Przedwczoraj Apple ogłosiło wyniki okresowe za 4 kwartał roku obrotowego 2016 (3 kwartał roku kalendarzowego). Te są, na dużym poziomie ogólności, takie same lub nawet minimalnie lepsze od oczekiwań analityków.

Nie zmienia to jednak faktu, że przede wszystkim są o wiele gorsze od wyników z zeszłego roku. Nie ma co popadać w panikę, wyniki są wciąż imponujące (spokojnie Apple pod żadnym pozorem się nie kończy). Apple jak zawsze wyprodukowało górę gotówki, ale jest ona zdecydowanie mniejsza niż w analogicznym okresie w 2015 roku.

Apple sprzedało następujące ilości produktów:

  • iPhone 45,5 mln szt. (48 mln szt. rok temu, -5%)
  • iPad 9,2 mln szt. (9,9 mln szt. rok temu, -6%)
  • Mac 4,9 mln szt. (5,7 mln szt. rok temu, -14%)

Przełożyło się to na następujące przychody

  • iPhone 28,1 mld USD (32,2 mld USD rok temu, -13%)
  • iPad 4,2 mld USD (4,2 mld USD rok temu, 0%)
  • Mac 5,7 mld USD (6,8 mld USD rok temu, -17%)
  • Usługi 6,3 mld USD (5,1 mld USD rok temu, +24%)
  • Inne produkty 2,3 mld USD (3 mld USD rok temu, -22%)

Przychody ogółem wyniosły 46,8 mld USD wobec 51,5 mld USD przychodu w zeszłym roku. Apple zarobiło na czysto 9 mld USD wobec 11,1 mld w zeszłym roku. Marża brutto wyniosła 38%. Rok temu wynosiła 39,9%.

Co można ciekawego wyczytać z tych danych? Spójrzmy:

Jest nadzieja przed iPadem

Wydaje się, że Apple znalazło pomysł na iPada. Widać ewidentnie, że produkt jakim jest iPad Pro był strzałem w dziesiątkę. Mimo dalszego spadku liczby sprzedanych sztuk przychód utrzymał się na poziomie z zeszłego roku. Oznacza to mniej więcej tyle, że w ogólnej liczbie sprzedanych iPadów coraz więcej jest modelu Pro. Ludzie jak widać „kupili” to, że tablet nie musi służyć tylko do konsumpcji treści, a jeżeli nawet to powinno być to urządzenie na „mocnych” podzespołach. Apple chwali się zresztą, że na rynku tabletów kosztujących powyżej 200 dolarów ma aż 82% udziału w rynku. Gorzej musi się mieć zatem sprzedaż „zwykłych” iPadów, nie z linii Pro. Widać tu skuteczną kanibalizację tego produktu ze strony iPhone’a, w szczególności modelu „plus”.

Sprzedaż Apple Watcha ostro w dół

Liczba sprzedanych egzemplarzy Apple Watcha jest nieznana. Apple nie publikuje takich danych. Natomiast przychody z tej sprzedaży są ukryte w kategorii Inne produkty razem ze słuchawkami Beats, iPodami i innymi akcesoriami. A te poleciały na łeb na szyję aż o 22% w dół. Można się domyślać, że odpowiedzialnym za ten spadek jest głównie Apple Watch.

W tym przypadku ciężko mówić o zaskoczeniu. Po pierwsze mnóstwo użytkowników czekało na drugiego Apple Watcha, którego sprzedaż dopiero teraz, z uwagi na dostępność, rozpędza się. Po drugie wydaje się, że Apple Watch nigdy nie będzie takim koniem pociągowym biznesu Apple jakim jest iPhone czy iPad. Zaryzykowałbym wręcz twierdzenie, że kto miał go kupić, to już kupił. To wybitnie niszowy produkt, który w mojej opinii, nigdy nie wyjdzie poza kategorię: „gadżet” i który ma więcej w sobie z produktu modowego niż z elektroniki użytkowej, która jest ludziom potrzebna. Duże nadzieje można wiązać ze zmianą komunikacji marketingowej Apple Watcha. Według Apple zegarek nie jest już dodatkiem do damskiej torebki, tylko pełnoprawnym asystentem do treningu sportowego. Czy strategia ta okaże się skuteczna zobaczymy w wynikach finansowych po bieżącym kwartale, w którym to problemy z dostępnością Apple Watcha powinny być całkowicie rozwiązane.

Cała nadzieja w nowych Macach…

Już dziś zobaczymy nowe modele, zapewne większości, komputerów Mac. Powszechnie wiadomo, że absolutna większość użytkowników i potencjalnych kupców Maców czeka na nowe modele i w związku z tym wstrzymuje się z decyzjami zakupowymi, co widać oczywiście w wynikach sprzedaży również w tym kwartale. Odświeżone w pierwszym półroczu MacBooki nie wystarczyły na to, aby „uratować” wynik w tym segmencie. Zresztą co tu dużo mówić. Wszyscy czekają na MacBooki Pro.

