Wczoraj z okazji odbywającej się w wielu miastach Polski Nocy Muzeów szczeciński reseller Maqsimum zorganizował w swoim salonie wystawę zabytkowych, często unikatowych już komputerów Apple. Na tę imprezę wybrał się jeden z czytelników i forumowiczów MyApple - koh. Poniżej cytujemy jego relację, która wcześniej pojawiła się w komentarzu.

Koh:

Witam drogich forumowiczów ponownie.
Jak wcześniej wspominałem, udało mi się podczas ww. nocy muzeów trafić do całkiem komercyjnego miejsca, które na ten czas zamieniło się dosłownie w muzeum. Sklep Apple'a, gdzie na co dzień stoją najnowsze komputery, tablety i smartfony, został całkowicie wyczyszczony i wypełniony sprzętem duuuużo starszym i często o wiele droższym niż to co możemy kupić teraz. Z góry uprzedzam, że nie pracuję tam, nie miałem dotychczas również większej przyjemności z tym punktem (nota bene działającym w Szczecinie od 20 lat).

Chciałem również dodać, że wszystkie zdjęcia są poruszone i generalnie beznadziejne, bo żona ciągle darła łacha ze mnie, że po nocy łażę w okularach przeciwsłonecznych :) ale co zrobić... potem się nie opędzę od grouppies, i jeszcze mnie do jakiegoś pudelka przygarną.

No to zaczynamy, dla tych którzy nie wierzą, że na wschód od Szczecina Azja się zaczyna ;)

Na początek, mimo, że byłem incognito zostałem przywitany serdecznie, przez przysłowiowego "misia" z którym pozwolono mi zrobić sobie zdjęcie. Panowie i Panie, ten sweterek był prawdziwy! Był mega wypasiony, i każdy aspirujący do bycia fanem Apple albo przynajmniej bycia hipsterem powinien się w taki zaopatrzyć. Na sam widok wszystkim się od razu micha cieszyła :))) Naprawdę super !!!

Komputerów było mnóstwo, a jednym z najstarszych zaprezentowanych był ten oto APPLE II (warty dzisiaj ponad 6000 $)...

... zresztą nie był to jedyny Apple II, i odmian i karnacji jego było naprawdę kilka...

... komputery działają, i mają piękne monochromatyczne bombki ... do dziś zero bad pixeli :)

....Każdym mogłem się pobawić, większość działa (przynajmniej dopóki ja ich nie dotknąłem, moją ręką która leczy).
Zaś detal wykończenia, do pozazdroszczenia nawet w dzisiejszych czasach...

...taki kolor jabłuszka, w XXI wieku nad Wisłą, wywołał by burzliwą debatę na szczeblu sejmowym ;)

... i żeby nie było, Maqsimum, nie zafundował nam atrap, nalepeczki na obudowach wyraźnie świadczyły, że ta kwintesencja amerykańskiego snu była produkowana w ... Irlandii ;)

... lub też kitrana biednym dzieciom z US and A :)

... teraz uwaga do całej gimbazy, to nie zakrzywienie obiektywu... to było życie ;)

Poniżej, udokumentowano próbę przywłaszczenia, czegoś co wg obsługi, było protoplastą laptopa... takie cudo bez monitora kosztowało 1500 baksów... i uwaga, była możliwość oprócz dokupienia klasycznej żarówy (jak na zdjęciach) zestawu z monitorem LCD !!! - co tylko troszkę podnosiło cenę, bo jedynie do $6000.

Mi się osobiście najbardziej podobał Macintosh Classic, którego na żywo widziałem pierwszy raz i który mnie zaskoczył tym, że jest po prostu maleńki... za to cały system hulał, że aż miło, myszka działała i takie tam...

...i teraz panowie i panie, uwaga, to jest wypust z 90 roku, a klawiatura ma POLSKIE ZNAKI i to nie pod Altem, ale jako znaki główne, maszynowe robione jak mi przekazano, wg standardów ISO - od czego z czasem cały polski przemysł komputerowy tfu tfu odszedł :/

Co do sprzętu, były i drukarki, i takie bardzo dziwne wskaźniki, które prawdopodobnie (oczywiście obsługa tłumaczyła co i jak, ale mi umknęło) służyły do obsługi sokoła milenium, albo przynajmniej czerwonego października.

Było też masę sprzętu peryferyjnego, który już przypominał mniej więcej to co używamy dzisiaj - tego już pomiziać nie można było :)

...Nie mogłem sobie odpuścić zabawy tym komputerem, i oczywiście kilku samojebek z ping pongiem, albo czymś co jego przypominało... grać się dało, może nie był to poziom ekspert, ale spokojnie można było go ulokować gdzieś między Bruce Lee, a Montezuma's Revenge.

Nie mogłem się także oprzeć pudełku. Trza przyznać, że u nas w 85-86 roku takie kartoniki robiłyby za główną atrakcję na segmencie goleniów w salonce starego, zaraz obok puszek po FAX-e i TUBORG-u.

Było oczywiście spotkanie z inkarnacją Steve-a Jobs-a

Grała muzyka na żywo, prosto z Cupertino

Cały czas, towarzyszyła zwiedzającym obsługa, która każdemu chętnemu, a w zasadzie każdemu, chętnie tłumaczyła tajniki sprzętu, często sprzedając naprawdę ciekawe historie... i nie było nic o aktualnym asortymencie sklepu, żadnej ukrytej informacji... po prostu zeszło się kilku gości, którzy od kilkudziesięciu lat działają na tym sprzęcie i mówiło nam co i jak... oczywiście, na potwierdzenie tego, że pojechałem tam specjalnie dla was (i dla siebie) na poniższym zdjęciu jestem ja, pan "miś" i Macintosh Classic z pozdrowieniem dla ...

Chciałem przy okazji podziękować panom z Maqsimum, bo jak na komercyjny sklep, zrobili coś, co przeciętnemu cebulakowi takiemu jak ja nie mieści się w głowie... przy tym byli bardzo mili, pomocni i co najważniejsze gadatliwi - stanowiło to wyraźny dysonans po wcześniejszej wizycie w dofinansowywanej kolebce filcowych kapci, czyli Muzeum Narodowym.

aaa. zapomniałbym, oczywiście były i prelekcje w przygotowanej salce konferencyjnej (co mnie ominęło, bo żona miała już komputerów pod korek) i wypełniało się kupony, z których chłopaki rozlosują cenne nagrody. Oczywiście najwłaściwiej by było jakby wygrał Król Julian - no bo przecież wiadomo, że nie Mort :)

Pozdrawiam i przepraszam za błędy, ale niedawno wróciłem :) Kto ma zazdrościć niech zazdrości, ja bym zazdrościł :)