Trudno narzekać na brak dobrych gier zręcznościowych w App Store. W ilości tytułów tego typu przoduje Gameloft, który stworzył między innymi bardzo dobrego Avatara i niewiele gorsze Assassin's Creed, przeniósł też na iTelefon Raymana, który w swojej kategorii nie ma sobie równych. Niedawno do tego jakże zacnego grona dołączył kolejny tytuł, nie tak kolorowy i luźny jak inne pozycje francuskiego dewelopera, ale za to okraszony dużo lepszą oprawą audiowizualną.

Prince of Persia: Warrior Within uruchomione pięć lat temu na PC zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Piękna grafika, świetne animacje postaci i dynamiczna rozgrywka w rytm ciężkiej muzyki w stylu Godsmack dały w efekcie niebywale grywalny tytuł, który na długo zagościł na dysku mojego komputera. Elementy zręcznościowe wymagały niekiedy niesamowitego refleksu, natomiast walki obfitowały w lejącą się krew i fruwające kończyny. Gdy dowiedziałem się, że pozycja ta trafi również na iPhone, naprawdę się ucieszyłem. Zaraz jednak pojawiła się wątpliwość - czy aby na pewno telefon poradzi sobie z tak zaawansowaną graficznie aplikacją? No i co ze sterowaniem, czy dotyk będzie równie komfortowy co fizyczne przyciski i gałki analogowe? Wątpliwości miałem zresztą znacznie więcej. 3. czerwca gra ukazała się w App Store, po czym została z niego niemal natychmiast wycofana. Powodem było menu, które najprościej mówiąc nie zostało dokończone (chociaż możliwe, że Gameloft nie wyrobił się z dopracowaniem gry i chciał w ten sposób zyskać na czasie - darujmy sobie jednak teorie spiskowe). Utrudniało to niesamowicie choćby wybór języka. Niedawno pojawiła się aktualizacja, rozwiązująca ten problem. Gameloft zyskał więc czas na doszlifowanie swojej konwersji, toteż cała recenzja odnosić się będzie do wersji poprawionej. Czy gra spełniła moje oczekiwania, Książę pozostał mroczny i brutalny, a lokacje nadal powalają na kolana? Zapraszam do recenzji.

Po obejrzeniu logo Gameloftu oraz reklamy najnowszej części PoP trafiamy na ekran wyboru języka. Jak łatwo się domyślić, polskiego tam niestety nie znajdziemy. Następnie naszym oczom ukazuje się całkiem przyjemne i klimatyczne menu. Do wyboru mamy rozpoczęcie nowej gry, kontynuację rozgrywki oraz wybór poziomów. Oprócz tego znajdziemy też przycisk prowadzący nas do Gameloft Live. Opcje zostały ukryte pod literą "i". Mamy tam między innymi możliwość ustawienia sterowania, w tym także czułości kamery oraz przeglądania osiągnięć. Po dostosowaniu wszystkiego do własnych preferencji wybieramy nową grę, a następnie poziom trudności - są ich aż cztery, najwyższy odblokowuje się dopiero po przejściu gry. Nie łudźcie się jednak, że rozgrywka rzeczywiście będzie dużo prostsza gdy wybierzemy easy, bowiem regulacja ta tyczy się jedynie walki. Elementy stricte zręcznościowe (w tym niekiedy absurdalnie trudne ucieczki przed Dahaką) nadal będą tak samo skomplikowane. Po obejrzeniu intra przechodzimy przez tutorial, który zapoznaje nas z podstawami sterowania. Jest on w moim odczuciu dobrze zrobiony, niczego w nim nie brakuje. Podpowiedzi towarzyszą nam zresztą przez całą grę, informacje te dotyczą nie tylko odblokowanych mocy i kombosów, ale też drogi, którą należy iść (można to wyłączyć, co zmusza do kombinowania - i dobrze!).


Załóżmy, że wszelkie wstępy mamy już za sobą, rozgrywka się rozkręciła a Książę dorwał nieco lepszą broń niż kij i raźno eksterminuje przeciwników poprzez pozbawianie ich tego i owego. Nie jest to jednak symulator rzeźnika, toteż najpierw skupię się na tym, czym seria słynie od samego początku, mianowicie elementach zręcznościowych. Muszę przyznać, że żadna inna gra nie prezentuje według mnie równie wysokiego poziomu. Bohater zaskakuje nas niebywałą sprawnością. Nie straszne mu nie tylko skakanie, wspinanie się czy turlanie po ziemi. Ba! Na wąskich kładkach bez większych problemów utrzymuje równowagę, machając przy tym mieczem. W osłupienie wprawia nas natomiast umiejętnościami rodem z Matrixa, bez trudu biega po ścianach a następnie wywija w powietrzu salto lub też odbija się od powierzchni by dosięgnąć odległej i z pozoru niedostępnej krawędzi. Robi to piorunujące wrażenie. Najbardziej wymagającymi momentami są ucieczki przed Dahaką, który nie spocznie, póki nie dorwie nas w swoje macki, a powstrzymać go może jedynie woda (znam ludzi, którzy mają podobne lęki). Epizody te są niebywale trudne, bowiem nasz przeciwnik jest całkiem szybki, niezniszczalny, a kontakt z nim oznacza natychmiastową porażkę (chociaż zdarza się mu także zaciąć w miejscu, choć jest to wina samej gry). Żeby było milej, na drodze stają nam wtedy niebywale trudne przeszkody, jak na przykład wysuwające się na chwilę półki, liny czy chodniki walące się zaraz za naszymi nogami - chwila wahania w którymkolwiek miejscu może przesądzić o naszym zwycięstwie. Zastanawiam się ile czasu programiści z Ubi Softu spędzili na wymyślaniu tak karkołomnych epizodów - owszem, hardcore'owi gracze będą wniebowzięci, ale co z tymi, którzy nie posiadają refleksu godnego pilota myśliwca? Cóż, o nich również nie zapomnieli.

