sama definicja zbrodni jest chyba banalna - zbrodnia, to nieuzasadnione zabojstwo.
Uzasadnione to juz nie zbrodnia?
i tu sie pozwole sobie z Insiderem nie zgodzic - to nie sa tozsame terminy.
Ech...Znowu ten spor na poziomie semantycznym... Przyjmujemy jako wlasciwy Slownik Jezyka Polskiego PWN, to jest pewien kod rozumienia polskiej mowy. Nie ma w definicji zbrodni tam zawartej nic o rozroznieniu na uzasadniona badz nie uzasadniona zbrodnie. Jest za to pojecie przestepstwa przeciw normom spoleczno-etycznym. Zbrodnia wiec jest to pojecie przestepstwa, zabojstwo zas jest tej zbrodni rodzajem, jedna z kategorii. Te pojecia sa wiec tozsame na jakims poziomie. Mowiac o zbrodni nie musi sie miec na mysli zabojstwa, dziwne jest jednak, ze mowiac zabojstwo mozna nie miec na mysli zbrodni. Bo niby jak, zabojstwo czyli usmiercenie kogos, umyslne pozbawienie kogos zycia mialoby nie byc zbrodnia czyli powaznym naruszeniem norm spoleczno-etycznych? Moim zdaniem, co mam nadzieje, wynikalo z moich wczesniejszych slow, zabojstwo jest zbrodnia, tyle, ze w czasie wojny, usprawiedliwiona. Dlaczego zas zabojstwo zrownalem ze zbrodnia? Bo zadanie komus smierci, z premedytacja, jest naruszeniem norm spoleczno-etycznych. Nawet jesli te normy w czasie wojny stoja na glowie to prawo do zycia pozostaje norma , moze nie spoleczna w czasie wojny, moze nawet nie etyczna , ale norma. Norma natury, norma, dzieki ktorej czlowiek jako gatunek potrafi przetrwac, norma, ktora kaze czlowiekowi zycie szanowac, zycie dawac, zycia bronic. Zycia ratowac. Norma, ktora nawet w czasie wojny kaze szanowac lekarzy po jednej i po drugiej stronie. Dlatego zabojstwo pozstaje tozsame ze zbrodnia. Nawet jesli zabojstwo jest zabojstwem - wyrokiem narodu cisnionego na kapusiu, i tak pozostaje zbrodnia przeciw zyciu. Jakie ono by nie bylo i jak na smierc by nie zaslugiwalo. Usprawiedliwam takie wyroki. Usprawiedliwiam prawo do obrony. Nie jest mi jednak latwo uznac i nie uznaje, ze smierc zadana w imie jednej racji jest zbrodnia, a w imie innej racji juz zbrodnia nie jest , nie uzywa sie wobec niej nawet nazwy zabojstwa zamieniajac to na politycznie poprawne "wyrok wykonano".
nie twierdze, ze sa to odrebne kategorie wartosci, ale osobiscie czuje te subtelna roznice, jak pomiedzy fioletem a magenta - kwestia odcieni, nie barw.
Roznica wynika , moim zdaniem, tylko i wylacznie z checia nadania jednym czynom zabarwienia heroicznego, innym nie. Przypuszcalnie zabilbym kogos kto chcialby zabic mnie. Do konca jednak zycia moj czyn bylby tozsamy z zamiarem potencjalnego mordercy. I jeden czyn i drugi obliczony bylby na smierc. Umiejscowienie mojego sumienia i oceny moralnej po stronie prawa do spokoju rodziny wcale nie poprawiloby mi humoru. Uznalbym moj czyn za zbrodnie nawet jesli subtelnosci etyki wykluczylyby to pojecie. Norma dla mnie bowiem jest to, ze czlowiek szanuje zycie. Norma i normalnoscia jest to, ze czlowiek nie powinien zabijac drugiego. Przestepstwo przeciw normom czyli rowniez przeciw tej normie. A wiec zbrodnia , nawet jesli zabilem potencjalnego zbrodniarza.
aczkolwiek to, czy kazde morderstwo to zbrodnia jest sprawa otwarta.
Kwestia nazewnictwa, jak dla mnie. A raczej nieprecyzyjnego ujmowania zbrodni przez slownik. Ulica mowi o zbrodni jako o czyms szczegolnie bulwersujacym, taki wyroznik stosuje slownik ale jednoczesnie nie podaje moralnie usprawiedliwionego slowa na zbrodnie zrzucajac tym samym na nas trudnosc odrozniania jednej zbrodni od drugiej. Skor wiec nie zbrodnia to jakie slowo?
bo czym mozna usankcjonowac smierc? coz, moim zdaniem, sprowadza sie wszystko do wyboru. tego, czy go mamy, czy nie. i tak: stratedzy planujacy pokazowe naloty dywanowe nie mieli wyboru jesli chodzi o sam udzial w wojnie, ale co do ich ksztaltu i owszem, winni sa wiec zbrodni na cywilach. obsada dzial przeciwlotniczych tego wyboru nie miala, choc byli agresorami, proste. proste jesli rozwazamy problem na zalozeniu, ze w sytuacji nieuchronnej utraty zycia jednego lub wiecej uczestnikow zdarzenia, zabojstwo jest li-tylko ukierunkowaniem nie sprowokowanej przez zabojce sily sprawczej. tyle, jesli idzie o czysta etyke.
No tak. Skoro ktos dal sobie prawo do zabijania to ja musze tez to prawo do zabijania przyjac by przywrocic norme swiata bez prawa do zabijania. Trzyma sie kupy, to oczywiste. Nie ulatwia jednak wylonienia pojecia zbrodni moralnie slusznej. Mozemy nie uzywac slowa zbrodnia wobez czynu , ktory konczy sie smiercia czlowieka tylko jak to wtedy nazwiemy?
sam dekalog paradoksalnie trzyma sie tej konwecji.
V Nie zabijaj, tak zakorzenione w naszej swiadomosci, jest znieksztalceniem V nie morduj. ST wyraznie akcentowal roznice, etyczna roznice, miedzy uprawnionym zabojstwem (zarowno Prawem jak i okolicznosciami(wojna, walka o przetrwanie)), a mordem. to znieksztalcenie wynika glownie z wplywow etyki chrzescijanskiej.
To dotyka chyba sedna. Bóg oznajmił"Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę,między potomstwo Twoje a potomstwo jej". Bóg ustanawia więc różnice między jednym człowiekiem a drugim więc również między jedną racją a inną. Tym samym więc ustanawia różnicę między zbrodnią a...zbrodnią.Tyle, że sankcjonowanie jednej racji kosztem drugiej czynią z Boga twórcą i sprawcą konfliktów.
Jezus niczego nie przyszedl zmieniac
No nie wiem. Jednak NT to zupelnie inna etyka. Zupelnie.
wiec starotestamentowa wykladnia etyczna pozostaje w mocy
Chyba jednak nie. Bóg ST nie przyjmuje ofiary Kaina, Bóg NT dopuszcza już skruchę współukrzyżowanego z Chrystusem.
koncem nie jest smierc, a pieklo
Coś ta nowa teologia w piekło powątpiewa. Pewnie będziesz lepiej wiedział ale coś nawet papa Ratzinger przestał o tym piekle truć. Idea piekła przeczy bowiem idei miłosiernego Boga , idei, o której opowiadał Jezus. Negując niejako swojego Ojca z czasów ST. Ojca, który zrozumiał swoje okrucieństwo z czasów potopu Noego i tym razem, dla ludzi poświęcił swojego własnego syna. Co całkowicie przeczy starotestamentowej wykładni etycznej, wykładni konfliktu i różnic.