Apple TV wczoraj i dziś oraz kolejne moje wstydliwe wyznanie
Od kilku tygodni najbardziej gorącym tematem jest nowy iPhone 6s i jego większy brat. Jest to całkowicie zrozumiałe, bo zastosowane w nich rozwiązania i technologie są wręcz rewolucyjne. Zwłaszcza 3D Touch, znacznie wydajniejszy procesor A9 i kamera. Ale zapewniam Was, że jesień i święta będą należeć do Apple TV!
Apple TV - kto wie, czy nie bardziej niż blokowanie reklam w iOS 9 - powoduje silny ból głowy zarządu Google'a i ma dużą szansę wywołać spore zamieszanie, nie tylko na rynku mediów, ale i u reklamodawców. Niestety pośrednio oberwie się też blogerom.
Sam sukces Apple TV w dużej mierze zależy od deweloperów, ponieważ prawdą jest to, co na wrześniowej konferencji powiedział Tim Cook: „przyszłość telewizji to są aplikacje”. Nie rzucał słów na wiatr, bo postanowił rozlosować wśród zarejestrowanych programistów z 22 krajów deweloperskie zestawy Apple TV na grubo ponad miesiąc przed oficjalną jego premierą. Wybrańcy mogli wykupić Apple TV za równowartość 1$, zobowiązując się do niepublikowania zdjęć ani recenzji czy opisów nowego ATV do czasu udostępnienia oficjalnej wersji oprogramowania. W gronie tych szczęśliwców znalazłem się i ja. Wywołało to spore zamieszanie, bo od około 10 lat nie mam telewizora i nie chciałem go mieć, a Apple przymusiło mnie do szybkiej zmiany postanowień. Dodatkowo założony kaganiec „cenzury” deweloperowi–blogerowi–redaktorowi doskwiera jak mało komu. Przy okazji dziękuję koledze @scanner_pl za błyskawiczną reakcję i pomoc z „ekranem” do ATV.
O tym, dlaczego jestem niemal pewien, że Google patrzy krzywym okiem na nowe Apple TV, powiem teraz tylko tyle, że nie bardzo będzie mógł wyświetlać na nim swoje reklamy AdSense, a na pewno nie w formie webowej. Więcej napiszę, kiedy tylko kaganiec zostanie poluzowany.
Apple TV wywołuje u mnie „brudne myśli”, bo chciałoby się użyć go wbrew woli i licencji Apple. Jak wiecie, jestem gorącym zwolennikiem wykorzystania procesorów Apple na bazie ARM w komputerach. Nowe ATV wyposażone w procesor A8 (jak iPhone 6) i 2 GB RAM oraz komplet złączy potrzebnych komputerowi (HDMI, Ethernet, USB, WiFi 802.11ac, Bluetooth), mogłoby takim komputerem się stać. Nie ustępowałby on prędkością pracy znanym nam, mniej więcej trzyletnim Macom mini. Pamiętajcie, że OS X w wersji na Intela był latami potajemnie rozwijany, a plotki o nim wyciekły dopiero na kilka miesięcy przed oficjalną zapowiedzią. Idę o zakład, że w Tajnych Laboratoriach Apple już mają rozwijany równolegle do wersji intelowej OS X na procesory A (ARM).
Kiedyś było inaczej.
Pierwszym i jak na razie jedynym urządzeniem Apple, jakie „hakowałem”, było właśnie Apple TV… pierwsze Apple TV. Zdarzyło się to jakoś jesienią 2007 roku. Ówczesne Apple TV było funkcjonalnie mocno ograniczone. Choć miało wbudowany dysk 40 GB, to początkowo wymagało do prezentowania treści obecności w sieci lokalnej włączonego komputera z iTunes. Zmieniło się to na początku 2008 roku wraz z nowym oprogramowaniem, które pozwoliło na samodzielne kupowanie, wypożyczanie i oglądanie treści z iTunes Store oraz niewielkiej ilości innych serwisów (jak Flickr). Do pierwszego Apple TV przylgnęło określenie „Hobby Jobsa”.
