Kiedy najbardziej doceniamy to co potrafią nasze tablety, komputery czy telefony? Z pewnością nie w sytuacji, gdy znajdują się obok nas i są gotowe do pracy. Nie wtedy, gdy odkrywamy nową funkcję i zastanawiamy się jak mogliśmy do tej pory bez niej żyć, ani wtedy gdy nasze urządzenia stają się jeszcze bardziej funkcjonalne przy aktualizacjach oprogramowania. To nie jest też moment, gdy wyjmujemy świeżutkiego iPoda, iPhone’a czy Maka z opakowania i uruchamiamy po raz pierwszy.

Więc kiedy? Odpowiedź może wydać się zaskakująca, lecz miałem okazję przekonać się o tym na własnej skórze. 
Dzieje się to wtedy gdy tracimy ulubione urządzenie. Dopiero wtedy zauważamy to, czego na co dzień nie sposób dostrzec. Dlaczego tak się dzieje i dlaczego brak „narzędzi codziennej pracy” tak intensywnie na nas oddziałuje?

Do takich zastanowień oraz napisania tego wpisu zmusiła mnie sytuacja, która ostatnio mi się przytrafiła i zapewne zdarzyła się już wielu z Was, a kolejni czekają w kolejce.
 Mój iPhone doznał usterki. Konkretnie: przycisk „Początek” nie odskakiwał przy każdym jego wciśnięciu. Jako że telefon wciąż objęty jest gwarancją, zdecydowałem się z niej skorzystać. Z bólem serca przywróciłem iOS do ustawień fabrycznych i pojechałem do salonu Orange złożyć reklamację.
 Paradoksalnie - po raz pierwszy iPhone’a zaczęło mi brakować już w momencie kiedy znajdował się jeszcze w mojej kieszeni. W stolicy Małopolski mieszkam niecałe dwa miesiące. Nie mam zielonego pojęcia gdzie jest salon, którego szukam, znam tylko ulicę. „Wyjmę iPhone’a, sprawdzę na którym przystanku najlepiej wysiąść, a potem jak za rączkę będę prowadzony do celu” - pomyślałem. Nic z tych rzeczy - telefon jest nieaktywny.

Czasy są jakie są - bez telefonu ciężko żyć. Zastępstwo dla iPhone’a tymczasowo pełni telefon Nokia. Pomyślałem, że spróbuję jej użyć w zastosowaniach, w jakich do tej pory pełnił iPhone. Uruchomiłem mapy. Po jakichś 3 minutach pojawiła się kropka z moją lokalizacją. OK, teraz może być już tylko lepiej. Przeszedłem kawałek - kropka się nie rusza. O co chodzi? Okazało się, że telefon uaktualnia moją pozycję co około minutę. Dlaczego tak jest do tej pory nie udało mi się ustalić. Tego w iPhonie się nie ustawia, to po prostu jest i działa.

Co chcę przez to powiedzieć - urządzenia Apple rozleniwiają. W tak subtelny sposób, że nie zawsze to zauważamy. A na pewno nie widzimy wtedy, gdy korzystamy z nich na co dzień. Jak powiedział sam Jonathan Ive w „Objectified”:

„Gdy projektuję nowe urządzenie staram się robić to tak, aby końcowy użytkownik mógł pomyśleć, że nie było ono w ogóle projektowane”.

Swój cel z pewnością już niejednokrotnie osiągnął. Wracając jednak do tematu, chcę byś czytelniku zastanowił się jak wiele dla Ciebie znaczą urządzenia, które codziennie trzymasz w rękach i ile im zawdzięczasz. Czy technologia wtargnęła w nasz świat tak głęboko, że możemy powiedzieć, że czasem za nią tęsknimy? Czy technologia to już element naszego codziennego życia, czy jeszcze wciąż dodatek?

W przypadku sprzętów Apple ich utrata boli dwa razy mocniej, ze względu na ekosystem jaki tworzą ze sobą ich wszystkie urządzenia. iPhone’y, iPady, iPody synchronizujące się z Makami, Mac synchronizujący się z Apple TV, muzyka w głośnikach podłączonych do AirPort Express, kopie zapasowe na Time Capsule. Teraz iCloud. Utrata jednej z tych rzeczy, to nie zawalenie się całej reszty, ale z pewnością pewna luka i konieczność zmiany przyzwyczajeń. Z pewnością nie chcemy wprowadzać zmian, jeśli coś tworzymy przez dłuższy okres czasu, jest skonfigurowane i działa dokładnie dopasowując się do nas.

Bez znaczenia na ile wydaje Wam się, że (nie) potrzebujecie tych urządzeń, nie życzę Wam ich utraty. Może boleć o wiele bardziej, niż jesteście w stanie sobie wyobrazić ∶-)