Test słuchawek Soundcore Space One
Anker pod swoją własną marką Soundcore oferuje produkty audio, a przede wszystkim słuchawki, które już kilka razy bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły. W ostatnim czasie miałem okazję testować kilka jej nowych słuchawek wokółusznych. Na początek nieco spóźniona recenzja niedrogiego modelu Soundcore Space One, który gra zdecydowanie lepiej niż sugerować to może stosunkowo niska cena.
Zacznę jednak od tego co na zewnątrz, czyli wyglądu i konstrukcji tych słuchawek. Dominuje w niej oczywiście tworzywo i sztuczna skóra, ale mimo to wyglądają one bardzo dobrze, mają subtelny, wręcz minimalistyczny design, dzięki czemu pasować będą właściwie każdemu.
Pałąk niemal w całości pokryty jest miękką gąbką obszytą sztuczną skórą. Muszle umieszczono na specjalnych przegubach, na których znalazło się logo Soundcore. Na przedniej krawędzi prawego przegubu nadrukowana jest nazwa słuchawek - Soundcore Space One. Jednak na szczęście nie rzuca się ona w oczy. Trzeba się przyjrzeć słuchawkom z bliska, by ją zobaczyć. Muszle obracają się w osi pionowej (ponad 90°) i poziomej (około 20°), są dość duże i wygodne, oferują też całkiem niezłe odcięcie (pasywne tłumienie hałasu), a to m.in. dzięki wygodnym i obejmującym całe uszy poduszkom. Dzięki temu bez problemu można pokusić się o kilkugodzinne odsłuchy, np. podczas pracy. Space One łamią się do środka pałąka co ułatwia ich przenoszenie.
Tylne krawędzie przegubów kryją przyciski i porty. Na prawej muszli są to przyciski sterowania odtwarzaniem i regulacji głośności, na lewej jest to przycisk włączania słuchawek oraz przycisk aktywujący system redukcji hałasu. Pomiędzy nimi znajduje się dioda wskazująca na stan pracy urządzenia, stan baterii czy ładowanie słuchawek. Na dolnej krawędzi lewego przegubu umieszczono gniazdo USB-C oraz gniazdo mini jack do podłączenia słuchawek do źródła dźwięku za pomocą kabla. W prawej słuchawce, obok głośnika umieszczono też czujnik wykrywający założenie lub zdjęcie słuchawek z głowy. Wspomnę jeszcze, że testowałem model w kolorze czarnym z granatowymi akcentami (przeguby).
Słuchawki łączą się ze źródłem dźwięku za pomocą Bluetooth 5.3. Oferują też możliwość sparowania z dwoma urządzeniami i automatyczne przełączanie się między nimi. Producent deklaruje, że słuchawki mogą pracować do 40 godzin na jednym ładowaniu i faktycznie można tyle osiągnąć. Ja ładowałem je średnio co dwa, trzy, a nawet cztery tygodnie w zależności jak często i długo z nich korzystałem.
Bardzo dobrze spisuje się aktywna redukcja hałasu, która odcina, choć nie do końca, większość hałasów komunikacyjnych (buczenie wszelkiej maści silników), szumów wytwarzanych przez klimatyzację. Całkiem nieźle razi sobie też z głosem ludzi rozmawiających w tym samym pomieszczeniu (czy to w biurze czy w kawiarni), choć o całkowitym odcięciu tego typu dźwięków nie ma mowy. Sam system aktywnej redukcji hałasu wytwarza oczywiście własny szum, który jest ledwo słyszalny i to tylko przy najwyższych ustawieniach jego pracy i wstrzymanym odtwarzaniu. Intensywność aktywnej redukcji hałasu można ustawić w dedykowanej aplikacji, można w niej też wybrać tryb adaptacyjny, który dostosuje jej intensywność do warunków otoczenia.
Słuchawki wyposażone są też w tryb transparentny, pozwalający na prowadzenie rozmów z innymi osobami bez potrzeby zdejmowania słuchawek czy po prostu przepuszczający dźwięki otoczenia, co ma często krytyczne znaczenie, np. podczas poruszania się poza domem czy biurem. Dodatkowo słuchawki oferują tryb „łatwe rozmawianie” (domyślnie wyłączony, ale można to zmienić w aplikacji) – wystarczy przykryć lewą muszlę, a muzyka zostanie niemal całkowicie wyciszona, a mikrofony będą zbierać głos naszego rozmówcy. Muszę przyznać, że to bardzo praktyczne rozwiązanie, wtedy, kiedy nagle trzeba zamienić z kimś kilka słów, choć na dłuższą metę wolę klasyczny tryb transparentny miksujący dźwięki otoczenia z muzyką.
W aplikacji znajdziemy także m.in. funkcję HearID, tak by dostosować korekcję pod możliwości naszych uszu (a te przecież z wiekiem ulegają niestety degradacji) oraz pod nasze preferencje muzyczne, a także zestaw ustawień korekcji pod konkretne gatunku muzyczne oraz ośmiopasmowy equalizer, pozwalający na jeszcze lepsze dostosowanie dźwięku do naszych potrzeb.
Słuchawki brzmią bardzo dobrze w swojej półce cenowej. Dźwięk jest ciepły z nieco uwypuklonym środkiem. Scena muzyczna nie jest przesadnie głęboka i szeroka, ale jest na tyle duża, że zapewnia odrobinę powietrza pomiędzy poszczególnymi partiami instrumentów i to nawet w moich ulubionych gatunkach, rocku i metalu progresywnym. Oczywiście dzięki wspomnianej aplikacji i funkcji HearID każdy może ustawić sobie korekcję pod swoje własne ucho i preferencje.
Najważniejsze jest, że słuchawki dają przyjemność z obcowania z muzyką, nawet tą bardziej wysublimowaną. Dodając do tego bogactwo funkcji i możliwości ustawień, to stwierdzam, ze ich cena jest niewygórowana, bo wynosi około 299 zł.