Do niedawna wydawało się, że kolorowym magazynom oferowanym na ładnym papierze z dobrą grafiką i ciekawymi tekstami nic nie może zagrozić – ich czytelnicy (jak co miesiąc, tydzień, kwartał…) będą czekać wiernie na kolejne pachnące farbą drukarską wydanie.

Otóż stało się inaczej. Jedno nadgryzione jabłko i… przenosimy się w inny świat. Kiwamy palcem i… trafiamy na Bali. Drugi ruch ręką – niech będzie Mauritius. Zmęczeni tropikiem? Proszę bardzo. Zapraszamy na Antarktydę.
IPad to idealne narzędzie do… czytania czasopism. Cyfrowe publikacje oferują multimedia, mogą być połączone z zawartością dostępną na stronach WWW, coraz częściej integrują elementy 3D. Otwiera to zupełnie nową przestrzeń interakcji z czytelnikiem.

Kilka miesięcy temu nieograniczonymi wydawałoby się możliwościami ipadowych aplikacji zainteresował się wydawca ekskluzywnego magazynu „Milesaway Travel”. Mam kilka papierowych wydań tego pisma – niebanalna grafika, inspirujące teksty. Teraz dodajmy do tego filmy, pokazy slajdów, możliwość przeglądania galerii zdjęć (łącznie z powiększaniem do trybu pełnoekranowego), a dostaniemy w pełni interaktywny nowoczesny magazyn ze świata luxury travel. I co z tego, że na koniec każdej opowieści autorzy raczą nas orzeźwiającym prysznicem w postaci cennika, a do zrozumienia nazwy deseru z pewnej restauracji potrzebny jest Google translate… toż to cały urok tego pisma – eleganckiego w formie i obfitującego w artykuły o podróżach z górnej półki… cenowej.
Oprawa graficzna to niewątpliwie mocna strona czasopisma. Znakomicie oddaje charakter opisanego w artykule miejsca, nie przytłaczając, a wyciągając smaczki podróżniczych zwierzeń – każdy tekst jest wzbogacany dodatkowymi elementami graficznymi i projektowany indywidualnie, jak opis pewnej restauracji, który uzupełniono zdjęciami… potraw z menu.

Jeśli już mówimy w zdjęciach, to dobierane są one na szczęście nieprzypadkowo – autorzy wyraźnie starają się unikać rozkosznych ujęć z palemką w tle, choć zwykle miejsca, które opisują, są tak „nieskazitelne”, iż trudno czasem nie otrzeć się o banał rodem z folderów biur podróży.
Wachlarz technologii publikacji tabletowych jest coraz szerszy - od Adobe DPS, przez Aquafadas, aż po Mag+, którego popularyzatorem jest firma Yellow Hat. Milesaway Travel opiera się na technologii firmy Aquafadas, wydania tworzy studio Graphito, a aplikację przygotowała firma TapPadApp. Magazyn jest podzielony na trzy sfery tematyczne: luksusowe destynacje, ekskluzywne wyprawy, usługi concierge, co pozwala na szybki wybór interesującego artykułu. Zdjęcia w galeriach można przewijać lub powiększać. Podobnie zresztą jak materiały wideo, które można oglądać na pełnym ekranie. Interesującym elementem każdego artykułu są skalowalne mapy (typograficzne z nazwami ulic lub geograficzne), na których można dokładnie zobaczyć miejsce położenia opisywanego hotelu lub innego interesującego nas obiektu. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby skorzystać w razie potrzeby z narzędzi nawigacyjnych. Ważna jest także strefa info, która przenosi czytelnika jednym kliknięciem na witryny opisywanych w artykule miejsc czy strony organizatorów zbliżających się imprez.

