Skocz do zawartości

Witaj!

Zaloguj lub Zarejestruj się aby uzyskać pełny dostęp do forum.

Zdjęcie
- - - - -

Makijaż u mężczyzn, co Wy na to?


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
403 odpowiedzi w tym temacie

#401 owz

owz
  • 3 360 postów
  • SkądPoznań

Napisano 17 lutego 2008 - 01:41

dobra nie kłócę się :lol:

#402 toki

toki
  • 1 210 postów
  • SkądPL

Napisano 17 lutego 2008 - 11:23

toki, pomyslmy... Czuje sie doskonale :)
Anetas nie jest jedyna kobieta na swiecie i jej gust nie stanowi o tym co chca wszyscy ludzie na swiecie :D
Dziwne, prawda?


sorry kolego ale jesteś niestety i na tym forum i na całym świecie w mniejszości.
Nie możesz stwierdzać: 'czego chcą wszyscy ludzie na świecie" bo większość z tych ludzi jest normalnych czyt. heteroseksualnych.
Na szczęście większość kobiet jest jednak takich samych jak Anetas. Ja np. cieszę się, że mam w domu taką która mi się każe stać przed lustrem i poprawiać makijażu ;) I uwierz mi, że żadna siła mnie nie przekona, że mogłoby być inaczej. Tu akurat wielkie ukłony w stronę mojej drugiej połówki.

