Retro-kącik: Mac tanim kosztem, cz. II „zrób to sam” (na pohybel Hackintoshom)
Stare przysłowie mówi: „Chcieć to móc”, a ja chciałem mieć Power Macintosha (choć kasy brakowało)! To sobie zrobiłem…
Strona 1 z 2
Zobacz pierwszą cześć: Retro-kącik: Mac tanim kosztem, cz. I czyli emulacja
I nie było to działanie sprzeczne z licencją, na granicy prawa bo piszcie co chcecie ale nie przekonacie mnie, że łamanie umowy na używanie oprogramowania jest czymś dozwolonym. Można zaakceptować gdy ktoś bawi się w instalowanie OS X na blaszakach dla rozrywki czy zdobywania wiedzy w kombinacjach. To tak jak „działania hakerskie” robione w celu odkrycia luk w systemach. Ale jeżeli ktoś to robi z cwaniactwa w celu normalnego używania argumentując, że „Apple za drogie, a ja sobie Mac Pro zrobię za 2500 zł” to nie jest godzien szacunku tak samo jak jadący z premedytacją „na gapę” środkami płatnej komunikacji zbiorowej. I takie jest moje zdanie. Nie będę o tym dyskutował bo nie warto. Kropka.
PowerPC dla Macintoshy z Motorolą 040
Ale wracając do tematu. Byłem szczęśliwym posiadaczem Macintosha LC 630 z Motorolą 68EC040. Bo na taki komputer było mnie stać po sprzedaży wszystkich moich Amig, rok po ogłoszeniu przez Commodore bankructwa. LC 630 to komputer bardzo zacny ale był to już początek ery PowerPC i pojawiało się coraz więcej programów wykorzystujących w pełni tą platformę. Miałem okazję zakosztować luksusów używania PPC dzięki wypożyczonej z pracy Macintosh Processor Upgrade. Był to bardzo ciekawy „wynalazek” Apple w postaci karty z procesorem PowerPC 601 taktowanym zegarem dwa razy większym niż płyta gdzie był wtykany (w przypadku LC 630: 66 MHz). Na karcie poza procesorem znajdowała się podstawka pod wyjęty z płyty oryginalny M68xx040. A to dlatego, że kartę instalowało się w gniazdo procesora na płycie głównej. Wyboru CPU jaki miał pracować można było dokonać za pomocą specjalnej Tablicy Kontrolnej. Po zmianie oczywiście wymagane było ponowne uruchomienie komputera.
Niestety kartę musiałem w końcu oddać, a na Power Maka nadal nie było mnie stać.
Power Macintosh 6100 bez obudowy
Z powodu nieszczęśliwego zbiegu okoliczności u innego autoryzowanego sprzedawcy z Power Mac 6100/66 ostały się tylko wnętrzności… czyli płyta główna, dysk, napęd CD i stacja dyskietek (lekko osmalone). Pamiętam, że szefostwo zgodziło się na sprzedaż tych „resztek” za 1100 zł (nowy PM 6100/66 kosztował ponad 7 000). Szybko włączył mi się zmysł majsterkowicza i po sprawdzeniu tych części w obudowie od innego PM 6100 wpadłem na pomysł, że można by sobie to wsadzić w pudło od PC i mieć własnego Power Macintosha!
Otwarta obudowa Power Macintosh 6100. Widać „zamiennik” baterii podtrzymującej PRAM i dodany wentylator
Szczegóły płyty głównej Power Mac 6100
Niestety było wiele problemów. Całkiem nietypowy (w zestawieniu z „PeCetami”) format płyty głównej, inne złącze zasilania, nietypowe (nawet jak na Apple) złącze monitorowe. Nawet stacja dyskietek wymagała zrobienia indywidualnej „zatyczki” z powodu braku guzika wyjmowania i inne ułożenie szczeliny na dyskietkę.
Pamiętajcie, że to był rok 1995.