Należy jednak zwrócić uwagę, że sprzedaż nowych modeli może być widoczna w wynikach Apple dużo później niż w tym kwartale. Przewidując, tradycyjne już u Apple, problemy z dostępnością sprzętu na początku okresu sprzedaży, wydaje się, że ewentualny zauważalny wpływ na wzrost przychodów z tego segmentu możemy odnotować dopiero w kolejnym kwartale. Oczywiście konieczny do spełnienia jest jeden podstawowy warunek – nowe modele muszą być udane.

…i w iPhonie

W tym przypadku mamy trochę podobą sytuację jak z Apple Watchem. Dopiero w tym kwartale można założyć pełną dostępność iPhone’a 7. Toteż jego sprzedaży praktycznie nie ma w prezentowanych wynikach. Nie ulega jednak wątpliwości, że to co widać, czyli sprzedaż głównie poprzedniego modelu, czyli iPhone’a 6S i 6S plus, w miesiącach lipiec, sierpień i połowa września jest słabsza niż w 2015 roku, gdy to królował iPhone 6. Powtórzę jeszcze raz wnioski z analizy poprzednich wyników kwartalnych. Eksplozja sprzedaży iPhone’a 6 i 6 plus była nie do powtórzenia przez modele 6S i 6S plus, co widać w kolejnych wynikach finansowych Apple.

Z racji, niemalże identycznego wyglądu, wydaje się, że z tym wyzwaniem nie poradzi sobie także iPhone 7 i 7 plus, natomiast spadki sprzedaży w kolejnych kwartałach w tym segmencie, jeżeli w ogóle będą, to będą minimalne. Wszakże ogromnej rzeszy właścicieli iPhone’ów 6 właśnie będą się kończyły tradycyjne dwuletnie umowy z operatorami i będą gotowi do kupna nowego telefonu.

Oczywiście jak zawsze trzeba mieć na uwadze, że to od tego produktu tak naprawdę zależą ogólne przychody i wyniki Apple. W tym kwartale stanowią one aż 60% ogólnej sumy przychodów.

Wynik ratują Usługi

To jest ta kategoria produktów, która nie podlega wahaniom sezonowym. Tu są ukryte wpływy ze sprzedaży muzyki w iTunes (ktoś tam jeszcze coś kupuje?), programów w App Store i Mac App Store, Apple Music, AppleCare, Apple Pay, iCloud, itp.

Wzrost w tym segmencie o 24% robi ogromne wrażenie. Apple oczywiście nie podaje tego ile jest konkretnie przychodów z poszczególnych usług. Jednakże wypowiedzi Tima Cooka pozwalają podejrzewać, że dużą rolę w tym wzroście Apple zawdzięcza usłudze Apple Pay, gdzie liczba transakcji rok do roku wzrosła aż o 500%. Tylko w ostatnim kwartale wykonano więcej płatności za pomocą Apple Pay niż w całym 2015 roku. I oczywiście ogromne znaczenie musi mieć usługa Apple Music, gdzie uzyskano wzrost przychodów o 22% w porównaniu z rokiem ubiegłym.

Silny dolar przyczyną całego zła

Praktycznie od dwóch lat ogromny wpływ na wyniki Apple ma fakt, że dolar pozostaje silną walutą w stosunku do pozostałych walut światowych. Powoduje to, chcąc utrzymać marże, konieczność podniesienia cen na wielu światowych rynkach, co musi się na słabszej sprzedaży.

W szczególności ten efekt widać w Chinach, gdzie spadek sprzedaży, liczony w dolarach, wyniósł w ostatnim kwartale aż 30%. Gdy spojrzymy na wykres pary walutowej USDCNY (dolar/juan), to nie będzie wątpliwości dlaczego tak się stało.

Dla odmiany dobrym kontrprzykładem jest rynek japoński, gdzie ostatnio jen umocnił się w stosunku do dolara, a przychody ze sprzedaży Apple wzrosły o 10%.

Jest nadzieja na przyszłość

Po pierwsze, widać pewne wyhamowanie spadków. W tym kwartale ogólne przychody spadły o 9% r/r. Dla porównania w poprzednim kwartale ten spadek wyniósł aż 15%, a w jeszcze poprzednim 13%.

Po drugie, Apple po raz pierwszy od dawna zapowiedziało dosyć wysoką prognozę przychodów na kolejny świąteczny kwartał. Rok temu w kwartale świątecznym (październik, listopad, grudzień) miało 75,8 mld USD przychodu. Na ten rok zapowiedzieli przychody w przedziale od 76 do 78 mld USD. Mogłoby to oznaczać przełamywanie niekorzystnej tendencji wynikowej. (Uwaga! Pomyliłem się w MyApple Daily. Popatrzyłem nie na te cyferki i nagadałem bzdur).

O wynikach finansowych mówiliśmy też we wczorajszym odcinku podcastu MyApple Daily.

Patronite

MyApple Daily w iTunes Store.

Źródło: investor.apple.com