Czasopismo jest przygotowane w dwóch układach – pionowym i poziomym. Czytelnik sam wybiera, w jaki sposób skorzysta z iPada, czyta wersję, która bardziej mu się podoba lub do której jest przyzwyczajony.
Dobór tekstów zgrabnie ułożonych w dwa lub trzy wyjustowane łamy jest ciekawy, choć niektóre artykuły mogłyby zostać wzbogacone o więcej szczegółów geograficznych czy kulturowych. Trudno niestety uniknąć pewnego rodzaju znużenia opisami podobnych w swej ofercie ośrodków wypoczynkowych, które, mając już komplet gwiazdek, stają na głowie, by czymś jeszcze swoich klientów zadziwić. Autorzy tekstów też, mam wrażenie, stają na głowie, by przyciągnąć uwagę czytelników i dowieść oryginalności polecanych przez siebie destynacji (ech, to brzydkie anglojęzyczne słowo – nie do zastąpienia – zadomowiło się już na dobre w słowniku MT). Po lekturze kilku numerów pisma bezkrawędziowe baseny na dachu nie robią już na nikim wrażenia, ale co powiecie na lustra w kształcie uszu inspirowane twórczością Salwadora Dalego?
Na szczęście w ostatnich numerach idealne w swej ekskluzywności hotele ustępują nieco miejsca pasjom nietuzinkowych ludzi. W najnowszym numerze naukowiec badający wieloryby, skądinąd niezwykle gościnny, chwali się, że na „jego” wyspie jest miejsce tylko dla 10 turystów, a w Buenos Aires najlepsi tancerze i muzycy dowodzą, że są na świecie jeszcze miejsca, w których tango tańczy się z potrzeby serca, a niekoniecznie dla turystów. Szkoda jedynie, że wywiady na razie możemy jedynie sobie poczytać. Miło byłoby w przyszłości posłuchać (w wersji audio lub wideo) rozmowy z jakimś interesującym człowiekiem „z końca świata” – iPad pozwala na takie ekstrawagancje, więc czemu nie?

Dla miłośników drogich gadżetów jest niezbędnik podróżnika. I znowu wypada powiedzieć o niezwykłych możliwościach iPada. Ot, wyobraźcie sobie but… z wbudowaną nawigacją. Można oczywiście wstawić jego opis, zdjęcie, cenę. Ale co powiecie na całą galerię zdjęć pokazującą proces produkcji butów („w których nigdy się nie zgubisz”) albo rozmowę wideo z ich producentem? Na marginesie, dziwi mnie, że tak mało reklamodawców interesuje się możliwościami cyfrowych wydań magazynów. O ile w papierowej gazecie w jednej reklamie można zawrzeć tylko jedno lub w najlepszym wypadku kilka ujęć, o tyle reklama w e-publikacji jest dynamiczna – jej zawartość może zmieniać się w zależności od fragmentu tekstu, który aktualnie jest czytany. Do tego nieograniczona liczba zdjęć, widoki 360°, filmy, dźwięk…
A właśnie, skoro mowa o dźwięku, mam nadzieję, że twórcy „Milesaway Travel” zainteresują się także tym zmysłem i spróbują go pobudzić (tak jak pobudzają kubki smakowe smakowitymi opisami deserów). Lektura opowieści o nocnym afrykańskim safari wzbogacona odgłosami Wielkiej Piątki byłaby niezwykłym doznaniem.
Nie wiem, ilu czytelników pozyskał sobie dotąd „Milesaway Travel” w wydaniu na iPada, ale, jak mniemam, nie dotarł on jeszcze do wszystkich zainteresowanych tematem drogich podróży. Może rozwiązaniem byłoby szukanie ścieżek dostępu za pośrednictwem popularniejszego w Polsce (bo tańszego) Androida? Mam jednak nieodparte wrażenie, że autorzy MT nie chcą wcale trafiać ze swoim magazynem „pod strzechy”, czym zapewne różnią się od konkurencji. Nie o to im chyba chodzi, by dotrzeć do mas, bo te spędzają kolejne urlopy zawsze pod tym samym parasolem. Elitarność w dobrym rozumieniu tego słowa zawsze będzie cechą tego magazynu i… jego czytelników – którzy nie lubią rutyny.
Po lekturze MT osoby z zasobnymi portfelami – bo do takich adresowane są oferty luxury travel – nie będą się nudzić na wakacjach. Dla czytelników ze szczuplejszymi kontami lektura magazynu też będzie z pewnością inspirująca. Swoje podróżnicze pasje można realizować niezależnie od ilości środków na karcie kredytowej, trzeba mieć tylko nieco odwagi i… dobre pomysły na podróże, a tych w „Milesaway Travel” z pewnością nie zabraknie.
Sięgnijcie zatem po nadgryzione jabłko, kiwnijcie palcem i… w drogę.

Aplikacja dostępna jest do pobrania w App Store za darmo.
Dwa ostatnie numery możecie przez najbliższe dwa tygodnie pobrać gratis już w aplikacji.