#403 vivacee

vivacee
  • 376 postów
  • SkądPoznan

Napisano 30 marca 2008 - 15:51

Bawmy się dalej :) Tolerancja w natarciu Siedem lat więzienia – dwa więcej niż za gwałt. Tyle miałaby kosztować Brytyjczyka obraza homoseksualistów. Wszystko zależy od poczucia humoru posłów. A potem, być może, od policjanta, który miałby odróżnić dowcip od podżegania do nienawiści Wielu Brytyjczyków obawia się teraz, że trafi do aresztu za obrazę gejów, lesbijek i transseksualistów. W końcu słowo „pedał” (fag) jest wyzwiskiem popularnym nie tylko wśród kibiców brytyjskich, ale także na szkolnych boiskach. Również brytyjscy satyrycy lubią szydzić z kochających inaczej. Przykładem jest popularny serial BBC „Mała Brytania” („Little Britain”). Jednym z protagonistów serialu jest „Daffyd – jedyny gej w miasteczku, na którego nikt nie zwraca uwagi”, to znaczy proletariacki homoseksualista w lateksowym stroju, który cierpi, ponieważ amatorskie stowarzyszenie dramaturgów nie chce go obsadzić w roli Hamleta. Krucjata ministra sprawiedliwości Jacka Strawa może sprawić, że na zawsze zniknie z ekranów. W końcu wyśmiewanie się z tego, że gruby gej w lateksie nie nadaje się na Hamleta jest w pierwszym rzędzie obrazą samego Szekspira, którego orientacja seksualna jest co najmniej niejasna. Koniec brytyjskiej satyry? Nowej ustawie wydał już wojnę komik Rowan Atkinson, który boi się o wolność słowa i przyszłość satyry na Wyspach. Jasiowi Fasoli, któremu z gejów zdarzało się śmiać nieraz, i to w typowo brytyjskim stylu, uważa, że ustawa może doprowadzić do zakazania takich żartów. Bo przecież trudno jasno i precyzyjnie wyznaczyć granicę między ostrym dowcipem a nawoływaniem do dyskryminacji. Atkinson napisał w tej sprawie list otwarty. Ostrzega w nim przed poważnymi implikacjami ustawy dla przyszłości humoru oraz ekspresji twórczej. Jego zdaniem takie prawo to absurd, bo przecież każdy może zażądać specjalnej ochrony przed „prześladowaniami”, na przykład ludzie z dużymi uszami. W odpowiedzi brytyjski rząd zapewnił, że „będzie rozróżniał obraźliwe dowcipy i te śmieszne”. Jednak właśnie w tym sęk. Które dowcipy są zabawne, które obraźliwe, a które nawołują do nienawiści? To ma ocenić policja. W zależności od poziomu poczucia humoru oraz orientacji seksualnej funkcjonariuszy. Eksperci już teraz radzą Brytyjczykom, aby w pierwszym rzędzie ograniczyli żarty na temat policjantów. W końcu od nich będzie zależeć, jaką karę otrzymamy za żarty o gejach opowiedziane w pubie przy kuflu piwa. Na razie pouczenie Zaniepokojone nową ustawą są także organizacje chrześcijańskie. – Biblia traktuje homoseksualizm z abominacją. Większość gejów uważa to za obraźliwe. Żeby nie trafić do więzienia, będziemy musieli zrezygnować z praktyki naszej wiary – powiedziała „Rz” Andrea Williams ze stowarzyszenia chrześcijańskich adwokatów. Organizacja uważa, że istniejące prawo skutecznie chroni homoseksualistów przed agresją. – Brytyjskie prawo karne chroni wszystkich Brytyjczyków przed aktami przemocy, w słowie lub czynach. Odrębne prawo chroniące gejów może służyć wyłącznie jako pretekst do ograniczenia wolności słowa i wolności religijnej chrześcijan – uważa Williams. Obowiązująca od ponad 20 lat ustawa faktycznie pozwala aresztować osoby wygłaszające wszelkie groźby i obelgi, także skierowane przeciw homoseksualistom. O tym, że jest skuteczna, przekonał się w kwietniu bieżącego roku 11-letni George Rawlinson z Widnes w północno-zachodniej Anglii, kiedy policjanci przyszli do jego domu, by go przesłuchać, a dwóch kolejnych przepytywało uczniów w jego szkole. Nazwał bowiem szkolnego kolegę gejem. Na szczęście dla George’a historia skończyła się tylko „pouczeniem”. Chłopiec wyjaśnił, iż nie miał zamiaru nikogo obrażać ze względu na orientację seksualną, a jedynie chciał powiedzieć koledze, że jest głupi. Policja odstąpiła od postawienia mu zarzutów. Mniej szczęścia miało dwóch kibiców brytyjskiej drużyny piłkarskiej Norwich City w sierpniu tego roku. Nazwali kibiców przeciwnej drużyny gejami. Sąd w Norwich skazał ich za to na 300 funtów grzywny oraz odszkodowanie na rzecz organizacji walki z homofobią. Pod rządami nowej ustawy prawdopodobnie spędziliby kilka lat w więzieniu. Policja w Hampshire aresztowała w lipcu ubiegłego roku kobietę za to, że na płocie swojego ogrodu wywiesiła napis: „Moje psy żywią się gejami”. Kobieta tłumaczyła, iż