W środę Apple zaprezentowało swój najnowszy produkt − iPad − obsługiwany za pomocą dotyku tablet. Urządzenie pozwala na niewiarygodnie łatwe korzystanie z obecnie najczęściej używanych aplikacji. I właśnie dlatego iPad będzie ogromnym sukcesem Apple. Bez cienia wątpliwości.
Środowa premiera była długo wyczekiwana. Pogłoski o tym, że Apple pracuje nad tabletem pojawiały się w prasie od 2008 roku. Przed premierą dział PR Apple zrobił swoje. Praktycznie codziennie portale internetowe publikowały kolejne spekulacje dotyczące nowego produktu.
W trzy dni po premierze, na forach internetowych przeważają komentarze rozczarowania: „netbooki mają więcej możliwości”, „po co kupować jeszcze jedno urządzenie, które nie robi nic, czego nie mógłbym zrobić na notebooku”, „strata pieniędzy, kolejny gadżet dla gadżeciaży, dobry do lansowania się w kawiarni, ale nie dający nic nowego”, „zbyt mało funkcji by zastąpił komputer” itp. Wypowiedzi kończą się długą listą funkcji, których iPad nie ma − z wielozadaniowością na pierwszym miejscu − najważniejszą funkcją, bez której współczesne urządzenie nadaje się od razu do kosza. Autorzy tych komentarzy nie rozumieją, jakie zastosowania Apple widzi dla iPada. Jest on bowiem perfekcyjnie przemyślanym urządzeniem, które doskonale przyjmie się na rynku tworząc nową, ogromną kategorię produktów. Być może któryś z konkurentów Apple zdąży urwać z tego ogromnego, tworzącego się tortu kilka procent. Patrząc jednak na zaawansowanie konstrukcji Apple, wydaje się to mało prawdopodobne. Takie jest moje zdanie i zamierzam je solidnie uargumentować.
Aby zdać sobie sprawę dlaczego iPad będzie takim sukcesem należy zrozumieć podejście Apple do projektowania urządzeń oraz fakt, że coraz bardziej zmienia się sposób, w jaki miliony ludzi korzystają z komputerów.
Proste i naturalne, czyli projekty Apple
Większość firm produkujących elektronikę stosuje dwie reguły. Reguła pierwsza: produkujmy tak dużo różnych modeli, by każdy klient znalazł dla siebie model z dowolną kombinacją parametrów, którą pragnie. W ten sposób zaspokoimy potrzeby każdego konsumenta. Reguła druga: do każdego urządzenia, w każdym segmencie cenowym wpychamy tak dużo funkcji, jak tylko się da. Dlaczego? Bo nasi marketingowcy będą mogli ogłaszać, że nasze urządzenie ma więcej funkcji niż urządzenia konkurencji.
Problem z takim podejściem jest zasadniczy. Firmy tworzone przez inżynierów wierzą, że użytkownicy chcą wybierać pomiędzy kombinacjami parametrów i rozważać, które zestawy funkcji są im bardziej przydatne. W końcu to właśnie robią inżynierowie. Jednak dla większości ludzi świat komputerów i urządzeń elektronicznych stał się zbyt skomplikowany, szczególnie w obszarze elektroniki. Niepotrzebnie skomplikowany.
Inżynierowie marzą o najnowszych technologiach, wyśrubowanych parametrach i kolejnych funkcjach w swoich urządzeniach. Gdy tymczasem miliony „zwykłych” użytkowników marzą, by urządzenie, które kupują było niezawodne i w prosty sposób pozwalało wykonać to, do czego zostało stworzone. Nad możliwości, których i tak nie potrafią wykorzystać, przedkładają intuicyjność, która pozwala im łatwo korzystać z danego urządzenia.