Zewnętrznie wyglądało jak spłaszczony Mac mini. Wyróżniało go logo na górze obudowy i zestaw złączy z tyłu. Najbardziej charakterystyczne z nich to HDMI (wówczas nowość i rzadkość), wideo YPbPr na trzech złączach Cinch, dwa Cinche stereo i wyjście optyczne dźwięku. Było też USB i Ethernet oraz w środku WiFi. Złącza zajmowały całą tylną ściankę. Kupujący poza ATV dostawał tylko pilota na podczerwień podobnego do stosowanych z ATV 2. i 3. generacji oraz dodawanego przez jakiś czas do komputerów Apple, aby obsługiwać „Front Row”.
Wewnątrz obudowy znajdował się komputer na bazie Intel M 1,0 GHz z zalutowaną na stałe pamięcią RAM 256 MB i kartą graficzną GeForce Go 7300 z 64 MB VRAM. Nawet wtedy było to bardzo mało. Ówczesne komputery Apple przychodziły z minimum 512 MB RAM. Jak się okazało, ATV pracowało pod kontrolą okrojonego Mac OS X 10.4.7.
Stosunkowo niska cena (300 $ przy 800$ za Maca mini) spowodowała, że Apple TV stało się pożywką dla wszelkiej maści eksperymentatorów. Choć jego oryginalny system nie pozwalał na żadną formę instalowania programów czy rozszerzeń, to powstało całkiem sporo dodatków przygotowanych na „zhakowane” egzemplarze. Podobnie dzieje się to obecnie z niechlubnym Jailbreakiem. Jednak procedura „hakowania” była całkiem inna i nie mógł się za nią zabrać pierwszy lepszy absolwent gimnazjum.
Po pierwsze należało mieć dostęp do dysku, czyli trzeba było rozkręcić Apple TV. Dysk trzeba było wymontować i podłączyć na przykład do mostka USB – ATA (to były jeszcze dyski IDE, a nie SerialATA) lub umieścić w obudowie zewnętrznej na takie dyski. I nie był to koniec problemów.
Pierwsze komputery z procesorami Intela Apple wprowadził dopiero rok wcześniej. Wraz z nimi pojawiły się zmiany na dyskach twardych. Dyski musiały być formatowane w układzie partycji GUID, a nie Apple Partition Map jak za czasów PowerPC i Motoroli. Do tego pojawiła się partycja EFI przeznaczona dla oprogramowania uruchamiającego system. I to już powodowało pewne zamieszanie w początkowym okresie. Z Apple TV pierwszej generacji było jeszcze gorzej.
Jego dysk był podzielony na cztery partycje: EFI, Recovery (kompletna kopia czystego systemu), OSBoot (właściwy system), Media (do przechowywania danych). Aby wymienić dysk na większy lub dokonać zmian w systemie, trzeba było zrobić za pomocą „zaklęć” w terminalu kopie wszystkich partycji. Następnie przygotować nowy dysk, dzieląc go odpowiednio na partycje, oraz wgrać sektor po sektorze skopiowaną zawartość. Jeżeli chcieliśmy dokonać zmian w systemie, można było skorzystać z gotowych przeróbek dostępnych w sieci.
Nie miałem własnego Apple TV (nie widziałem dla niego zastosowania u mnie w domu), ale znajomy poprosił mnie o „przerobienie” jego egzemplarza, tak aby dawało się odtwarzać filmy z dowolnego źródła, i wymianę dysku na większy. I to na jego wyraźne życzenie dokonałem tego „czynu hakerskiego”. Zabieg udał się „już” za trzecim podejściem i to tylko dzięki szczegółowej instrukcji. Cała zabawa trwała wiele godzin (samo przegrywanie danych zajmowało trochę czasu). Efektem była możliwość instalowania dodatków, które pojawiały się jako nowe funkcje w oryginalnym menu Apple TV. Uruchomiłem w ten sposób odpowiednik MPlayera. Udało się również podkładać polskie napisy, a wgrywanie filmów nie wymagało już transmisji za pomocą iTunes.
Niektórzy przerabiali Apple TV na „normalne” komputery z pracującym pełnym Mac OS X 10.4. Niestety z powodu małej ilości pamięci RAM i niewydolnego procesora nie nadawały się one do pracy, a nawet przeglądanie internetu było na nich katorgą.
Po tej małej wycieczce historycznej wracam do dopieszczania mojego programu na Apple TV (i iOS też): Radio on TV, który Wam polecam ;-)