jest już tak zmęczona wybrykami członków tej wspólnoty, że „musiała to w jakiś sposób wyrazić”. Widocznie tym razem policjanci mieli poczucie humoru, ponieważ kazali jej jedynie zdjąć napis. Wielka Brytania to niejedyny kraj europejski, w którym trzeba pilnować swojego języka. Unia Europejska i Rada Europy w 2000 roku zgodnie przyjęły rezolucję wzywającą kraje unijne do wprowadzenia odrębnych przepisów potępiających homofobię. We Francji, w Szwecji, Belgii, Norwegii, Irlandii, Danii i Holandii stały się one rzeczywistością. Propagowanie postaw homofobicznych traktowane jest tam jako mowa nienawiści (hate speech) i stanowi przestępstwo. Niejeden żartowniś, od szwedzkich policjantów po francuskiego posła, przekonał się o tym na własnej skórze. Wybacz mi Lilli Marleen...! Norwegia jest pierwszym krajem na świecie (od 1981 roku), który wprowadził prawny zakaz propagowania postaw homofobicznych. Mimo iż jest to kraj tolerancyjny wobec gejów, lesbijek i transseksualistów, odradza się im osiedlanie się na południu kraju. Życie społeczne jest tam zdominowane przez Kościół luterański., który regularnie łamie prawo, drukując ulotki zawierające treści obraźliwe dla gejów. Podobnie jak partia konserwatywna (Hoyre). W maju 2005 roku Birger Westlund, członek zarządu tej partii (należy do niej także obecny minister finansów Per-Kristian Foss, który jest gejem), stwierdził publicznie, że „geje mają problemy z głową” i „powinni się leczyć u psychiatry”. Westlundowi nie podobała się propozycja ustawy legalizującej małżeństwa homoseksualne. Stowarzyszenia obrony praw gejów zagroziły mu procesem. Westlund jednak nie wycofał swej opinii, twierdząc, że małżeństwa homoseksualne to „wielka bzdura”. To, że uniknął procesu i kary, zawdzięcza wyłącznie temu, iż praca nad ustawą była w tym momencie ważniejsza niż karanie wypowiedzi niepokornego polityka. Sąsiadująca z Norwegią Szwecja w 2002 roku wprowadziła w prawie karnym zakaz mowy nienawiści między innymi w odniesieniu do orientacji seksualnej. W tym samym roku został stworzony urząd mediatora ds. dyskryminacji homoseksualistów w Sztokholmie (HoMO). Mediator ma za zadanie śledzić wszelkie publikacje prasowe, internetowe czy telewizyjne, które obrażają uczucia gejów. Ci mogą się również sami zwrócić do mediatora, kiedy uważają, że ktoś ich obraził. Wśród skarg rozpatrywanych przez HoMO znajduje się sprawa 34-letniego transwestyty, który występował w zachodniej Szwecji jako imitator Marleny Dietrich. Mężczyzna wezwał w styczniu policję, kiedy ukradziono mu portfel. Policjanci na widok osobliwej Marleny wybuchli śmiechem. – Wybacz mi Lilli Marleen, ale chyba portfel to niejedyna rzecz, której ci brakuje – miał powiedzieć w dwuznacznym tonie jeden z nich. Policjanta czeka teraz proces przed sądem, który może go skazać nawet na dwa lata więzienia. – Na ogół jednak sądy skazują na grzywny. Bardzo rzadko ktoś trafia do więzienia – powiedziała „Rz” prawniczka w biurze mediatora Johanna Rejdemo. Jej zdaniem policjant może jednak stracić prawo do wykonywania zawodu. – Obelgi skierowane do homoseksualistów, wszystko jedno czy dowcipne, czy nie, traktujemy w Szwecji bardzo poważnie – dodała. O tym, jak poważnie, przekonało się czterech mężczyzn w zachodniej Szwecji. 6 lipca 2006 roku sąd skazał ich na siedem miesięcy więzienia w zawieszeniu za to, że rozprowadzali w szkołach podstawowych ulotki zawierające obelgi skierowane do wegetarian, komunistów i gejów. Mimo iż mężczyźni tłumaczyli, że była to „satyra”, sąd pozostał niewzruszony. Podobny los spotkał kilka miesięcy wcześniej pastora Kościoła luterańskiego, który podczas kazania cytował ustępy z Biblii odnoszące się do sodomii. Skazano go na miesiąc pozbawienia wolności. Odwołał się od wyroku. W końcu Sąd Najwyższy go uniewinnił, argumentując, że wolność religijna gwarantowana przez europejską konwencję praw człowieka „nawet w tym przypadku musi być chroniona”. Mniej szczęścia miał pijany bezdomny, który obrzucił obelgami aktorów na planie filmu „Fucking Amal” w Sztokholmie. Sąd skazał go na dwa miesiące więzienia oraz grzywnę 200 euro. – Kary są moim zdaniem zbyt niskie. A Kościoły ciągle otrzymują bilety ulgowe – komentuje sprawę Johanna Rejdemo. – Jednak na siedem lat, tak jak chcą to robić Brytyjczycy, nie możemy nikogo skazać. W końcu siedem lat dostaje się u nas za morderstwo. Karać za