Cudo z odzysku, czyli Spartacus: Mac na 20-lecie Apple
Prawie każdy z miłośników Apple zna nazwę „Twentieth Anniversary Macintosh” vel „Spartacus”. Był to komputer specjalnie opracowany, aby uczcić dwudziestolecie firmy Apple. Jednak jego premiera wcale nie odbyła się 1 kwietnia 1996 roku (przypomnę, że Apple zostało oficjalnie założone w prima aprilis 1976 roku), ale rok później, 20 marca 1997.
Apple świętowało jubileusze na różne sposoby. Teraz w kwietniu swoje czterdziestolecie uświetniło wywieszeniem pirackiej flagi na jednym z trzech masztów przed główną siedzibą, zupełnie takiej samej, jaką wywieszano za czasów, gdy Jobs pracował ze swoją ekipą nad pierwszym Macintoshem. Dla użytkowników serwisu Apple Music udostępniło specjalną listę czterdziestu piosenek na czterdziestolecie Apple, przy której to liście piszę ten artykuł, choć wcale mi się specjalnie nie podoba.
Decyzję o świętowaniu dwudziestolecia założenia firmy podjęto na początku 1996 roku, gdy Apple znajdowało się w kiepskiej sytuacji finansowej, rozpaczliwie poszukiwało nowych dróg rozwoju oraz następcy swojego dość już przestarzałego systemu operacyjnego. Zaowocowało to wykupieniem firmy NeXT Steve'a Jobsa z nim samym na czele. Jak to często bywa w kryzysowych sytuacjach, świętować postanowiono „z przytupem”, wypuszczając specjalny model komputera, który miał wyglądem wyprzedzać swój czas.
Teraz mała dygresja. „Spartacus” nie był jedynym jubileuszowym, wyjątkowym komputerem Apple. Wcześniej na dziesięciolecie Macintosha (1994 rok) pojawiła się specjalna wersja PowerBooka 170 w białej obudowie. Barwa obudowy to była jedyna różnica względem modelu seryjnego, ale skrajnie limitowana ilość egzemplarzy w tym kolorze, ponoć nieprzekraczająca setki sztuk, spowodowała, że jest on prawdziwym „białym krukiem”. Jego wartość może wielokrotnie przekraczać cenę „Maca na dwudziestolecie”, którego można obecnie kupić zależnie od stanu od 1000 $ do 4000 $. Jako ciekawostkę dodam, że PowerBook 170 miał również limitowaną wersję kolorową wykonaną dla japońskiej, żeńskiej ligi golfa. Te bardziej popularne od białego „Macintosha na dziesięciolecie” kolorowe egzemplarze osiągają na serwisach aukcyjnych ceny powyżej 6000 $.
Wracając do „Spartacusa” - projektanci Apple nie mieli wiele czasu na opracowanie „futurystycznego” komputera, ale na szczęście w dziale projektowym, którym już kierował Jonathan Ive, było gotowych kilka wizjonerskich opracowań. Wybrano jeden z najbardziej nietypowych projektów (przypomnę, że to 1996 rok), czyli komputer zintegrowany z monitorem LCD, wzbogacony o wiele dodatkowych, wręcz luksusowych funkcji. Zauważcie, że sporo z jego specyficznych cech powróciło we współczesnych modelach Maców. „Spartacus”, czyli w skrócie TAM, jest jednym z pierwszych „dużych” projektów Jonathana Ive'a. Komputer zamknięty razem z monitorem LCD 12,1" w stosunkowo płaskiej (8 cm) obudowie wyróżniał się atrapami głośników po bokach monitora, klapką napędu CD oraz - co najbardziej charakterystyczne - niskotonowym głośnikiem, w którym został umieszczony również zasilacz dla całego Macintosha. System dźwięku opracowała firma Bose i zrobiła to bardzo dobrze. Wyjątkowa była również klawiatura z podkładkami pod nadgarstki wykończonymi skórą oraz gładzikiem zamiast myszki, który można było wyjmować z klawiatury i kłaść obok niej. Duży nacisk położono na wygodę użytkowania i funkcjonalność, np. gdy klawiatura nie była używana, można ją było schować pod komputerem, zachowując dostęp do gładzika. Zadbano również, aby dźwięk startowy był unikalny. Żaden inny Mac nie wydawał takiego „gongu” przy uruchamianiu jak TAM.
W tej oryginalnej obudowie umieszczono „wnętrzności” w zasadzie żywcem przeniesione z PowerMaca 5500 kierowanego na rynek popularny. Procesor PowerPC 603ev, 32 MB pamięci RAM rozszerzalne do 128 MB, kartę graficzną z 2 MB VRAM umiejącą na wbudowanym ekranie 800x600 pikseli wyświetlać tysiące kolorów, dysk IDE 2 GB, stację dyskietek SuperDrive, CD-ROM 4x pionowy z klapką. Nie było to nic nadzwyczajnego, ale wystarczało do komfortowej pracy. Dodatkowo komputer można było rozbudować dzięki slotowi na jedną 7" kartę PCI, ale powodowało to jego pogrubienie, bowiem trzeba było wymienić tylną pokrywę na wypukłą, dołączoną do zestawu. Slot komunikacyjny już firmowo Apple zapełnił modemem GeoPort opisywanym w 8 numerze MAM. W standardzie instalowano też tuner TV, tuner radiowy i wejście wideo S-VHS. Nie zapomniano o pilocie na podczerwień i guzikach na froncie obudowy do sterowania „multimediami”.
„Spartacusa” oferowano tylko w USA, Japonii, Niemczech, Francji i Wielkiej Brytanii. Do sprzedaży trafiło trochę ponad 11 000 sztuk. Początkowa cena sięgała 7500 $, ale po roku spadła do około 2000 $. Tych, którzy kupili TAM w początkowej wysokiej cenie, Apple pocieszał darmowym PowerBookiem.
Pierwsze i jedyne osobiste spotkanie z TAM miałem podczas Mac Warsztatów w Międzybrodziu Żywieckim w 1999 roku. Choć przy moim ówczesnym PowerBooku G3 osiągi „Spartacusa” były już mizerne, to wciąż wyjątkowe wrażenie sprawiał wygląd, jakość wykonania i dźwięk. Każdy chciał posłuchać z niego muzyki i zrobić sobie przynajmniej kilka zdjęć. Niestety mój aparat cyfrowy miał wtedy matrycę poniżej 1 megapiksela. Białego PowerBooka 170 widziałem prawdopodobnie tylko raz… w filmie „Ucieczka z L.A.”, ale pamięć może mnie mylić.
„Spartacus” swoją formą o wiele lat wyprzedził rynek. Kolejny stacjonarny komputer Apple z wbudowanym monitorem LCD miał pojawić się dopiero w 2004 roku (iMac G4). Choć ani nie był najrzadszym, ani nie jest obecnie najdroższym „zabytkowym” Makiem, to jest jednym z najbardziej spektakularnych modeli komputerów, jakie wyprodukowano, i pierwszym popisowym dziełem Jona Ive'a, a echa tej konstrukcji widzimy do dziś, również w najnowszych dziełach Apple.