Podzielę się moim przypadkiem.
Przedwczoraj zainstalowałem jako update Yosemite na 15" MBP (późne 2013, i7, 16GB, SSD). Do wczorajszego popołudnia była malina - zero problemów. Mail działał jak należy, Safari trochę wolne, Office 2011, cały pakiet Adobe CC włączając synchronizacje z chmurą, fontami, behance itp. działały bez zająknięcia poza małym problemem z wyświetlaniem okna w aplikacji Creative Cloud. Kilka aplikacji z AppStore także śmigało bez problemu.
Wieczorem jednak sprawa poważnie się zmieniła. Nie wiem czy to z mojej winy, jednak Yosemite zaczął się kompletnie sypać. Problem z kopiowaniem plików, wieczne "przygotowywanie plików do kopiowania", safari pomimo kilku restartów systemu nie chciało wstać i zawieszało system po kliknięciu na pasek adresu. Od czasu do czasu gest cofania dwoma palcami dostawał "freeza" w połowie animacji i tylko ubijanie aplikacji pomagało. Z temperaturami i WiFi nie miałem żadnych problemów. Wszystko było w normie.
Innymi słowy, przez chwilę poczułem się jak na Windows Vista, jeżeli ktoś wie o co chodzi

Problemy zgłoszone i już maszyna po formacie i powrocie do Mavericks. Możliwe, że to tylko u mnie, jednak piszę to, ponieważ choć jednym chodzi bez problemu, mi się posypało. Projektuję na sprzęcie codziennie po kilka godzin i od czasu Mountain Lion nic takiego mi się nigdy nie działo.
Co do wyglądu i ogólnego wrażenia - jestem zdecydowanie na tak. Pozdrawiam!