Ciekawą ewolucję przeszła fotografia cyfrowa. Początkowo miłośnicy fotografii cyfrowej dyskutowali o liczbie funkcji i parametrach technicznych kolejnych generacji aparatów cyfrowych. Trwał wyścig na megapiksele. Jednak większa liczba megapikseli w aparacie w żadnym wypadku nie gwarantuje dobrego zdjęcia. Dobre zdjęcie to uchwycony moment, grymas twarzy, rysujące się uczucie, sytuacja. Aparat oferując fotografowi skomplikowane systemy pomiaru światła, ustawiania ostrości, czułości itp. w rzeczywistości pomaga mu wykonać dobre zdjęcia. Sposób, w jaki aparat współpracuje z fotografem, w jaki wspiera go, stanowi o jego sile. I choć za dobrym zdjęciem kryją się skomplikowane systemy, to prawdziwej ocenie fotografów podlega sposób, w jaki aparat współpracuje z użytkownikiem. Jak narzędzie wywiązuje się ze swojej roli. Gdy ta współpraca przebiega sprawnie, intuicyjnie, efektem są udane zdjęcia. Fotografowie mówią: tym aparatem dobrze się robi zdjęcia. Najlepsze aparaty to nie te, które mają setki bezużytecznych funkcji w menu, ale te które dobrze współpracują z fotografem. A współpraca to ergonomia.
Od czasu swojego powrotu do Apple, Steve Jobs rozpoczął ciągły proces upraszczania produktów Apple i szukania najbardziej intuicyjnych rozwiązań. Szukania rozwiązań, które dobrze współpracują z użytkownikami. Wyczucie tego, co ważne dla użytkowników i na czym polega współpraca z urządzeniem, stanowi o sile produktów Apple. Jonathan Ive, główny projektant Apple, tak opisuje proces projektowania ostatnich MacBooków: „Gdy projektowaliśmy nowego MacBooka dopracowywaliśmy szczegół za szczegółem, upraszczając każdy element z korzyścią dla użytkownika. Jeśli coś nie jest absolutnie niezbędne, to tego nie ma.” Apple chowa przed użytkownikiem wszystko, co komplikuje korzystanie z produktu. Produkt jest dobry, gdy użytkownik zamiast zastanawiać się jak coś zrobić, po prostu korzysta z niego w intuicyjny sposób. Właśnie za takie podejście użytkownicy produktów Apple kochają tę firmę. I za to samo Apple jest tak znienawidzone, przez drugą grupę − która uważa, że firma z Cupertino zawsze wie lepiej, jak wszystko powinno działać, nie daje użytkownikom wyboru tylko narzuca rozwiązania, które uważa za jedynie słuszne.
Za co pokochamy iPada
Sposób, w jaki korzystamy z komputerów zmienia się. Komputery, jeszcze kilkanaście lat temu były domeną inżynierów zafascynowanych ich możliwościami. Dzisiaj są narzędziem milionów „zwykłych” ludzi, którzy wykorzystują je do bardzo nieinżynierskich rzeczy: przeglądania internetu, czytania i pisania maili, oglądania zdjęć i filmów, czasami napisania dokumentu, policzenia czegoś.
Nim spojrzymy, jak można korzystać z iPada, warto uświadomić sobie bardzo ważną rzecz. iPad nie zastępuje komputera stacjonarnego lub notebooka. Celem iPada jest udostępnienie „zwykłym” użytkownikom bardzo intuicyjnego, niezwykle funkcjonalnego rozszerzenia ich komputera − narzędzia do wykonywania tych czynności, do których najczęściej wykorzystują komputer: przeglądania internetu, czytania i odpowiadania na maile, przeglądania zdjęć i pokazywania ich znajomym, oglądania filmów itp. iPad ma uzupełnić i rozszerzyć możliwości komputera, a nie go zastąpić. I właśnie dlatego, że jest rozszerzeniem komputera z jakiego dzisiaj korzystamy, jest tak fascynujący.
Chcąc wykonać zadania wymagające komputera, będziemy nadal z niego korzystali: obróbka zdjęć, grafika i projektowanie, tworzenie muzyki. Praca z dokumentami: teksty, kilka otwartych okien przeglądarki naraz, arkusz kalkulacyjny, tworzenie prezentacji, animacji 3D, filmów itp. do tego wszystkiego lepszy jest komputer. iPad służy do czegoś innego − czeka wpięty w dock i zsynchronizowany z naszym komputerem, by... No właśnie, nakreślmy teraz najciekawsze scenariusze korzystania z iPada, za które miliony ludzi na świecie go pokochają.
