Kilka dni temu napisałem na moim blogu na MyApple tekst, w którym ironicznie sugerowałem firmie zmianę nazwy z Apple Inc. na Apple Adapter Inc. Po wczorajszej prezentacji nowych MacBooków Pro podtrzymuję moje zdanie. Adaptery, czyli przejściówki, stają się powoli chlebem powszednim dla użytkowników produktów Apple.

Oczywiście Apple od dawna miało w ofercie tego typu akcesoria, choćby czytnik kart SD podłączany do gniazda Lightning w iPhone'ach i iPadach. Bez przejściówek nie obejdzie się jednak, jeśli użytkownik będzie chciał podłączyć coś więcej niż ładowarkę do 12-calowego MacBooka. Z kolei iPhone'y 7 i 7 Plus wyposażone są w przejściówkę z gniazda słuchawkowego na Lightning, dzięki której można do nich podłączyć słuchawki z tym tradycyjnym już złączem. Gorzej, jeśli w tym samym czasie chcemy ładować to urządzenie.

Nowe MacBooki Pro są co prawda wyposażone w gniazdo słuchawkowe, wszystkie inne zastąpiono jednak czterema portami USB-C. Oczywiście to bardzo dobrze, że każde z nich może służyć do ładowania. USB-C to jednak nie MagSafe. Nie ma co prawda jeszcze odpowiedniej przejściówki, pozwalającej na zabezpieczenie tego komputera przed przypadkowym pociągnięciem za kabel, to prędzej czy później takowa na pewno się pojawi - świat nie lubi próżni.

Wyposażenie tego komputera w cztery porty USB-C oznacza, że nie podłączymy do niego iPhone'a czy iPada za pomocą kabla, który znajduje się razem z nim w komplecie. Dla przeciętnego użytkownika, który robi backupy w iCloud i pobiera aktualizacje bezpośrednio na to urządzenie, nie jest to może wielki problem. Gorzej z programistami tworzącymi aplikacje dla iOS, którzy będą chcieli przesiąść się na nowego MacBooka Pro. Nie obejdzie się bez dodatkowego wydatku na przejściówkę z USB-C na USB czy na kabel Lightning - USB-C. Taki kabel o długości jednego metra to koszt 179 zł, podczas gdy wspomniana przejściówka to koszt 99 złotych.

Adapter

Z nowych MacBooków Pro zniknęło gniazdo na karty pamięci SD. Można oczywiście dyskutować, czy faktycznie było ono potrzebne. Moim zdaniem było i jest nie tylko potrzebne osobom, które przerzucają duże ilości zdjęć, ale także innym, którzy tak jak ja, umieścili tam specjalną kartę rozszerzającą pojemność pamięci masowej komputera. W gnieździe kart SD w moim MacBooku Air siedzi karta o pojemności 256 GB, na której trzymam np. bibliotekę iTunes. W nowych MacBookach Pro takie rozszerzenie nie będzie możliwe. Oczywiście, w internetowym sklepie Apple można już kupić odpowiedni czytnik kart pamięci SD, podłączany do gniazda USB-C. To kolejna przejściówka. Jej cena to bagatela 229,95 zł. W sklepie internetowym jest też przejściówka z USB-C/Thunderbolt 3 na Thunderbolt 2. Cena to tylko 249 złotych.

Adapter

Prawie był zapomniał o portcie HDMI, który także zniknął. Zawsze jednak można tem zaradzić... odpowiednią przejściówką. Ta dostępna jest już od dawna, bo stworzona została przede wszystkim z myślą o 12-calowych MacBookach. Dzięki niej użytkownik zyska nie tylko gniazdo HDMI, ale także klasyczny port USB i port USB-C. Cena? Tylko 349 zł. Jestem zdania, że to właśnie ta przejściówka jest optymalnym rozwiązaniem dla użytkowników nowych MacBooków Pro.

Adapter

Można oczywiście sumować cenę wszystkich przejściówek i rzucać krzykliwymi tytułami, że do nowego MacBooka Pro trzeba będzie z marszu dokupić przejściówek za ponad 1000 złotych. Osobiście uważam, że mało kto będzie potrzebował więcej niż jednej, zwłaszcza jeśli zdecyduje się na tą ostatnią z trzeba portami.

Apple kolejny raz zdecydowało się na radykalny krok, który wyprzedza trochę sam rynek. I choć nie mam wątpliwości, że prędzej czy później USB-C stanie się jedynym obowiązującym standardem to fakt pozostaje jednak faktem. W ofercie Apple mamy kolejne urządzenia do których prędzej czy później trzeba będzie dokupić jakąś przejściówkę.