Książę posiadł kilka całkiem ciekawych umiejętności. W dzieciństwie naoglądał się za dużo wyczynów Neo, to już wiemy. To jednak nie wszystko. Okazuje się bowiem, że potrafi on także w pewnym stopniu kontrolować czas. Jak to wygląda w praktyce? Wyobraźcie sobie, że za wcześnie odbijecie się od ściany, przez co bohater zamiast bezpiecznie wylądować na skalnej półce spadnie w dół i słuch o nim zaginie, a my będziemy musieli z radością po raz kolejny pokonywać kawał drogi, zanim dojdziemy do feralnego miejsca. A co, gdyby dostać jeszcze jedną szansę? Albo dwie? Teraz jest to możliwe, wystarczy przytrzymać odpowiedni przycisk a akcja zostanie przewinięta kawałek wstecz, dzięki czemu oszczędzimy zarówno czas jak i nerwy. Takie rozwiązanie powinno pojawiać się we wszystkich zręcznościówkach. W życiu też by się przydało. Poza tym możemy również spowolnić czas, co pozwoli nam w porę dobiec do zamykających się drzwi lub też niezwykle efektywnie wykończyć bandę przeciwników która nagle zaczęła się poruszać jak muchy w smole. Oprócz tego Piaski Czasu wykorzystać możemy bezpośrednio do odbierania wrogom życia, jednak nie jest to tak satysfakcjonujące jak machanie mieczem (a i zużywa więcej energii).

W odróżnieniu od poprzednich części w Warrior Within duży nacisk położono na walkę. Co prawda przeciwników nie spotykamy za często, a całość nie przemieniła się w bezmyślnego slashera, ale w porównaniu do poprzedników starcia z przeciwnikami stały się dużo bardziej rozbudowane. Do dyspozycji oddano nam szeroki wachlarz ciosów, mimo tego, że do atakowania służą nam jedynie trzy przyciski, to ilość morderczych kombinacji jest bardziej niż pokaźna. Prócz spotykanego w wielu grach podziału na uderzenia powolne, lecz potężne i szybkie, ale niezbyt mocne oraz ich połączenia autorzy dodali również kilka niespotykanych zbyt często umiejętności. Co powiecie na wskoczenie na przeciwnika, sieknięcie go kilka razy w powietrzu mieczem, następnie wyrzucenie dzierżonego w ręce topora w kolejnego oponenta tylko po to, by w spowolnionym tempie przeskoczyć następnego i odciąć mu głowę jego własną bronią? Brzmi zachęcająco? Zaręczam, że wygląda to jeszcze lepiej. Na deser dostajemy również bossów, którzy wymagają od nas nieco więcej gimnastyki. Spotykamy ich rzadko, ale jakość prowadzonych z nimi potyczek w pełni to nam wynagradza. Aby podnieść swoje szanse w starciach możemy pokusić się o zdobycie bonusów do zdrowia, zwanych Life Upgrades. Aby powiększyć ilość jego punktów (a po zebraniu wszystkich podwoić początkową liczbę sił witalnych) zmuszeni jesteśmy do uważnego wytężania wzroku niemal przez cały czas, bowiem ukryte one są w miejscach pozornie niedostępnych lub całkowicie niewidocznych, a dojście do nich upstrzone jest najwymyślniejszymi pułapkami. Warto się jednak starać, ponieważ większa ilość zdrowia znacznie ułatwia walki z silnymi przeciwnikami. Poza tym po zebraniu wszystkich możemy liczyć na prezent w postaci unikalnej broni, a finał gry będzie różnił się od tego, który dane będzie oglądać tym bardziej leniwym graczom.

