Na samej konferencji mieliśmy tak właściwie powtórkę z września ubiegłego roku. Zdradzono ceny Apple Watch, pokazano parę aplikacji firm trzecich i tyle. Jedno pytanie wciąż nie daje mi spokoju.

Mamy Apple Watch, a właściwie mieć będziemy 24 kwietnia. Urządzenie nie rzuca na kolana, ale pierwszy iPhone, czy iPad też nie powalały specyfikacją. Kolejne generacje były już znacznie ciekawsze. Dopiero po premierze iPhone’a 3G jego sprzedaż eksplodowała, a iPad 2 do chwili obecnej naprawdę radzi sobie nieźle.

I to jest właśnie największa niewiadoma Apple Watch. Kiedy należy spodziewać się drugiej generacji zegarka. Czy to będzie początek przyszłego roku, jesień 2016, a może cykl wydawniczy będzie dwu letni. Bo, to że pojawią się kolejne modele jest przecież oczywiste.

Oraz kwestia najważniejsza, to jak potraktowani zostaną obecni użytkownicy. Czy Apple Watch jest produktem jednorazowym, czy może też firma przewidziała proces wymiany tych zegarków. Nawet wersja sport, to nie mały wydatek. Osoby, które zakupią wersję Edition zapewne, na wymianę co kilka wersji też będzie stać. Natomiast to użytkownicy klasycznej wersji będą mieli najtwardszy orzech do zgryzienia. To zwykle konsumenci, którzy nie kupują co roku zegarka za kilka tysięcy. I nie bardzo wierzę w to, że Apple jest w stanie to zmienić.

Tim Cook ładnie opowiadał o Apple Watch, ale nie przedstawił konkretów. Nieco więcej jest ich na stronie, brakuje jasno postawionych spraw.

Prawdopodobnie o przyszłości Apple Watch dowiemy się dopiero przy prezentacji kolejnej generacji. Nie będzie prawdopodobnie zorganizowanego systemu wykupu zegarków, a użytkownicy będą musieli sami zająć się zbyciem poprzedniej generacji.

Choć jestem zdecydowany na Apple Watch, to razi mnie to jak bardzo firma postawiła na promocję sprzedaży jedynie wyglądem. Na stronie Apple mamy duże piękne grafiki i parę górnolotnych słów, szczegółów jest tam niewiele. To jaki jest Apple Watch przyjdzie nam oceniać dopiero, gdy założymy go na nadgarstek.