Będzie jak z DRM - najpierw coraz bardziej wyrafinowane cuda technologii przegrywające z coraz to nowymi, jeszcze bardziej wyrafinowanymi wytrychami, a potem po cichutku akceptacja tego, co i tak od samego początku było nieuchronne.
Tak było np. z Aperture: całe lata bez modernizacji, a potem dla tych, dla których po "discontinuing" Aperture następca iPhotos to za mało, wyrażona wprost propozycja przesiadki na Lightroom.
Kompletne nieporozumienie za te pieniądze.
Tu nie w wersji systemu problem, ale w braku elementarnej wiedzy o możliwościach instalacji oprogramowania.
To nie przeszkadza w ich instalacji i nie przeszkodzi w przyszłości. Będziesz musiał jednak ręcznie (Ctrl+Otwórz) pozwolić ją zainstalować, bez możliwości wyrażenia na takie działanie hurtowej zgody w Gatekeeperze. Zresztą, jeżeli masz już jakąś zainstalowaną, to i tego nie będzie potrzeby robić.
Wszycie do Gatekeepera jednej z dobrych praktyk przy instalowaniu aplikacji to dobra decyzja. Sam od zawsze miałem ustawioną drugą opcję i tylko w bardzo nielicznych przypadkach korzystałem z ręcznego wymuszenia instalacji "niezaufanych" paczek. Tak więc w moim przypadku niczego to nie zmienia.
Masz rację, bo na razie moralne starzenie się sprzętu daje się się jeszcze skutecznie nadrobić technicznym liftingiem. Tyle, że to powoli przeszłość. Ze komputerami zaczyna być jak z telefonami - wszędzie klejenia zamiast rozbieralnych złączy, a do tego unikatowe konstrukcje pozbawione dostępu z zewnątrz i możliwości jakiejkolwiek modyfikacji wewnątrz - nawet w serwisie producenta. I po balu.
To chroniczna przypadłość Apple, z którą oswoiłem się od czasów Classica II. Mam całą skrzynkę przejściówek, bez których kolejne maki były mało przyjazne dla innych peryferiów, niż dedykowane dla konkretnego modelu. I nawet jak usb rozwiązało sporo problemów, to nigdy nie zabrakło nowych, np. z karuzelą standardów na wyjściu monitora.
Na zdrowie. Miałem na myśli ofertę dla reklamodawców, a nie to, co odbiorca może zablokować na swoim komputerze.
A kiedy ta i wszystkie wcześniejsze informacje o zgonie flasha dotrą do paru dużych portali informacyjnych? Przecież w wielu miejscach reklama oparta na flashu to nadal podstawa oferty.
Pracując nad własnym samochodem, myśl z wyprzedzeniem, gdzie i do czego da się go najlepiej wykorzystać, żeby zarabiał dla firmy również po tym, jak go klient kupi...
Będzie więcej i szybciej. Ze wszystkimi tego konsekwencjami.
Tekst wydaje się trafny, ale nie w odniesieniu do sprzętu i oprogramowania w komputerowej części biznesu Apple. Tutaj Apple odpuściło sobie przekraczanie przepaści i tylko drepcze w miejscu...
To gratuluję. I ja i wielu innych użytkowników pracujących na wielu isprzętach miało niestety dostatecznie często do czynienia z krytycznymi ich padami dokładnie po dwóch, trzech latach eksploatacji, by zacząć się zastanawiać, czy to jest przypadek.
Też mi to przyszło na myśl. Dawno temu padały zasilacze w iMacach, poźniej zasilacze w pierwszych generacjach Time Capsule, ale z tą płytką do ładowania to spora przesada chyba.
Fatalne działanie tej funkcji kompromituje firmę. Zwłaszcza, że cały ficzer jest ograniczony do ekosystemu Apple, bez udziału "osób trzecich".
Dostrzegli Flasha w oku Adobe, a QuickTime'a we własnym już nie.
Cóż, widocznie ciągle masz to, co jest ci potrzebne. Mam nadzieję, że w swojej branży nie doświadczysz atrakcji jaką było porzucenie przez Apple rozwoju Aperture i konieczność przesiadki na Adobe. Nie cieszą mnie też wolty z pakietem iWork, które praktycznie wyeliminowały go z biura (przez początkowy brak wstecznej kompatybilności plików i okrojenie interfejsu z oczywistych, użytecznych ficzerów oraz ciągły brak korespondencji seryjnej). Natomiast iCloud to są jakieś jajca, a nie chmura osobista, która do pięt nie dorasta tandemowi Dropbox i OneDrive w wersjach płatnych pod względem funkcjonalności, pojemności i dostępności. O sprzęcie nie będę się wywnętrzniał, bo jego jakość zupełnie nie odpowiada półce cenowej, na której rezyduje. Chociażby przez jazdy, jakie miałem z marnymi dyskami w iMacach czy przegrzewającymi się MBP. O tym, że od wprowadzenia Mavericks musiałem częściowo przywrócić połączenia kablowe, bo bezawaryjne pod Mountain Lion wi-fi zaczęło działać losowo też warto wspomnieć. Nie mam nic przeciwko iZabawkom, które stanowią trzon sprzedaży Apple, ale w przypadku tej firmy od paru lat przestała obowiązywać reguła, że lepsze jest wrogiem dobrego. Słynna niegdyś jabłkowa jakość zgubiła gdzieś swoje "ć" na końcu.
Apple zostało owładnięte przerostem formy nad treścią pod dyktando speców od marketingu. Efekty są aż nadto widoczne dla każdego, kto od lat korzystał z ich sprzętu i oprogramowania, a teraz musi szukać alternatyw dla niespełnionych obietnic w zakresie oferowanych usług, którym coraz dalej do konkurencji.
Coś tu nie pasuje. Za dużo rzeczy z ajfona ląduje na serwerach Apple, by wszystko definitywnie przepadło. Foty w większości może tak, ale kontakty?
LocalTalk w wydaniu Farallona był rzeczywiście jak objawienie zanim zastąpiła go prawdziwa sieć LAN 10Base-T.
Żartujesz? Lista zamkniętych bądź okrojonych przez Apple usług, które dobrze działały i miały przyzwyczajonych użytkowników ma parę pozycji, jak i lista lubianych aplikacji spuszczonych do kanalizy.
Owszem, ale to są drobiazgi. Miliony ton trafiają gdzie indziej. http://www.oostdam.pl/dokad-trafiaja-elektrosmieci-z-europy/
Te sprzęty już są w praktyce nienaprawialne. Możliwa jest tylko wymiana niektórych, kompletnych podzespołów - rzecz zwykle nieopłacalna po gwarancji. Producenci tego szajsu w skali globalnej kompletnie nie ponoszą odpowiedzialności za życie po życiu swoich jednorazówek, więc po oficjalnym odfajkowaniu w statystykach jako zutylizowane, są one masowo wywożone gdzieś do Afryki lub Azji, gdzie nikt sobie nie zaprząta głowy ochroną środowiska i zdrowiem biedoty odzyskującej surowce z elektro złomu.
Spada sprzedaż komputerów Mac
Dla Apple komputery to przeżytek - tolerowany, ale nie rozwijany. Na czar nietuzinkowego wzornictwa albo na jakiś przełom w oprogramowaniu czy systemie już od dłuższego czasu też nie ma co liczyć. Nawet tak pożyteczny gadżet, jak Touch ID nie doczekał się dotąd bezpośredniej implementacji ani w komputerach, ani w firmowych peryferiach do nich.