Pod względem grafiki Prince of Persia olśniewa mnogością detali oraz jakością tekstur. Modele zarówno Księcia, jak i przeciwników zostały w każdym calu dopracowane, trudno znaleźć jakiekolwiek niedoróbki. Animacje postaci są wręcz genialne - płynne, naturalne i ponad wszystko realistyczne. Mimo upływu lat nadal ciężko jest wskazać tytuł, w którym dopracowano ten element w równym stopniu. Design poziomów może przypaść do gustu nawet estetom, ponieważ lokacje odwiedzane przez naszego bohatera robią nieraz kolosalne wrażenie. Olbrzymie sale wypełnione drążkami, balkonami i kolumnami, ponure, zniszczone ogrody czy piwnice wyglądają po prostu świetnie. Niestety, nie ma róży bez kolców, a w tym wypadku mimo tego, że nie ma ich zbyt wielu, to jednak kłują w oczy dość mocno. Zdarzają się bowiem sytuacje, gdzie pole widzenia trzeba było ograniczyć mgłą, aby gra była płynna. O ile w zamkniętych pomieszczeniach nie przeszkadza to w ogóle, to już na otwartych przestrzeniach mamy wrażenie, że w oddali otaczają nas szare ściany. Wierzę, że można było rozwiązać to inaczej. Od strony muzycznej autorzy się po prostu nie popisali. Owszem, wszelkie odgłosy, łącznie z kwestiami postaci pozostały niezmienione w stosunku do oryginału, jednak muzyka jest już zupełnie inna. Tak, to nie pomyłka. Gameloft postanowił wyrzucić oryginalny, mocny soundtrack, który doskonale budował klimat gry i podsycał w graczu wolę pokonywania kolejnych przeciwników. Zamiast tego wykastrował Księcia wstawiając jako tło muzyczne bezpłciowe brzdąkanie, które owszem, w innych grach zostałoby ocenione jako znośne. Ale nie tu, nie w tytule, w którym dźwięki wydobywające się z głośników odgrywają tak ważną rolę. Na dodatek zdarza się, że odgłosy są przesunięte względem tego, co dzieje się na ekranie. Tyczy się to głównie przerywników filmowych (w których można włączyć napisy, niektóre z nich da się również przewinąć), czyli notabene miejsc, w których przeszkadza to najbardziej. Jeżeli jesteśmy już przy filmikach - w Prince of Persia zdarza się ginąć całkiem często (a savepointy napotykamy z różną częstotliwością), więc niezrozumiała jest dla mnie niemożność pominięcia wszystkich cut-scenek. Oglądanie trzysetny raz tej samej sekwencji należy bowiem do rzeczy co najmniej frustrujących.

Postanowiłem poświęcić oddzielny akapit temu, co od początku budziło moje największe wątpliwości, a mianowicie sterowaniu oraz pracy kamery. Do kierowania poczynaniami Księcia służy nam analog oraz cała gama przycisków, zmieniających swoją funkcję w zależności od sytuacji, w której się znajdujemy. Mamy więc przycisk skoku, biegu po ścianie, opuszczenia się z krawędzi oraz ataku, w razie potrzeby przeistaczają się one w ikony służące jedynie walce (chociaż nadal możemy np. wbiec po ścianie używając przycisku obrony). Po lewej widoczny jest wskaźnik zdrowia oraz ilości pozostałych piasków, w jego centrum znajduje się ikona pozwalająca sterować czasem. Poza tym w rogu umieszczono dwa dyskretne przyciski widoku z pierwszej osoby oraz ujęcia obejmującego większy obszar, dzięki czemu możemy zorientować się dokąd iść. Sterowanie zaskoczyło mnie bardzo pozytywnie, śmiem nawet stwierdzić, że niemal równie wygodnie grało się mi na gamepadzie. Nieco gorzej wygląda sprawa kamery. O ile na konsolach jej pracę mogliśmy korygować prawym analogiem, to już na niewielkim wyświetlaczu iPhone’a jest to zajęcie bardzo niewygodne, a na dłuższą metę męczące. Nie jest jednak tragicznie, w większości przypadków ujęcia pozwalają na bezproblemową rozgrywkę, lecz w pamięć zapadają głównie momenty, w których nie ma miejsca na błąd, a kamera nagle ustawia się tak, że nie widzimy akurat tego, co jest nam w danej chwili potrzebne. Jeżeli jesteśmy już przy utrudnieniach, wspomnę również o dość częstym doczytywaniu się gry w najmniej oczekiwanych momentach.

Rozpoczynając pisanie tego tekstu chciałem podsumować go słowami: „Panie i Panowie, odpuśćcie sobie inne gry, ta jest idealna”. Miałem nadzieję, że gdy uruchomię Prince of Persia rozgrywka wciągnie mnie na kilka dobrych godzin, zapomnę o otaczającym mnie świecie a przed oczami widział będę jedynie kolejne ściany i półki, przeplatane widowiskowym rozprawianiem się z kolejnymi przeciwnikami. Myliłem się. Owszem, dostałem w swoje ręce tytuł, który cechuje się mimo swoich wad ponadprzeciętną jakością i objętością, jednak nie spełnił on moich oczekiwań. Liczyłem bowiem na to, że Gameloft przeniesie na iPhone’a najbardziej mroczną część przygód Księcia wiernie i bez żadnych udziwnień. Tymczasem do App Store trafiła pozycja bardzo dobra jak na grę zręcznościową, natomiast tylko niezła, jak na produkt sprzedawany pod nazwą Prince of Persia: Warrior Within.

Prince of Persia: Warrior Within
Cena: 6,99$
App Store

Ocena: 7/10