Recenzja słuchawek Bose QC35
W połowie ubiegłego roku testowałem słuchawki Bose QC25, a przez ostatnie kilka tygodni miałem możliwość zapoznania się z ich następcą – modelem QC35 z linii QuietComfort. Względem swojego poprzednika, który został bardzo pozytywnie odebrany przez użytkowników, nowy produkt amerykańskiej firmy cechuje się modułem Bluetooth pozwalającym na bezprzewodowe słuchanie muzyki, udoskonaloną konstrukcją oraz zmienioną charakterystyką dźwięku.
Strona 2 z 2
Bose QC35 to nie są słuchawki, których charakterystyka brzemienia wyraźnie zmierzałaby w jednym kierunku. Mają one bardziej analityczny, powiedziałbym że nawet ocierający się o neutralność charakter wiążący się z wysoką detalicznością. Ich brzmienie jest jednak delikatnie jasne i zimne – na próżno szukać tu wyraźnie zarysowanych basów, ciepłego dźwięku, co sprawia, że odsłuchiwane utwory nie są przygaszone czy też schowane. Niezależnie od wysokości tonów.
Słuchawki cechują się wysoką dynamiką, a ich scenę można określić jako umiarkowanie szeroką, dość głęboką z lekkim wycofaniem w stronę tyłu głowy. Do tego dochodzi wysoki współczynnik separacji – bardzo łatwo rozróżnić zbliżone do siebie dźwięki od siebie. Bas jest szybki, twardy, mało głęboki; więc fani starych Beatsów czy Skullcandy raczej nie będą zadowoleni z dźwięku oferowanego QC35 (na szczęście nie zaliczam się do nich). Średnica sprawia wrażenie nieco syntetycznej, bez wyraźnego koloryzowania – podobnie jak w przypadku góry. Reasumując, nowe słuchawki Bose grają bardzo dynamicznie i czysto, brzmią przecudownie (i nie boję się użyć tego określenia) przy jazzie, nieco gorzej przy rockowych, metalowych i elektronicznych utworach (głośniejsze słuchanie trochę poprawi ten aspekt, o dziwo). Słuchacze przyzwyczajeni do słuchawek koloryzujących dźwięk, szczególnie o charakterystyce basowej, mogą być początkowo zawiedzenie „płaskim” brzmieniem QC35, ale szybko docenią jego walory i specyfikę. To trochę tak jak ze słodyczami. Gdy nie jemy przez długi czas słodkiego jedzenia, to docenimy czarną, parzoną herbatę. Jeśli zaś lubujemy się w słodyczach, wyda nam się ona gorzka.
Oczywiście jednym z najważniejszych aspektów dotyczących Bose QC35 jest funkcja ANC – aktywna redukcja szumu. Bose osiągnęło niezwykle wysoki poziom na tym polu i znacznie ulepszyło działanie ANC względem modelu QC25. Wystarczy, że włączymy słuchawki (zostaniemy poinformowani o stanie naładowania przez syntezator dźwięku), założymy je na głowę i... przestaniemy słyszeć zdecydowaną większość dźwięków z otoczeni (nawet gdy muzyka nie jest odtwarzana). Przebijają się tylko bardzo wysokie dźwięki (pisk hamującego tramwaju, karetka). W samolocie czy autobusie słyszymy głównie błogą ciszę, która pozwala nam odciąć się od otoczenia i skupić się na muzyce, audycji internetowej czy dźwiękach z oglądanego filmu.
Słuchawki zostały wyposażone w chip NFC, który pozwala szybko połączyć się ze smartfonem. Niestety użytkowników sprzętu Apple to nie dotyczy, bo firma z Cupertino postawiła – i to dopiero w tym roku – na własny standard, czyli chipy W1. Niemniej jednak QC35 możemy sparować w tradycyjny sposób przez ustawienia Bluetooth. Zasięg takiego połączenia zrobił na mnie duże wrażenie, bo słuchawki łączyły się z moim MacBookiem po oddaleniu się od mieszkania o dobre kilkadziesiąt metrów w linii prostej. Warto zaznaczyć, że QC35 mogą być sparowane z dwoma urządzeniami jednocześnie, co jest rzadko spotykanym, ale wyjątkowo przydatnym rozwiązaniem.
Producent przygotował specjalną aplikację do obsługi słuchawek – Bose Connect. Pozawala ona zaktualizować oprogramowanie słuchawek (robiłem to pierwszy raz w życiu), zarządzać odtwarzaczem muzycznym, ustalić język instrukcji głosowych (nie ma – przynajmniej na razie – polskiego, ale to tylko stan naładowania i informacje o połączeniu), czas braku aktywności, który poskutkuje automatycznym wyłączeniem słuchawek i to w zasadzie tyle. Muszę przyznać, że jestem nieco zawiedzony, bo chociażby prosty equalizer, który pozwoliłby na dopasowanie charakterystyki słuchawek do własnych preferencji, byłby tutaj bardzo wskazany.
Bose QC35 to świetne słuchawki, których jednak nie mogę polecić każdemu. Są świetnie wykonane, bardzo wygodne i przynajmniej w mojej opinii ładne. Aktywna redukcja szumu działa w nich świetnie, a odtwarzany dźwięk pozwala tak bardzo, jak tylko to możliwe w słuchawkach z tej półki cenowej, zbliżyć się do tego, co zostało nagrane w studio muzycznym. Mnie bardzo to odpowiada i muszę przyznać, że tylko cena wynosząca 1699 zł powstrzymuje mnie jeszcze od kupienia egzemplarza dla siebie. Niemniej jednak muszę przyznać, że w obliczu oferowanej przez amerykańskiego producenta jakości – i to na wielu polach – nie jest ona oderwana od rzeczywistości.
Sprzęt do testu dostarczyła firma Bose