Wystaw język! Czyli o najbardziej zadziwiającym komputerze Apple
Pamiętam jak dziś… 7 stycznia 2002. Wieczorem miało się odbyć wystąpienie Jobsa na corocznej konferencji Macworld. W mailowej liście dyskusyjnej apple-pl „Szarlotka” już tradycyjne tematy przeplatały się z przemyśleniami nad tym, czym nas Apple zaskoczy. Skoro świt, o 7.12, „dac” napisał: „Nowy iMac. Jeśli nie możecie się już doczekać.... to wejdźcie na www.timecanada.com”.
Przeciek.
Jeszcze przez czas jakiś na wskazanej przez „daca” stronie „wisiała” okładka najnowszego „Time'a”, na której uśmiechnięta twarz Jobsa widniała na ekranie LCD czegoś dziwnego. Było to jakby pół kuli z ramieniem, na którym umieszczono monitor LCD. Wszyscy oczekiwali premiery nowego iMaca. Oczekiwano wersji z monitorem LCD (poprzednie były zintegrowane z monitorami CRT) oraz z procesorem PowerPC G4. Jednak nikt nie spodziewał się komputera w tak szokującej postaci! Kolejne maile w tym wątku na przemian podziwiały pomysł oraz podawały w wątpliwość autentyczność tego zdjęcia. Krzysztof (nasz list-owner) napisał: „Ciekawi mnie tylko, czy to prawda, czy znowu jakowaś podpucha…” Mój komentarz zaraz potem: „I znowu Apple wykręciło numer! Nikt się takiego rozwiązania nie spodziewał — inne kształty mogłyby się wydawać praktyczniejsze (pod względem objętości), ale pewnie mniej wygodne. Troszkę przypomina takie stare, dostępne w Polsce (lata 60.) telewizory — kinol prawie goły na nóżce i pod spodem pudełko :)”. Zaraz po mnie kontratak Cezarego: „Szokujący to dosyć eufemistycznie powiedziane, ja takiego bzdeta dawno nie widziałem. Za komuny rzemieślnicy w Polsce mieli lepsze designy. Nie wierzę, żeby to zrobili ludzie Jobsa. Kaktus mi na ręce wyrośnie”. Jeszcze przed konferencją padło kilka zakładów o to, czy Apple ośmieliło się stworzyć coś takiego i wprowadzić do sprzedaży.
Szok.
Konferencja zaczęła się pod wieczór (naszego czasu), pierwszą radość sprawiło nam nowe oprogramowanie, w tym iLife, oraz iBook 14". Potem, jak u Hitchcocka, napięcie rosło. Jobs najpierw przedstawił parametry nowego iMaca. Zgodnie z oczekiwaniami dostał on PowerPC G4 700 lub 800 MHz, monitor LCD i dobrą kartę graficzną, ale nadal nie znaliśmy jego wyglądu, a Jobs robił sobie żarty, pokazując obrazek z obciętym tyłem standardowego iMaca. Po chwili jednak spod sceny wyłonił się postument, a z niego powoli wysunął się iMac G4… dokładnie taki jak na zdjęciu w „Timie”… i kilka flaszek dobrych trunków zmieniło właścicieli.
Powody.
Już podczas prezentacji Jobs wymieniał wiele powodów, jakie zadecydowały o takim wyglądzie nowego iMaca. Po pierwsze nie chcieli kompromisów, a instalowanie komputera w pozycji pionowej, choć teraz jest całkowicie normalne, wtedy powodowało problemy z chłodzeniem i napędami. Po drugie — ergonomia. W postaci „słonecznika” czy „lampki” iMaca zdecydowanie łatwiej dostosować do wygodnej pracy. Ekran można było przestawiać w szerokim zakresie, zarówno w pionie, jak i na boki. Ten komputer naprawdę był bardzo wygodny, a napędy umieszczone poziomo mogły pracować z maksymalną dostępną wtenczas prędkością. W półkuli komputera na dole znajdowała się płyta główna, nad nią napęd DVD, powyżej dysk twardy i na szczycie wentylator, co dodatkowo ułatwiało chłodzenie. Komputer przy swojej konfiguracji nie był specjalnie kosztowny (1299 $), choć wyraźne droższy niż poprzednik – iMac G3, przez jakiś czas sprzedawany równolegle z iMakiem G4.
Do legendy przeszła reklama „słonecznika”, na której pokazuje on język. Językiem jest wysunięta tacka na płytę DVD, a dolną wargą klapka osłaniająca napęd. Można ją zobaczyć, wpisując w przeszukiwarkę np.: „Apple - iMac G4 Lamp ad (2002)”.
Był to chyba najbardziej bezkompromisowy, ale przy tym ogromnie wygodny w użytkowaniu komputer Apple, będący w masowej sprzedaży. W ofercie utrzymał się dość długo, bo przez prawie trzy lata. Przez ten czas wypuszczono jego trzy wersje różniące się ekranem (15", 17", 20") oraz konfiguracją sprzętową od 700 MHz po 1,25 GHz, z różnymi napędami oraz kartami graficznymi.
Niestety.
Sam niestety nie miałem tego komputera, ale często zdarzało mi się pomagać przy jego konfiguracji i rozbudowie. Pamięć była dość śmiesznie rozwiązana, bo na płycie główniej znajdował się jeden slot (zapełniony) na dużego DIMM'a 168 pinów, ale dla użytkownika był dostępny, po odkręceniu denka, pusty slot SO-DIMM (jak w notebookach). Od spodu również można było zainstalować kartę WiFi AirPort. Komputer kupowało się z myszką optyczną Apple ProMouse w zestawie, a klawiaturę „luzem”. Uzupełnieniem były wspaniałe głośniki w formie przeźroczystych kul (zawarte w droższych konfiguracjach) Apple Pro Speakers, zaprojektowane we współpracy z Harman Kardon. Naprawdę, jak na rozmiary, grały wspaniale! Niestety miały nietypowe złącze, bo wymagały wzmacniacza mocy w komputerze. Był on w wyposażeniu właśnie iMaca G4 i paru modeli PowerMac G4 i Cube. Istniała możliwość uzupełnienia ich głośnikiem niskotonowym, też przeźroczystym, podłączanym przez USB.
Apple zrobiło dużo nietypowych konstrukcji. Wiele z nich zrewolucjonizowało rynek, nie tylko komputerów. Przykładem niech będzie iMac G3. To po jego rozpowszechnieniu zaczęły znikać z komputerów stacje dyskietek, a pojawiły się porty USB (znane teoretycznie już wcześniej). Dodatkowym efektem był wysyp wszelkiej maści urządzeń w przeźroczystych obudowach. Kolejny przykład to słynny Cube. Był śliczny, ale sprawiał problemy (miał pasywne chłodzenie i kłopot z włącznikiem „bezdotykowym”), a cena była dość wygórowana. Obudowy PowerMac G4, G5 i Mac Pro też miały nieprzeciętny wygląd, przy ogromnej funkcjonalności. Jednak to iMac G4 „słonecznik” moim zdaniem zasługuje na miano największego majstersztyku w projektach Apple, jednocześnie niebudzącego zastrzeżeń funkcjonalnych.
Zdjęcia iMac G4 z archiwum autora. Otwarcie pierwszego salonu iSpot we Wrocławiu (kwiecień 2002). Zdjęcie Time zrobione podczas MacWro.