Reklamy i subskrypcje to tylko kolejne punkty na liście problemów z App Store
Wczoraj wieczorem Phil Schiller ujawnił plany Apple dotyczące wprowadzenie zmian do App Store. Deweloperzy będą mogli wypromować swoje aplikacje w wynikach wyszukiwania, a także wprowadzić subskrypcyjny model ich sprzedaży. Ponadto skróceniu ma ulec czas weryfikacji zgłaszanych programów... i tak naprawdę to jedyna zmiana, o której mogę wyrazić się wyłącznie w pozytywny sposób.
Nie jestem deweloperem, ale bacznie przyglądałem się reakcji twórców aplikacji na słowa Schillera. W większości przypadków nie byli oni nastawieni wyłącznie optymistycznie, a raczej zaciekawieni zmianami dotyczącymi bądź co bądź ich sposobu zarabiania. Prawda jest taka, że model subskrypcyjny oraz możliwość wypromowania aplikacji w wynikach wyszukiwania były daleko na liście oczekiwanych przez środowisko deweloperskie zmian. O ile w ogóle znajdowały się na takiej liście.
Problemy związane z App Store dotyczą bowiem wielu innych aspektów szeroko rozumianego działania i funkcji tego sklepu. Deweloperzy tworzą bowiem programy dla użytkowników i to troska o nich – tego płacącego klienta – jest dla nich najważniejsza. Słuchając narzekań, dyskusji, uwag i wątpliwości twórców aplikacji można wyszczególnić kilka podstawowych problemów.
Gdzie jest możliwość przetestowania aplikacji przed zakupem, tak jak ma to miejsce w Google Play? Użytkownicy mający kupić tak zwanego kota w worku prędzej wstrzymają się z zakupem niż zaryzykują wydanie często niemałych pieniędzy. Może zasugerują się ocenami? Oby nie! Twórcy programów od lat zwracają uwagę na „problem jednej gwiazdki”. Aplikacja PCalc szkockiego dewelopera ma w swoim logo liczbę 42 nawiązującą do książek Douglasa Adamsa. Program wielokrotnie otrzymał najniższą notę od użytkowników... bo jego ikona nie pokazuje wyniku ostatniego działania. Jedyny ruch Apple, który nastąpił w tym temacie, był związany z zablokowaniem możliwości oceniania użytkownikom wersje beta systemu iOS.
Last day for the PCalc one-star t-shirt, act now! https://t.co/mRUY9z7DVe (USA) and https://t.co/Lx7VSKxamn (EU) pic.twitter.com/Vlz6FA93fm
— James Thomson (@jamesthomson) 18 maja 2016
To jednak nie wszystko. Deweloperzy w dalszym ciągu nie mogą zaoferować użytkownikom płatnych aktualizacji, co skutkuje często tworzeniem kolejnych wersji programu. Dzięki temu ograniczeniu korzystałem już z Tweetbota 2, Tweetbota 3, a teraz korzystam z Tweetbota 4. Z drugiej strony w dalszym ciągu brakuje zniżek - edukacyjnej, przy zakupach „hurtowych” itd. Utrudnione jest również ocenianie aplikacji - zamiast przenoszenie użytkownika do App Store wystarczyłby zwykły interaktywny baner z polem na ocenę i komentarz. Wreszcie kontakt z deweloperem, który może odbywać się wyłącznie za pośrednictwem jego strony internetowej, a mógłby być tak pomocny i przynoszący ogromne korzyści dla obu stron, gdyby App Store oferowało wygodne narzędzia do komunikacji.
Na liście problemów od lat znajdował się czas oczekiwania na weryfikację zgłaszanej do App Store aplikacji lub nawet aktualizacji. Problem został ostatnio w dużej mierze zażegnany (90% aplikacji zatwierdzanych lub nie w ciągu dwóch dni), ale urodził kolejny, mniejszy - wydłużył się czas oczekiwania na weryfikację aplikacji zgłaszanych do platformy testowej TestFlight. Poskutkowało to tym, że deweloperzy coraz rzadziej z niej korzystają wybierając inne rozwiązania, jak na przykład HockeyApp. Jednak zarówno TestFlight jak i App Store mają jeden wspólny problem - brak porządnych narzędzi analitycznych. Wyciąganie wniosków z tego typu wyników i raportów może okazać się kluczowe dla usprawniania aplikacji.
Na koniec nie sposób nie wspomnieć o wyszukiwarce w App Store, która jest po prostu kiepska. Ma się to rzekomo zmienić na lepsze, ale w obecnej sytuacji użytkownicy mają problem ze znalezieniem odpowiednich aplikacji. Wprawdzie deweloperzy mogą ustawić słowa kluczowe związane ze swoim programem, ale nie przynosi to zwykle efektu. Skutkuje to ustawianiem nazw pokroju „Aplikacja - zdjęcia, kolaże, rysunek”. Często zawodzi również autokorekta, tak przydatna w wyszukiwaniu aplikacji, której nazwy nie pamiętamy dokładnie. Skutek - najpierw sprawdzamy jej dokładną pisownię w Google, bo nie mamy pewności, czy kolega polecał nam „Snapchata” czy „Smapczata”.
Z całą pewnością nie wymieniłem wszystkich problemów deweloperów i użytkowników związanych z App Store. Obawiam się, że wprowadzenie subskrypcyjnego modelu płatności (oczywiście opcjonalnego) oraz możliwości reklamowania aplikacji tylko wydłuży listę niedogodności, z którymi wielu z nas się styka. Niemniej jednak trzymajmy kciuki, aby Phil Schiller prowadził wirtualny sklep Apple w dobrym kierunku. Z korzyścią dla wszystkich.