słowo W grudniu 2004 roku także francuski parlament zatwierdził ustawę zakazującą „obraźliwych” komentarzy dotyczących gejów – zarówno w słowie, jak i w piśmie. Maksymalna kara to 45 tysięcy euro lub rok więzienia. Przeciwko ustawie protestowali między innymi Reporterzy bez Granic, argumentując, że narusza ona wolność słowa. Jak na ironię pierwszą ofiarą nowej ustawy stał się poseł rządzącej partii UMP Christian Vanneste. Polityk udzielił gazecie „La voix du Nord” 26 stycznia 2005 roku wywiadu, w którym powiedział, że „obyczaje homoseksualne są gorsze od heteroseksualnych” oraz że „homoseksualizm jest nawykiem nabytym, więc można się go z powrotem pozbyć”. Sąd w Orleanie skazał go za to na grzywnę 9 tysięcy euro, które musiał wpłacić na konta trzech organizacji gejowskich. – Dobrze, że go skazano. Kto jest nietolerancyjny wobec innych, nie może liczyć na tolerancję – powiedział „Rz” przewodniczący komisji do spraw gejów, lesbijek i transseksualistów francuskich Zielonych Pierre Serne. Jego zdaniem we Francji wciąż dochodzi do aktów werbalnej agresji wobec osób odmiennej orientacji seksualnej. Zdarza się to często na ulicy, w parkach, laskach i na skrzyżowaniach, gdzie spotykają się geje. Dlatego organizacja gejowska Tetu ostrzega gejów na swej stronie internetowej przed „uprawianiem seksu na ulicy”. „Nie narażajcie się na obelgi. Róbcie to w zamkniętych pomieszczeniach” – czytamy. W kwietniu 2006 roku trybunał w Orleanie skazał dwóch mężczyzn w wieku 20 i 22 lat za to, że obrzucili obelgami dwóch gejów, którzy się migdalili na przystanku autobusowym. Dostali rok i sześć miesięcy więzienia. W uzasadnieniu wyroku sędzia zacytował Voltaire’a: „Na brak tolerancji istnieje tylko jedno lekarstwo: brak tolerancji”. W sąsiedniej Belgii obraza gejów jest również karalna. Przekonał się o tym arcybiskup Namur. W wywiadzie dla pisma „TV moustique” w kwietniu tego roku stwierdził, że „geje zatrzymali się w swym rozwoju osobistym”. Otrzymał karę w wysokości kilkuset euro, a przed jego kościołem przez kilka dni manifestowało kilka tysięcy gejów i lesbijek. W jednym z małych walońskich miasteczek właściciel jednego z barów wciąż czeka na rozpoczęcie procesu za to, że poprosił parę gejowską, aby „nie obejmowała się przed jego gośćmi”. Ci, oburzeni, złożyli skargę w sądzie za „homofobię”. Francuscy satyrycy od lat starają się unikać dowcipów na temat homoseksualistów. Można je dziś obejrzeć na starych kasetach wideo słynnego komika Coluche z lat osiemdziesiątych. We wrześniu 1985 roku zorganizował on happening, podczas którego poślubił swojego kolegę po fachu Thierry le Luron. Happening miał być prowokacją w odniesieniu do małżeństw homoseksualnych. Wtedy wywołał ogólny śmiech. Dziś biedny Coluche prawdopodobnie trafiłby do więzienia. ------------------ Za kilka tygodni (24-27 kwietnia) Kraków już po raz piąty stanie się miastem, gdzie homosiaki będą organizować festiwal „Kultura dla Tolerancji”. W ramach tegorocznego festiwalu – oprócz pochodu z placu Matejki na Rynek – odbędą się wernisaże, pokazy filmów, koncerty, dyskusje. Zobaczyć można więc będzie np. wystawę prezentującą osoby sfotografowane w czasie orgazmu, obejrzeć film o „30-letnim transseksualiście Kostku” i jego perypetiach, posłuchać koncertu kapeli „Piękni chłopcy” czy też podyskutować o „seksualności, radykalizmie i rewolucji”. Krakowskie święto homosiaków organizowane jest od 2004 roku. Od trzech lat jego organizatorem jest Fundacja „Kultura dla Tolerancji”. W statucie podmiot ten swoje cele określił następująco: „upowszechnianie i promowanie działań artystycznych oraz intelektualnych osób homo-, bi- i transseksualnych, budowanie otwartego społeczeństwa obywatelskiego i wspieranie idei demokratycznych, krzewienie postaw tolerancyjnych wobec osób homo-, bioraz transseksualnych, walka z dyskryminacją osób bi-, homo- i transseksualnych i przeciwdziałanie przejawom homofobii w społeczeństwie, propagowanie wiedzy na temat tożsamości seksualnych i identyfi - kacji płciowych, upowszechnianie idei feministycznych i równouprawnienie płci”. Te statutowe cele na poprzednich festiwalach realizowane były m.in. poprzez organizowane osobno dla mężczyzn i dla kobiet „warsztaty bezpiecznego seksu”, teraz jedną z form będzie wspomniane wyżej eksponowanie fotografi i ludzi podczas orgazmu… Dyrektor festiwalu – niejaki Samuel Nowak – zapewnił, że