Tak, kupując sprzęt Apple, uważałem, że to pasuje do mojego wizerunku jako copywritera. Okazało się jednak, że klienci mają to chyba w nosie. Za to sam sobie ułatwiłem życie i potrafię teraz z marszu wykonać na kompie setki czynności, które na Windzie były dla mnie marzeniem ściętej głowy.Wiesz czacha, dla niektorych debilizmem jest wydawanie kasy na ciuchy w sklepach Zara, Hilfiger czy Lacoste, bo przeciez mozna kupic tanio w Realu na odziezowce - w obu przypadkach funkcja jest ta sama, ale wizerunek juz zgola rozny. I nie nazywajmy prosze tego snobizmem, to po prostu nasz osobisty marketing i dowod na to, ze dbamy o dobra jakosc samego siebie w relacji z otoczeniem.
Ale co do ciuchów się nie zgodzę. Też kiedyś po prostu szedłem do galerii i kupowałem jakieś markowe ubrania. Darły się w szmaty po roku. Teraz kupuję ubrania od Chińczyków na Marywilskiej i mam tę samą jakość przy identycznej stylistyce. Plus kilka stów. Z Apple tak nie jest, choćby nie wiem jak się haterzy pluli. Jasne, że iSprzęty się też psują (i to coraz bardziej), ale zewnętrzna jakość wykonania, wrażenie solidności i mniejsza niż u konkurencji podatność na wizualne zużycie (np. zarysowania itp.) są faktem. Dla mnie to taka firma "przedwojenna".