W domu
Przeglądam Internet leżąc na kanapie w dużym pokoju, w łóżku, w ogrodzie na leżaku, znacznie wygodniej niż siedząc przed stacjonarnym komputerem lub trzymając na kolanach ciężkiego (w porównaniu z iPadem) notebooka. Chcę coś szybko sprawdzić w Internecie − sięgam po iPada, który uruchamia się w ciągu sekundy − sprawdzam i odkładam. Chcę sprawdzić, czy ktoś ze znajomych coś do mnie napisał − biorę iPada i przeglądam maile, odpisuję leżąc na kanapie.
Przychodzą do mnie znajomi − chcę im pokazać zdjęcia − biorę iPada, siadam obok i oglądamy razem zdjęcia. Mam ochotę sprawdzić nowe płyty. Biorę iPada i przeglądam iTunes, znowu na kanapie. Zamówić film z wypożyczalni. Obejrzeć zdjęcia kolegi na portalu internetowym. Zagrać w ulubioną grę. Sprawdzić mój kalendarz na jutro.
Wygodniej niż na komputerze, prawda?
Na wyjeździe
Wyjeżdżam na weekend do znajomych. Jeśli chcę pracować biorę notebooka, ale przecież nie jadę pracować − jadę na weekend odpocząć. Brać czy nie brać notebooka? Na weekendowy wyjazd iPad jest doskonały. Dzieci na tylnym siedzeniu samochodu przez całą drogę będą oglądały bajki. Na wyjeździe mogę przejrzeć Internet, sprawdzić pocztę, wygodnie przeczytać i odpisać na wiadomości. Przejrzeć mapę, sprawdzić odległości, znaleźć dobrą restaurację. Mogę obejrzeć film, jeśli pada deszcz, pokazać znajomym zdjęcia, podłączyć iPada do telewizora. Dzieci mogą na nim grać w gry.
Spotkanie biznesowe
Mogę wziąć na biznesowe spotkanie notebooka, ale czy nie łatwiej i wygodniej będzie mi zabrać iPada? Jeśli wszystko, co chcę pokazać mam przygotowane, nie potrzebuję notebooka. iPada mogę podłączyć pod projektor lub podać mojemu rozmówcy i pokazać: zdjęcia, projekty, teksty, slajdy z prezentacji. Jeśli w trakcie drogi na spotkanie uznam, że powinienem dokonać ostatnich korekt w dokumencie lub prezentacji, bez problemu zrobię to korzystając z pakietu iWork. Po spotkaniu mogę usiąść w kawiarni, sprawdzić pocztę i odpisać znajomym, przejrzeć Internet, przeczytać książkę. Czy na spotkanie muszę zabierać 2,5kg MacBooka Pro, gdy mogę wrzucić do torby 700g iPada?
Uświadomienie sobie, że iPad nie zastępuje komputera, jest kluczem do zrozumienia fenomenu tego urządzenia. Jest on bowiem doskonałym rozszerzeniem komputera, który już posiadamy.
Nastolatki kochają iPada
Im starsi jesteśmy, tym bardziej wykorzystujemy komputer do pracy, a mniej do interakcji społecznych. W wieku 14-18 lat komputer służy prawie wyłącznie do komunikacji z koleżankami i kolegami, krótkich maili, wpisów na twitterze i facebooku, wysyłania zdjęć, wspólnego grania i przeglądania youtube oraz internetu. Dla 16-latka iPad jest spełnionym marzeniem. Urządzenie waży o połowę mniej niż netbook, działa 10 godzin (a netbook pada po trzech) i uruchamia się w sekundę. Wszystko działa (a głupie Windowsy ciągle się zawieszają) i można zrobić 100% tego, do czego w tym wieku potrzebny jest komputer. Wrażenie na kolegach i koleżankach maksymalne. Jak będzie czuł się właściciel netbooka, gdy kolega obok wyjmie iPada i zacznie palcami rysować na ekranie serduszko dla koleżanki, a potem naciśnie wyślij i umieści je na facebooku, a następnie kilka razy dotknie ekranu, zacznie oglądać trailery filmów, by za chwilę zamówić bilety, wrzucić iPada do torby i pobiec z koleżanką do kina. Patrząc na swojego netbooka będzie czuł się gorszy. Przypomnijmy sobie fenomen iPoda. Kto w wielu 16 lat chciałby mieć innych odtwarzacz niż ten najfajniejszy, z super cool kółeczkiem i białymi słuchawkami? I komu przeszkadza brak fizycznej klawiatury, gdy najdłuższe teksty, jakie pisze 16-latek, mają długość wpisów na twitterze.