ta wystawa będzie eksponowana nie tylko podczas kilkudniowego festiwalu, ale że „prace będą prezentowane jeszcze jakiś czas po zakończeniu festiwalu, tak że naprawdę każdy może przyjść na spokojnie i je obejrzeć”. Hasłem przewodnim tegorocznej edycji jest triada: „seksualność, radykalizm, rewolucja”. W jednym z wywiadów Nowak powiedział: – Zdajemy sobie sprawę z tego, że działania, które podejmujemy, już teraz, chociaż są bardzo umiarkowane, budzą duże kontrowersje. Co roku jesteśmy atakowani, że mówimy o seksie, że wprowadzamy tak intymne tematy do debaty publicznej. (…) W tym roku zawzięliśmy się i wprowadzamy temat seksualności jasno i czytelnie. Od początku mówimy, że jest ona sprawą publiczną i podlega regulacji społecznej. Dzieje się to poprzez prawo, kulturę popularną, poprzez codzienne gesty, które wytyczają granice normy, jaką jest heteroseksualność (…). Generalnie ruch gejowsko-lesbijski w Polsce stosuje metodę małych kroków – powoli, spokojnie. A może nadszedł czas, aby utworzyło się skrzydło, które będzie stawiało na bardziej radykalne akcje i które nie będzie bało się tego radykalizmu wnieść do debaty publicznej. Może zrobienie kilku interesujących wystaw, które rozpalą debatę publiczną, to jest sposób. To „wnoszenie radykalizmu” miało już jednak miejsce wcześniej. Przypomnieć warto, że członek rady Fundacji „Kultura dla Tolerancji”, niejaka Anna Kudzia, jako działaczka organizacji Lambda Kraków była odpowiedzialna za głośne przed dwoma laty rozpowszechnianie na warsztatach dla młodzieży w krakowskim magistracie ulotek uczących „bezpiecznych” homozabaw w stylu „wytrysk na skórę partnera”, „zabawy obejmujące kontakt z kałem i moczem” czy „lizanie odbytu”. Organizująca dni tolerancji fundacja ustami Nowaka broniła wtedy Kudzi, pisząc wprost, że to, co było w tych feralnych ulotkach, to była li tylko „informacja medyczna”, nie podlegająca jako taka ocenie dobrego bądź złego smaku. A dziś tenże Nowak zapowiada jeszcze „bardziej radykalne akcje”… Patronat nad festiwalem „Kultura dla Tolerancji” objęło kilka podmiotów. Są wśród nich m.in. pismo feministyczne „Zadra”, telewizja iTV, kilka homosiackich portali. Ze stron internetowych fundacji do wszystkich tych podmiotów prowadzą linki. Dzięki takiemu odnośnikowi wszedłem na stronę portalu Polgej – Gejowski Punkt Widzenia. Zaraz po otwarciu strony zauważyłem wspomnienie o rocznicy śmierci (zmarłego na AIDS w wieku 43 lat) aktora grającego w pornosach. We wspomnieniu przeczytać można było m.in., że „w branży porno był czynny przez prawie 20 lat (1969- 1988). Wystąpił w 2274 filmach i przeleciał ponad 14 tysięcy kobiet. Facetów – może kilkuset: służbowo, tzn. przed kamerą, lub prywatnie – w ramach spotkań sponsorowanych. Ale to nawet lepiej, że był hetero-. Dzięki temu jego 33-35- centymetrowy (w zależności od źródła) penis, mimo swego gigantyzmu zdolny do twardego wzwodu i dynamicznej akcji, pozostanie dla nas, gejów, pomnikiem prawdziwej męskości”. Portal, o którym mowa, jest jedną z emanacji poznańskiej, homosiackiej firmy wydawniczej Softpress. Oprócz portalu firma ta wydaje kilka pism w wersji papierowej. Zastanawiałem się dłuższą chwilę, czy zacytować Państwu, co sam wydawca pisze o tych gazetach, jak je reklamuje. Po namyśle stwierdziłem, że jednak – mimo drastyczności i obsceniczności – warto wiedzieć, jakim językiem posługują się środowiska patronujące festiwalowi „Kultura dla Tolerancji”. Oto tylko dwie notki wydawcy i zarazem patrona krakowskiego festiwalu zachęcające do przeczytania opowiadań z najnowszego numeru pisma „Adam” (w oryginale bez gwiazdek). Tekst „Na widoku” traktuje o osobniku ksywka „Jebik”, „specjalizującym się w posuwaniu biseksów. Jak można się domyślać z tytułu, tym razem on i jego nowa zdobycz zrobili to przy innych facetach w darkroomie. Potem kilku dołączyło do akcji, a reszta stała w wianuszku dookoła, gapiła się, waliła i pospuszczała się ręcznie. Orgietka jak się patrzy!”