Kino w kieszeni, w dodatku z Androidem. Recenzja PicoPix 3614
Idzie lato, a z nim wakacyjne wyjazdy i wieczory ze znajomymi. Jeśli nie możecie obejść się bez filmów to dobrym rozwiązaniem może być Philips PicoPix 3614 - Android w służbie iOS.
Projektor możemy traktować jako pewne akcesorium do naszych sprzętów, ale też jako zupełnie niezależne urządzenie. W przypadku PicoPix jeszcze bardziej możemy mówić o pełnieniu obu ról. Przede wszystkim dlatego, że urządzenie wyposażone jest w system operacyjny Android, posiada Wi-Fi i nie potrzebujemy innych sprzętów aby móc z niego swobodnie korzystać. Z drugiej strony, dzięki dedykowanej aplikacji dla iOS, stanowi świetne uzupełnienie naszych urządzeń mobilnych przy zastosowaniach bardziej biznesowych.
Gdyby pikoprojekotry były urządzeniami idealnymi, już dawno zawładnęłyby rynkiem. W końcu każdy z nas chciałby mieć 50, a nawet 100-calowy wyświetlacz zawsze w kieszeni, który nie kosztuje 2 tysięcy złotych. Rzeczywistość nie jest tak różowa. PicoPix 3614 kosztuje 1700 złotych, potrafi wyświetlić obraz powyżej 100-cali, jak się uprzemy zmieści się w tylnej kieszeni spodni. W dodatku przez ponad 2 godziny działa na akumulatorze. Niestety niska rozdzielczość, stosunkowa słaba jasność wykluczają go i całą kategorię pikoprojektorrów z szerokiego zastosowania. PicoPix staje się świetnym gadżetem, wakacyjnym kombajnem rozrywkowym i biznesowym backupem.
Android w projektorze to raczej raj dla wyznawców chomika i innych nieoficjalnych (łagodnie mówiąc) źródeł filmów. Nie mamy dostępu do Google Play, wszystkie aplikacje wgrywamy poprzez kartę pamięci znajdując wcześniej w sieci pliki „.apk”. Nie mamy więc gwarancji, że dany program zadziała, ponadto poszukiwanie konkretnych aplikacji w ten sposób czasem oznacza również pobranie śmieci. Sporo więc ryzykujemy, a przede wszystkim musimy się napocić, aby wreszcie obejrzeć jakiegoś "pirata".
Są też atuty obecności Androida. To oczywiście bezpośredni dostęp do aplikacji YouTube oraz zaawansowane wyświetlanie dokumentów. Dla osób prowadzących prezentacje i szkolenia, jeżdżących transportem zbiorowym gdzie liczy się waga naszej torby, takie urządzenie może być sporą pomocą. Dużo radości sprawi też na działce, czy generalnie podczas wakacyjnych wojaży, gdy chcemy puścić dzieciom bajki, a sami obejrzeć mecz czy film. Do urządzenia możemy podłączyć komputer, dekoder, odtwarzacz blu-ray za sprawą złącza miniHDMI. Z poziomu aplikacji na iPhone’a łatwo wyślemy dokumenty i obrazy po WiFi.
W urządzeniu denerwuje mnie bardzo niska rozdzielczość, technologia LEDowa ma niestety takie ograniczenia i projektora o lepszych parametrach w kieszonkowych rozmiarach jeszcze się nie doczekaliśmy. O FullHD można jedynie marzyć. Problemem jest też dość słaby pilot i niezbyt sprawnie działający gładzik na wierzchu urządzenia. Większość z nabywców będzie z tych rzeczy korzystała jednak okazjonalnie. Najczęściej po prostu podepniemy go do komputera i uruchomimy film. Oczywiście - jeśli tylko chcemy - to możemy zabrać filmy na karcie SD lub pamięci USB i odtwarzać je bezpośrednio na urządzeniu, nawet z napisami. Zaopatrzmy się lepiej tylko w jakieś zewnętrzne głośniki, bo te wbudowane nadają się wyłącznie do cichych seansów we dwoje, zapraszając znajomych cisza absolutna będzie wymagana do wyłapania dźwięków.
PicoPix 3614 jest już którymś tego typu urządzeniem, które trafia w moje ręce na przestrzeni lat. Zdarzyły się sytuacje, gdy mały projektor dostarczył mi dużo radości, chociażby podczas oglądania zdjęć w dużym gronie, gdy do dyspozycji mieliśmy wyłącznie ekran laptopa. Wakacyjny wyjazd bez dostępu do telewizora i deszczowy wieczór. Wciąż mam jednak wrażenie, że 1700 złotych za okazjonalnie używany sprzęt to kwota zdecydowanie za duża.