EkoPC - czyli redukcja CO2
Po raz kolejny pragnę napisać o ekologii w dziedzinie IT. Konkretnie w kategorii komputeryzacji. Wspomniałem o tym przy okazji akcji wymiany komputerów, wymyślonej przez Intela. Dzisiaj pragnę poruszyć jeszcze sprawę wycofania i przywrócenia Apple do certyfikacji EPEAT.
Dlaczego znowu o ekologii?
Czy jestem natarczywym działaczem "zielonego pokoju" na świecie? Chcę ratować delfiny, orki, czy misie panda? Na szczęście dla mnie nie. Bardziej przejmuję się tym, że co chwilę słyszę o ograniczaniu produkcji CO2, o nowych filtrach w samochodach, o karach za kopalnie węglowe (akurat nasz kraj stoi węglem) i różnych cudach na kiju. Co bardziej irytujące, często informacje ekologów nie pokrywają się ze stanem faktycznym i badaniami naukowców. Nie neguję, że auta produkują CO2 i w Chinach, czy nawet Kielcach na co dzień chodzimy w smogu, który jest widoczny gołym okiem. Nie zmienia to jednak faktu, że do wytwarzania ogromnych ilości CO2 przyczyniają się również wulkany, czy po prostu wszelkiej maści przyroda.
Zostawcie lasy tropikalne
Pamiętam jeszcze z podstawówki jak tłuczono nam, że Amazonia jest płucami ziemi. Drzewa pochłaniają CO2 i koniec. Nic więcej. No może jeszcze kwiatki w doniczkach. Tymczasem, poza szkołą można dowiedzieć się czegoś zupełnie innego - część CO2 pozostaje w atmosferze, część pochłaniają lasy/lądy, natomiast 2/3 pochłaniają oceany. Tam proces jest dość skomplikowany i nie będę go tłumaczyć (można wygooglować). Sumarycznie węgiel w oceanach jest składowany w najbardziej przyjazny dla nas sposób, a tlen, po prostu wydzielany na powierzchnię.
Oczywiście, że nie możemy dowolnie wycinać całych lasów tropikalnych, czy też zbyt wielu drzew w parkach krajobrazowych, ale nie dajmy się zwariować w tym wszystkim.
Ekologia by HP
Do napisania w tym temacie popchnęło mnie działanie serwisu firmy HP, który działa we wzorowy sposób jeśli chodzi o obsługę. Przynajmniej w kategorii sprzętu klasy biznes i serwer, z którym mam do czynienia.
Jeden z komputerów, który przygotowywałem dla klienta nie czytał kart SD. Ten czytnik jest kompletnie niepotrzebny i nikt w tym komputerze nigdy go nie użyje, chyba, że trafi kiedyś w prywatne ręce. Jakkolwiek, kiedy sprawdzam sprzęt dla klienta, sprawdzam wszystko i wszystko musi działać. Po otwarciu skrzynki odpiąłem złączkę czytnika i okazało się, że jeden z pinów jest złamany i został w gnieździe. Prosta sprawa i gdyby nie gwarancja, po prostu bym wlutował nowy pin, żeby nie zawracać sobie tą sprawą głowy. Zamówiłem serwisanta, który pojawił się następnego dnia na wymianę płyty głównej. Wspomniany pracownik HP ”nie potrafił” udzielić mi informacji co się dzieje ze ”zużytym” sprzętem. Dał mi jednak do zrozumienia, że ta płyta idzie do recyklingu, czyli najprościej ujmując, na śmieci. Nowa, sprawna płyta główna z ułamanym pinem idzie do śmieci...
Co więcej, ta procedura pojawia się u wszystkich wiodących producentów sprzętu komputerowego. Jeśli uszkodzony zostanie jakiś element płyty głównej, od razu cała idzie do wymiany. Taka po prostu jest polityka aktualnych pionierów branży PC.
Tutaj ciekawy film o naprawie Macbooka, który kwalifikuje się do wymiany płyty, zamiast drobnej naprawy:
Miniaturyzacja gwoździem do trumny
Po części za to zjawisko odpowiedzialna jest miniaturyzacja, jak w sprzęcie mobilnym - MacBook, Surface Pro, iPhone, Nexus, czy iPad. Po części jest to chęć maksymalizacji zysków, jak użycie nietypowego złącza PCIe do dysków w MacBookach Pro. Smartfony, jak i tablety (MacBook, to taki tablet z klawiaturą), są tak uszczuplone, że zrozumiałe jest dla mnie, że wszystko jest polutowane na jednej płycie.
Miniaturyzacja sztuczna, jak wlutowanie pamięci RAM do Mac mini, jest ewidentnym krokiem nastawionym na maksymalizację zysków. Jeśli potrzeba więcej RAM, trzeba kupić nowy komputer. Do niedawna zupełnie niedostępne były zamienniki dysków SSD stosowanych w MBP i MBA po 2013 roku, co powodowało, że konieczny był ich zakup w serwisie Apple. Cena za dysk była niestety tak wysoka, że większość osób się na niego nie decydowała (ok. 2000zł za dysk 128GB). Wobec tego nieraz lepiej było kupić nowy komputer. Zaś nowy komputer nigdy nie będzie rozwiązaniem pro-ekologicznym.
EPEAT GOLD dla Apple
Wycofanie się Apple z certyfikacji EPEAT w roku 2012 było krokiem dziwnym i szybko się z niego tłumaczyli. Rezygnacja była owocem pojawienia się Retina MacBook Pro i braku możliwości jego prostej naprawy, jak i recyklingu. Przyklejono w nim baterię, szkło zintegrowano z klapą, a RAM i procesor wlutowano. Ktoś jednak nie przewidział jednej sprawy - na wniosek EPEAT, niektóre stany wydały zalecenie nieużywania sprzętu Apple w strukturach publicznych. Aby naprawić problem Bob Mansfield opublikował list otwarty w sprawie certyfikacji, jak tylko MBPr uzyskał odznaczenie GOLD. Ciężko było nie skomentować tego absurdalnego werdyktu podejrzeniem o odpowiednie dofinansowanie organizacji certyfikującej sprzęt IT. Do dzisiaj, przez rozwiązanie tamtej sprawy, nie traktuję żadnych certyfikatów na poważnie. Moim zdaniem, wszystko jest dzisiaj na sprzedaż.
Kiedy oddaję sprzęt do autoryzowanego serwisu, oczami wyobraźni widzę recykling... widzę jak dzieci w Indiach wytapiają z płyt głównych złoto, cynę i wszystkie inne wartościowe metale, używane do produkcji elektroniki. Różne dokumenty utwierdzają mnie tylko w tym myśleniu. Nie robi więc na mnie wrażenia, że sprzęt Apple jest „zielony” bo jest darmowy na Merkurym (Mercury free), czy też może go używać Splinter Wykidajło z Żółwi Ninja (Arsenic-free glass), bez obawy zatrucia.
Akcje Apple
Zastanawiam się jaki jest sens akcji zbierania przez Apple kasy na WWF. Czy wszystkie wzmianki o ekologii, a nawet podstrona poświęcona temu zjawisku w firmie z Cupertino, to faktycznie zabiegi mające na celu ochronę środowiska, czy jest to wyłącznie PR? To już musicie przemyśleć sami.
Wiem, że jedynie liznąłem temat, ale nie chcę was zbytnio zanudzać swoimi przemyśleniami. Będę je porcjował, dlatego możecie się spodziewać jeszcze jednego wpisu w tym temacie już niebawem. Ostatniego na razie.