. Inne opowiadanie traktuje z kolei o osobniku, dla którego „nie tylko skarpety, ale i slipy kochanka nie są obojętne”, a który „j**** potrafi się konkretnie, najlepiej z pomocą knebla, kajdanek i obroży ze smyczą”. Do zakupu marcowo-kwietniowego numeru pisma „Super Adam” wydawca zachęca poprzez taką reklamę filmu który dołączony jest do pisma: „film jest odarty również ze zbędnych ozdobników w rodzaju kiczowatej muzyczki. Słyszymy tu tylko odgłosy towarzyszące ostremu j******. Wiemy, że polubiliście już te czeskie stękania i mlaskania przy obciąganiu k****ów i dogłębnym lizaniu sprężystych dziur w tyłkach. Nastawcie się też na widowiskowe wytryski na spocone klaty – to charakterystyczna cecha tego filmu. Sperma chłopaków jest wprawdzie nieco rozwodniona, ale za to jest jej bardzo dużo i tryska z ogromną siłą. Nie zobaczycie tu żadnych omdlewających mimóz, a wyłącznie zwykłych, męskich facetów wyłuskujących swoje podrasowane na siłowni ciała z jednoczęściowych roboczych kombinezonów, pod którymi nie noszą bielizny. Nie ujrzycie tu także ani jednego mikrego k****a, wszystkie ch*** są przynajmniej lekko powyżej średniej”. Takie pisma, takie filmy jak gdyby nic kolportowane są przez „Ruch” w normalnej dystrybucji… Przypominam: te teksty nie pochodzą z jakiegoś niszowego portalu, z jakiejś zakonspirowanej listy dyskusyjnej – są publikowane na portalu, który jest patronem krakowskiego festiwalu „Kultura dla Tolerancji”! Warto o takich rzeczach pamiętać – zwłaszcza wtedy, gdy różnorakie środowiska lewicowe czy „Gazeta Wyborcza” jak co roku będą wspierać dobrym słowem festiwal i odbywający się w jego ramach marsz tolerancji. Środowiska homosiackie w oficjalnych enuncjacjach zazwyczaj reklamują się jako normalni, zwykli, sympatyczni ludzie. Nieoczekiwanie najostrzejszą w ostatnich miesiącach ocenę środowiskom homosiackim wystawił wydawca magazynów, o których wyżej była mowa, firma Softpress. Firma ta zmuszona była zaprzestać jesienią minionego roku wydawania dwumiesięcznika „On i on”, bo gazeta przynosiła zbyt duży deficyt. W pożegnalnym słowie redaktorów można było przeczytać takie oto sformułowania: „Ten tekst można byłoby zacząć od słów: »bardzo nam przykro« i »z żalem zawiadamiamy«. Napiszemy jednak wprost: stało się to, co przewidywaliśmy i czego obawialiśmy się od wielu miesięcy. Dwumiesięcznik »On i On« przestaje się ukazywać. Sprzedaż pisma osiągnęła pułap, który nie pozwala nam na jego dalsze wydawanie. Kiedy podczas Parady Równości rozmawialiśmy z Robertem Biedroniem, powiedział, że nie rozumie, jak udaje nam się utrzymywać na rynku pismo, które nie jest pismem pornograficznym, dodając przy okazji, że geje nie chcą brać nawet darmowej »Repliki«. Dziś moglibyśmy odpowiedzieć zupełnie szczerze: »Robercie, cudów jednak nie ma«. Nie ma także miejsca na poważne pismo społeczno-kulturalne dla lesbijek i gejów, ponieważ nie ma na nie żadnego zapotrzebowania (…). W Polsce nie istnieje »środowisko gejowskie« w rozumieniu zorganizowanej, aktywnej społecznie grupy ludzi, którym chodzi o coś więcej niż tylko o przypadkowe orgazmy w krzakach i wypięcie tyłka przez dziurę w darkroomie. Polskim gejom wystarczy naj***ć się w sobotni wieczór dragami bądź procentami i pójść do jedynego klubu gejowskiego w mieście lub nawet w całym regionie. Kiedy człowiek się porządnie naj***e, to wszystko mu jedno, z kim i dokąd pójdzie, a sprawy wyższe nie mają żadnego znaczenia”. W jaki sposób Softpress godzi takie lamenty nad kondycją rodzimego homosiactwa z wydawaniem obscenicznych gazet i filmów – nie wiem… Najpewniej zasada pecunia non olet ma tu zastosowanie… Z całą pewnością wśród osób o skłonnościach homoseksualnych są i tacy, którzy z obrzydzeniem traktują takie wydawnictwa jak wyżej opisane, których mierzi obsceniczność treści prezentowanych na najpopularniejszych homoportalach. Ale fakt jest taki, że „kulturę” homosiaków zdominowały treści, o jakich mowa. A to, że wydawca ciężkiej, gejowskiej pornografii patronuje festiwalowi „Kultura dla Tolerancji”, nie jest dziełem przypadku. ------------------ Seksnauka dla rewolucji Marek Jan Chodakiewicz Jak wiadomo, co najmniej od XIX wieku nauka jest „bogiem”. Ten zabobon – jak mawiał śp. ojciec profesor Józef Maria Bocheński – służy szczególnie lewicy. Aby przekonać elity czy szerzej: inteligencję do słuszności swego punktuwidzenia, należyoblekać swoje argumenty w szaty naukowości. I tak rasizm sprzedawał się jako nauka biologiczna, a komunizm jako ekonomiczna. Stąd jeden z najwybitniejszych publicystów emigracyjnych, Wojciech Wasiutyński, pisał otych ideologiach jako o „niedogotowanej biologii” oraz „niedogotowanej ekonomii.” W rzeczywistości były to lewicowezabobony wyrażonepseudonaukowym żargonem.Innym zabobonem jest „niedogotowanaseksuologia”. Jej