicie w codziennej pracy u wszystkich innych, którzy potrzebują większej powierzchni roboczej na ekranie, który nie męczy oczu, a przy tym nie dysponują wystarczająco dużą ilością wolnego miejsca. Jego wielkość i waga (trochę ponad 2 kg) to w tym ostatnim przypadku spora zaleta. Przyczepię się na koniec do nóżki na której stoi on na biurku. Poza niewielką zmianą kąta nachylenia monitora jest ona właściwie pozbawiona możliwości regulacji jego położenia. Preferuję ustawienie, w którym zewnętrzny monitor znajduje się nad ekranem mojego MacBooka Air, Acera R1 musiałem postawić na dwóch grubszych książkach.

Monitor Acer R1 (R231)

23-calowy monitor Acer R1 (R231) można kupić za około 700 zł. To rozsądna cena za tego typu urządzenie.