Na iPada pojawią się setki gier: szachy, warcaby, układanki, zręcznościówki, gry strategiczne, symulacje itp. Granie palcami na ekranie, przesuwanie pionków, figur wprowadza zupełnie nową jakość gry, nieznaną do tej pory w żadnym urządzeniu. Równocześnie setki programów będą oferowały możliwości do których obecny ekran iPhone'a jest po prostu za mały. Kilka z nich zmieni sposób, w jaki myślimy, o pracy z komputerem, dzięki ekranowi dotykowemu. Łatwiej to sobie wyobrazić, kiedy przypomnimy sobie, że jeszcze rok temu to, co w tej chwili jest możliwe na iPhonie, było nie do pomyślenia na żadnym telefonie komórkowym.
Nam − starszym osobom, trudno będzie oderwać się od naszych wielozadaniowych, pełno systemowych notebooków, na których pracujemy. A nastolatkowie będą się z nas śmiali − tata chodzi z tym starym, ciężkim notebookiem, na którym nic fajnego nie można zrobić i do tego ciągle szuka gniazdka, by się podłączyć.
Dla starszych iPad będzie funkcjonował jako mobilne rozszerzenie komputera. Dla nastolatków iPad to maksymalny wypas − urządzenie, na którym można zrobić wszystko to, co jest ważne. A dinozaury pracują na tych ciężkich, niewygodnych notebookach lub tych małych beznadziejnych i zawieszających się netbookach.
Najczęstszym zarzutem wobec iPada, jaki stawiają mu „onaniści sprzętowi” (o onanistach sprzętowych najlepiej przeczytać u źródła: Siedem Poziomów Fotografów) są braki sprzętowe, w tym brak wielozadaniowości. Kiedy jednak zrozumiemy jaką funkcję ma pełnić iPad i do kogo jest adresowany − wniosek jest jeden − nic mu nie brakuje. Cóż, Jobs jest buddystą i być może brak wielozadaniowości w iPadzie wynika z tego, że Jobs poważnie traktuje buddyjską zasadę, że prawdziwe zadowolenie z życia osiągamy, gdy żyjemy tak, że nasz umysł jest obecny w danej chwili, tu i teraz, skupia się na tym, co robimy, a nie pozostaje rozproszony myślami o innych sprawach. Skupienie i robienie jednej rzeczy z pełną uwagą, daje zdecydowanie lepsze efekty niż próba robienia wielu rzeczy na raz.
Autorem artykułu jest Piotr Płóciennik - zajmuje się tworzeniem strategii sprzedaży i marketingu. Właściciel firmy konsultingowej budującej strategie sprzedaży. Współwłaściciel funduszu inwestycyjnego, inwestującego w ciekawe pomysły. Wcześniej redaktor wydawnictw multimedialnych i dyrektor sprzedaży w dużej firmie konsultingowej. Na maile odpisuje z iPhone'a, ale do pasjonata Apple jeszcze mu daleko.
[newsindexhuge]http://farm5.static.flickr.com/4060/4310338490_9ab45d699b_o.gif[/newsindexhuge]
[newsindexsmall]http://farm5.static.flickr.com/4001/4310338514_786e1bc246_o.gif[/newsindexsmall]
[articleindexsmall]http://farm5.static.flickr.com/4068/4318404605_e9dd1ccaa2_o.gif[/articleindexsmall]