Marksem był Alfred Kinsey. Podczas gdy starsza oniego o pokolenie Margaret Mead pojechałana Samoa, aby tam znaleźć swoją wyzwoloną z chrześcijaństwa, rzekomo ultraorgiastyczną anty-Amerykę, Kinsey pozostał w domu. Badał zachowania seksualne w społeczeństwie amerykańskim.Uświadomił przygotowanym na to przez Mead elitom, że homoseksualizm jest normalny, że co najmniej 10% dorosłych Amerykanów jest homoseksualistami, a o stosunkach homoseksualnych marzy podświadomie ponad połowa obywateli, pocąca się w gorączce snów homoerotycznych. Natomiast biseksualizm obecnyjest właściwie w każdym z nas, a dzieci są gotowe do seksu od kołyski. Kinsey opublikował swoje rewelacje w naukowym raporcie pt. „Zachowanie seksualne samca gatunku ludzkiego” („Sexual Behavior in the Human Male”, 1948). Lewicowe media roztrąbiły rewelację na całą Amerykę i świat. Sprzedano miliony egzemplarzy. Kilka lat później opublikował „Zachowanie seksualne samicy gatunku ludzkiego” („Sexual Behavior in the Human Female”, 1952). I znów sukces. Podobnie jak z opisywaną już w „NCz!” Margaret Mead. I znów – jak w przypadku Mead – potrzeba było 50 lat,aby zbadać „naukowość” prac Kinseya. Zrobiła to profesor Judith Reisman, związana z izraelskim Uniwersytetem w Hajfi e i Case Western Reserve University w Ohio. Pracę utrudniał jej fakt, że zbiory Instytutu Kinseya przy Uniwersytecie Indiany są kolekcją częściowo zamkniętą i trzeba specjalnego pozwolenia na wgląd w papiery prywatne. Mimo tych przeszkód przejrzała masę dokumentów, filmów,przeprowadziła wywiady ze świadkami. Reisman odkryła, że swoje badania Kinsey prowadził w sposób dość ekscentryczny. Otóż główną grupą kontrolną dla potrzeb raportu „Zachowanie seksualne samca gatunku ludzkiego” byli więźniowie.Jak wiadomo, w więzieniach zachowania homoseksualne są dużo bardziej rozpowszechnione niż w społeczeństwie wolnym. Co do uczestniczek badań dla celów raportu „Zachowanie seksualne samicy gatunku ludzkiego” – Kinsey i jego koledzy wybrali, hm…, niekonwencjonalne kobiety, między innymi prostytutki. Łącznie jedna trzecia odpowiadających na ankiety była karana za przestępstwa seksualne. Kinsey zapomniał o tych „szczegółach” poinformować ogół. Co więcej – pytania w ankietach byłysformułowane w tak szokujący (na tamte czasy) sposób, że po prostu normalni ludzie nie chcieli na nie odpowiadać. Były też i inne manipulacje. Na przykład traktowano każdego, kto kiedykolwiek uczęszczał na jakikolwiek kurs uniwersytecki, jako osobę posiadającą wykształcenie „na poziomie uniwersyteckim” (college level education). Tym sposobem można było twierdzić, że badania dotyczyły też przeciętnego Amerykanina na poziomie uniwersyteckim. Fundacja Rockefellera, która sfinansowała te badania, była bardzo zaskoczona i zawiedziona, bowiem Kinsey odmówił przyjęcia do swego zespołu profesjonalnego statystyka. Zamiast tego liczbami w raportach żonglował u niego znajomy amator. Okazało się też, że niektórzy ankieterzy to zboczeńcy seksualni, w tym pedofile. Jeden z nich to Rex King, którymiał zgwałcić ponad 800 dzieci. Jako współpracownik wyróżnił się też dr Fritz von Balluseck, który był odpowiedzialny za gwałt na wielu dzieciach, a w końcu skazano go za zamordowanie 10-letniej dziewczynki. Badania Reisman pokazują, że ankieterzy gwałcili dzieci, a potem pytali się o ich doznania. Niektóre eksperymenty odbywały się nawet na niemowlakach i przedszkolakach, gdzie „badacze” stymulowali seksualnie swoje ofiary, a następnie rozpisywali się o pozytywnych reakcjach. Starsze dzieci zachęcano do spisywania swoich wrażeń z takich badań. Sam Kinsey harcerzykiem nie był – a właściwie był, ale szczególnym. Takim, który lubił się bawić z młodszymi druhami w „płochą dziewicę i smoka” – jak śpiewał jeden niepoprawny politycznie piosenkarz polski pod koniec XX wieku. Jako nastolatek Kinsey zapraszał zuchów na oglądanie „świerszczyków” w swoim namiocie. Później miał tzw.otwarte małżeństwo. Żona zgadzała się na rozmaite figle z asystentami. A profesorlubił ich filmować podczas uprawiania seksu. Zresztą namawiał wieluswoich współpracowników do wymiany żon oraz do wzajemnych zabaw. Kinsey zabierał swoich studentów na „obozy”, gdzie przechadzał się w naturze na golasa. Lubił kąpać się nago ze studentami oraz załatwiać swoje potrzeby fizjologiczne w ich towarzystwie. Profesor miał też predylekcję do zabawy sam ze