Prezydent USA Donald Trump podpisał ostatnio specjalny dekret zakazujący na 90 dni wjazdu na teren USA i wydawania wiz muzułmanom z Iraku, Iranu, Somalii, Sudanu, Libii, Syrii i Jemenu. Decyzja ta to poważny problem nie tylko dla mieszkających i pracujących w tym kraju imigrantów, włącznie z tymi posiadającymi zieloną kartę, to także poważny problem dla wielu korporacji z branży nowych technologii.

Dekret skutkował bowiem zatrzymaniem na lotniskach, także już w USA, wielu osób podróżujących do tego kraju. Wśród nich są też osoby pracujące w wielu firmach technologicznych, w tym i w Apple. Nie dziwi więc szybka reakcja Tima Cooka, który w liście rozesłanym wszystkim pracownikom zapewnił, że firma nie wspiera tego typu polityki i zrobi wszystko by pomóc swoim pracownikom w tej sytuacji. Cook zapewnił także, że różnorodność czyni tę firmę silną i otwartą na wszystkich, nieważne skąd kto pochodzi, jakim językiem mówi, do kogo się modli i kogo kocha.

Przyznał też, że w mijającym tygodniu spotkał się w Waszyngtonie z wieloma osobami z bliskiego otoczenia Trumpa. Jak twierdzi, dał im jasno do zrozumienia, że Apple głęboko wierzy w to, jak ważna jest imigracja zarówno dla przyszłości firmy, jak i całego kraju. Jego zdaniem Apple nie istniałoby bez imigracji. W mijającym tygodniu Tim Cook spotkał się w Waszyngtonie m.in. z republikańskim senatorem Orrinem Hatchem oraz z Ivanką Trump i Jaredem Kushnerem.

Decyzję Trumpa skrytykowali CEO Facebooka, Mark Zuckerberg oraz CEO Google'a, Sundar Pichai. O pozytywnej roli imigrantów w rozwoju Microsoftu wspomniał z kolei CEO tej firmy, Satya Nadella. Warto zauważyć, że obecni prezesi Google i Microsoftu to imigranci. Współzałożyciel tej pierwszej firmy i obecny prezes spółki Alphabet - Siergiej Brin to z kolei imigrant z Rosji.

Źródło: Cnet

Komentarze pod tym wpisem są wyłączone.