Testy wytrzymałości czy tylko zabawa w niszczenie?
Jak co roku, krótko po premierze nowych modeli iPhone'ów, urządzenia te poddawane są przeróżnym testom wytrzymałościowym. Nie inaczej jest tym razem.
Przez lata można było oglądać jak iPhone'y, a także iPady zanurzane są w wodzie, a nawet gotowane, upuszczane na twarde powierzchnie, wyginane (przede wszystkim modele 6 Plus), a także rozjeżdżane przez samochody osobowe, ciężarówki, czołgi czy rozstrzeliwane za pomocą broni palnej. Pamiętam też film, na którym jeden z producentów akcesoriów włożył iPada do lawy wylewającej się z jednego z hawajskich wulkanów. Najbardziej chyba znanym "testem" wytrzymałości, nie tylko z resztą iPhone'ów, jest cykl reklam pewnego blendera pod tytułem "Will it blend", w ramach których zmielono w nim wiele smartfonów.
W przypadku iPhone'a 7 są już pierwsze tego typu testy. iPhone 7 został zanurzony na głębokość 10,5 metra i uległ tylko nieznacznym uszkodzeniom, które nie przeszkadzały zbytnio w jego użytkowaniu. Wygrał przy tym z Galaxy S7, w którym po zanurzeniu na tą głębokość przestał działać ekran i kilka innych elementów. Pytanie tylko, kto o zdrowych zmysłach będzie nurkował ze swoim iPhone'em lub Galaxy Note 7 na taką głębokość? Wodoodporność tych urządzeń ma zabezpieczyć je przed uszkodzeniem wskutek przypadkowego znalezienia się w wodzie do głębokości 1 metra, np. w basenie, w wannie czy w toalecie (tak zdarzają się przypadki wrzucenia telefonu do sedesu). Nie widziałem rekreacyjnego basenu o głębokości 10,5 metra. Przypomnę, że odpowiada to mniej więcej wysokości trzeciego piętra w bloku mieszkalnym.
Owszem, jestem w stanie docenić tego typu test, gdyż pokazuje, że nawet jeśli iPhone wpadnie nam do basenu o głębokości 4,5 czy 5 metrów, to jest szansa, że wyciągniemy go z wody bez szwanku. Zupełnie nie jestem w stanie doszukać się sensu w teście wytrzymałościowym polegającym na zrzuceniu iPhone'a 7 z helikoptera. Nie trzeba być ekspertem, by wiedzieć, że iPhone, czy inny smartfon może ulec uszkodzeniu mechanicznemu, kiedy wypadnie z dłoni i uderzy w twardą powierzchnię. Wiele zależy od tego jak upadnie, ale i tak często kończy się to rozbitym przednim panelem. Skoro urządzenie narażone jest na tego typu uszkodzenia przy upadku ze stosunkowo niewielkiej wysokości, to łatwo się domyślić, że upadek z wysokości kilkudziesięciu metrów nie skończy się za dobrze.
Wydaje mi się, że część tego typu testów ma na celu jedynie spektakularne unicestwienie urządzenia. Czym bardziej się wygnie, czym bardziej popęka lub rozpadnie się na kawałki, tym lepiej dla autora takich testów i tym większa uciecha oglądających.
O tym rozmawiamy w dzisiejszym odcinku MyApple Daily.