sobą aż do skrwawienia. Przyjemnością dla niego był ekstremalny automasochizm. Otwarty na eksperymenty seksualne Kinsey był ateistą – zbuntował się przeciw wychowaniu w rodzinie metodystycznej. Zdaje się, że profesor za bardzo nie lubił ludzi spoza swojego kręgu etnokulturowego, bowiem nie przyjmował do pracy Żydów, Murzynów ani osób religijnych. Kinsey z wykształcenia był zoologiem. Seksem wśród ludzi zainteresował się dość późno i – jak twierdzi Reisman – głównie po to, aby usprawiedliwić swoje preferencje. Tymczasem zsekularyzowana elita amerykańska wzięła sobie raporty zoologa do serca i zmieniła prawodawstwo – na przykład kodeks kryminalny z 1955 roku – aby zdekryminalizować rozmaite przestępstwa na tle seksualnym oraz aby „znormalizować” homoseksualizm i inne podobne preferencje. Konserwatyści winią Kinseya i jego raport za „normalizację” homoseksualizmu, za szerzenie się pedofilii, pornografii i innych patologii. A on po prostu – podobnie jak Margaret Mead – wypełnił rolę kropli drążącej skałę. To prawda, że Kinsey miał wielki wpływ na prawodawstwo oraz medycynę (psychiatrię i psychologię) amerykańską. Był jeszcze jednym lewackim rozwalaczem tradycyjnego społeczeństwa. Był jednym z najważniejszych promotorów rewolucji seksualnej w USA. Jego propaganda miała szczególny wpływ na kulturę. Kinsey, Mead i inni pasożytowali na zdrowym ciele patriotycznej, tradycyjnej, chrześcijańskiej Ameryki. Te wartości, połączone z wolnością, dały USA niesamowitą potęgę i zamożność dzięki wolnemu rynkowi, w ramach demokracji lokalnej i systemu liberalnego. Ale system liberalny bez tradycyjnych wartości prowadzi do degrengolady i degeneracji. Wolność wyhodowała też wrogów tradycji, na której przecież sama się opiera. Kinsey, Mead i inni wyzyskali funduszei instytucje, które powstały dzięki hołdowaniu przez Amerykanów patriotyzmowi, tradycji i chrześcijaństwu. Jak uczył tow. Gramsci, marsz przez instytucje zawiedzie nas do celu. Tym celem jest władza, rządy dusz. A władza dla sekularnych postępowców to kasa i seks – i przymusowa wolność według ich politycznie poprawnych przepisów. ------------------ Mężczyzna, który kiedyś był kobietą, spodziewa się dziecka. Niemożliwe? - Jestem w 5 miesiącu ciąży - napisał Thomas Beatie w artykule, który cytują światowe media. - Tekstowi z magazynu "The Advocate" towarzyszy zdjęcie mężczyzny z pokaźnym brzuszkiem. Thomas Beatie urodził się jako kobieta. Później zdecydował się na zmianę płci. Przeszedł operację rekonstrukcji klatki piersiowej i terapię hormonalną. Prawnie jest już mężczyzną, żonatym od dziesięciu lat. - Moja żona, Nancy nie może mieć dzieci. W przeszłości cierpiała na zaawansowaną endometriozę. Lekarze musieli usunąć jej macicę. Wreszcie zdecydowaliśmy, że to ja powinienem urodzić dziecko - napisał Beatie w artykule. Mężczyzna twierdzi, że rok po odstawieniu zastrzyków z testosteronu po raz pierwszy zaszedł w ciążę - dzięki pomocy dziewięciu lekarzy i nasieniu anonimowego dawcy. - Tamtej ciąży nie udało się utrzymać, ale teraz jestem w piątym miesiącu i wszystko jest dobrze. To dziewczynka - napisał Beatie. Mężczyzna opisuje wszystkie trudności, które musiał pokonać. - Pierwszy lekarz kazał mi się ogolić, inni po prostu wyrzucali mnie za drzwi. Nie mieliśmy wsparcia przyjaciół i rodziny. Większość krewnych Nancy nawet nie wie, że zmieniałem płeć - twierdzi. Artykuł Beatie'go, zatytułowany "Labour of Love", ukazał się w amerykańskim magazynie "The Adovace", poświęconym zagadnieniom związanym z homoseksualizmem. Dziennikarze "Daily Telegraph" skontaktowali się z jego redaktorką. Kobieta zapewniła, że magazyn zweryfikował informacje podane przez autora tekstu. - Skontaktowaliśmy się nawet z jego ginekologiem - stwierdziła redaktorka i dodała, że zdjęcie towarzyszące tekstowi rzeczywiście przedstawia pana Beatie. Państwo Beatie na razie nie komentują rewelacji Thomasa w żadnych innych mediach. - To wielka sprawa. Chcemy kontrolować to, co dzieje się z naszą historią - wyjaśniają. Coś komuś jeszcze?

#404 sir_skiner

sir_skiner
  • 149 postów

Napisano 01 kwietnia 2008 - 19:10

W odpowiedzi brytyjski rząd zapewnił, że „będzie rozróżniał obraźliwe dowcipy i te śmieszne”.


ufff, Bogu dzieki.... wreszcie zrozumiem angielski humor jak mi Gordon Brown napisze do niego podrecznik. ;)




Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych