Był sobie telefon, iphone, kupiony we wrześniu w sklepie Orange on-line. Niestety, popsuł się już po paru dniach... Ale to przecież nic strasznego, w końcu jest rękojmia. Na karteczce, którą dostałem z telefonem, napisane jest żeby udać się do salonu firmowego i tam załatwiać sprawy serwisowe.
- Dzień 1, poranek, "salon" na pl. Wilsona
Znając czasy oczekiwania w "salonach" w godzinach wieczornych, udałem się tam rano, zaraz po otwarciu. Po dość krótkim oczekiwaniu dostałem się do jedynego pracownika obsługującego salon - facet dokładnie obejrzał telefon, spytał co nie działa, wyraził współczucie po czym... wysłał mnie do "salonu" na pl. Konstytucji twierdząc, że "są salonem franszyzowym i nie mogą przyjąć do naprawy telefonu zakupionego w sklepie internetowym". Trochę się zdziwiłem, ale uznałem że to moja pomyłka i z pokorą udałem się do pracy.
Oczywiście w biurze sprawdziłem na stronach orange - punkt ten jest "salonem firmowym". Zadzwoniłem więc do nich, zapytałem czy mogę oddać do naprawy telefon kupiony on-line - miła pani odpowiedziała mi, że oczywiście. Na pytanie dlaczego w takim wypadku rano pracownik nie przyjął mi telefon odpowiedziała, że _nie mają telefonów zastępczych_.
- Dzień 1, wieczór, "salon" na ul. Pańskiej
Nie chciałem wracać już na pl. Wilsona, postanowiłem że poświęcę trochę czasu i odstoje swoje w kolejcie w "salonie" na Pańskiej. Wziąłem numerek, przede mną były 3 osoby - niestety kolejka z numerkiem "mam inną sprawę" ma mniejszy priorytet i osoby wchodzące po mnie były obsługiwane przede mną, bo wzięły numerek na kolejkę "chcę kupić neostradę" or similar
Na szczęscie miłą starsza pani zaczęłą się w tej sprawie awanturować i dzięki temu przeprocesowali szybciutko kolejkę "inna sprawa". Po godzinie już udało mi się dotrzeć do stanowiska.
Pan obejrzał telefon, naładował trochę, po czym stwierdził, że nie może przyjąć mi do naprawy, bo nie przyniosłem pudełka, zasilacza itd... Pudełko jest jak najbardziej sprawne, chciałem oddać do serwisu tylko telefon! Pan był nieubłagany, więc wyciągnąłem swój najcięższy argument: jakieś pół roku wcześniej w "salonie" na pl. Konstytucji przyjęto mi do naprawy (i naprawiono) telefon bez pudełka, zasilacza itd. Pan wytłumaczył mi to (sic!) _niekompetencją pracownika salonu na pl. konstytucji_!!! Poważnie
Powiedział, że w salonie na pl. konstytucji są niewyszkoleni pracownicy i przyjmują telefony bez pudełek. Poprosiłem go o wystawienie mi na piśmie odmowy przyjęcia telefonu do serwisu, wyszedł gdzieś na dłużej. Po powrocie stwierdził że nie może mi wystawić odmowy. Nie ma takich kompetencji.
- Dzień 2, poranek, "salon" na pl. Konstytucji
Następnego dnia zerwałem się o świcie z mocnym postanowieniem zakończenia misji
postanowiłem pojechać tym razem na pl. Konstytucji. Znając kolejki w tym "salonie" wziąłem kanapki i coś do czytania, znalazłem też pudełko, wszystkie papiery które były dołączone do tel, zasilacz, słuchawki - słowem kompletny zestaw. Byłem tam niedługo po otwarciu, miłej pani w informacji powiedziałem, że chce zawrzeć nową umowę (żeby dostać numerek nie w kolejce "inne sprawy") i już po kilkunastu minutach byłem obsługiwany
Oczywiście pan przyjął telefon do serwisu. Oczywiście, przyjął bez pudełka, zasilacza, słuchawek - sam aparat. W tym momencie byłem zbyt na nich wściekły, żeby wypytać o kompetencje "salonu" na Pańskiej... Pewnie bym coś ciekawego usłyszał.
Wnioski:
- w "salonie" na Pańskiej oddajemy do serwisu telefony z pudełkiem
- w "salonie" na pl. Konstytucji oddajemy bez pudełka
- w "salonie" na pl. Wilsona nie oddajemy wcale
- w "salonach" z kolejkami na karteczki nie przyznajemy się od razu, że przyszliśmy załatwić serwis telefonu: mówimy że chcemy zawrzeć nową umowę - te numerki są szybsze