Produkty należącej do TP-Link marki Tapo pojawiały się już na MyApple, były to m.in. żarówki i kamery domowego monitoringu. Marka ta ma w swojej ofercie także inne urządzenia z kategorii smart dom. Wśród nich są także roboty odkurzające, a jeden z takich modeli - Tapo RV30 miałem okazję testować przez jakiś czas.

Tapo RV30 to klasyczny robot sprzątający, z typowym dla tego typu urządzeń wyglądem. Ma więc formę dużego krążka z obudową z białego i czarnego plastiku. Wyposażony jest w zderzacze i odpowiednie czujniki wykrywające ściany, a na swojej górnej powierzchni znalazła się „nadbudówka” kryjąca w sobie LIDAR, który mapuje powierzchnię sprzątanego mieszkania, biura czy tylko pomieszczenia. Na bocznej powierzchni znalazł się włącznik urządzenia, wspomniany już przedni zderzak oraz odczepiane, pojemniki na zebrane brudy i wodę do mopowania. Pojemnik na brud jest dodatkowo wyposażony w filtr który zatrzymuje w nim brud pozwalając jednocześnie na przepływ powietrza. Urządzenie posiada też klasyczny dla tego typu robotów napęd. Mamy więc dwa duże koła napędowe i przednie koło skrętne, dzięki któremu robot potrafi zmieniać kierunek jazdy. Pomiędzy kołami znalazł się moduł walca szczotki zbierającej śmieci i brud z otworem zasysającym je do wspomnianego już pojemnika. Jest też obrotowa potrójna szczotka (o typowej dla tego typu urządzeń formie śmigła) zamiatająca brud właśnie w kierunku tej, która ma go zebrać i który ma być zassany do odpowiedniego pojemnika. Szczotka zamiatająca jest łatwo demontowana, a w komplecie znalazła się druga, zapasowa sztuka. Do dolnej powierzchni odkurzacza, pod zbiornikiem na wodę mocuje się także moduł mopujący.

W komplecie jest oczywiście stacja dokująca z zasilaczem. Sama stacja posiada prosty, ale przydatny system zwijania i ukrywania kabla, jeśli postawimy ją blisko gniazdka. Odkurzacz jest też dostępny w wersji ze stacją opróżniającą śmieci, ale jej nie miałem okazji testować. W pudełku znalazły się także panel i dwie szmatki do mopowania, wspomniana już zapasowa szczotka zamiatająca, a także dodatkowy filtr i szczotka do czyszczenia urządzenia.

Przy pierwszym uruchomieniu i połączeniu robota z aplikacją i siecią WiFi rusza on w drogę celem zmapowania całego mieszkania, a przynajmniej obszaru, do którego może się dostać. Dzięki LIDAR-owi radził sobie całkiem nieźle nawet ze stołem i krzesłami w salonie. Testowałem go w mieszkaniu o powierzchni 96 m2 w starej kamienicy. Radził sobie bezbłędnie w niemal każdej sytuacji. Miał jednak problem z wysokimi progami drzwi z salonu i sypialni do przedpokoju. Były one zbyt wysokie, by był w stanie sobie z nimi poradzić – co nie jest zarzutem względem tego urządzenia, bo stolarka drzwiowa w mieszkaniu, w którym go testowałem pamięta XIX-wiek, a wtedy nikt nie myślał o robotach sprzątających (zatrudniało się po prostu gosposię). Co ważne, LIDAR, zmapował dokładnie także pomieszczenia, do których robot nie był wstanie wjechać. Ostatecznie jednak rozwiązałem ten problem za pomocą niewielkiej rampy zrobionej z kawałka tektury, po której w czasie sprzątania robot bez problemu przejeżdżał. W nowoczesnych mieszkaniach problem z wysokimi progami (o które można się bardzo łatwo potknąć, a co dopiero ma przez nie przejechać robot sprzątający) nie występują. Wspomnieć też wypada, że robot przy każdym sprzątaniu aktualizuje mapę, więc nie ma problemu, z tym, że jakiś mebel zmienił miejsce, albo inaczej ustawiło się krzesło w salonie.

O rozpoczęciu sprzątania, jego zakończeniu czy ewentualnych problemach podczas pracy robot informuje poprzez aplikację (powiadomienia) oraz głosowo w języku angielskim (do wyboru jest też kilka innych, nie ma jednak polskiego).

W aplikacji Tapo – dedykowanym wszystkim urządzeniom smart home z tej linii produktów TP-Link – można wybrać poszczególne pomieszczenia czy strefy, które mają być odkurzone lub mopowane. Można nawet zlecić robotowi kilkukrotne odkurzenie danego pokoju czy innego pomieszczenia. Aplikacja pozwala także na stworzenie planów sprzątania i szybko je wywoływać. Aplikacja pozwala także ustawić harmonogram sprzątania, ustawić intensywność pracy czy podawania wody i sprawdzić jak bardzo zużyły się wymienne elementy odkurzacza.

Robot odkurza bardzo starannie zarówno gołe podłogi jak i dywany, nawet o stosunkowo wysokim włosie i co ważne wciąga niemal wszystko. Zawdzięcza to maksymalnej mocy ssania wynoszącej 4200 Pa. Moc ssania może dostosowywać samodzielnie, np. po wykryciu dywanu moc odkurzania się zwiększy. Urządzenie oferuje cztery tryby pracy: cichy, standardowy, turbo i maksymalny. Przy dużych mieszkaniach i biurach lepiej opróżniać pojemnik na kurz po każdym sprzątaniu, gdyż pojemnik na kurz ma pojemność 400 ml.

Jeśli chodzi o mopowanie to Tapo RV30 radzi sobie ze standardowymi codziennymi plamami. Jeśli puszczamy go np. do mocno zapuszczonej kuchni to warto powtórzyć mopowanie kilka razy. W aplikacji Tapo możemy ustawić intensywność (trzy poziomy) podawania wody na panel mopujący. Pojemnik na wodę ma pojemność 300 ml co w przypadku moich testów wystarczyło do mopowania wspomnianego już mieszkania.

Producent deklaruje, że odkurzacz może pracować bez przerwy przez pięć godzin w trybie cichym. Oczywiście przy bardziej wydajnej pracy i mocniejszym ssaniu czas pracy wyraźnie się skraca. Wciąż jednak na jednym ładowaniu odkurzacz mógł kilkukrotnie odkurzyć wspomniane mieszkanie o powierzchni 96 m2. Ładowanie akumulatora o pojemności 5000 mAh także zajmuje około pięciu godzin.

Robot sprzątający TP-Link Tapo RV30 sprawdził się w codziennym użytkowaniu, i w okresie kilku ostatnich miesięcy nie stwarzał żadnych problemów. Jego zdecydowanymi zaletami jest siła ssania, zastosowanie LiDARU-u w połączeniu z żyroskopem oraz czas pracy na jednym ładowaniu. Jedyne do czego mógłbym się przyczepić to pojemność zbiornika na zebrane śmiecie i brud – 400 ml – mógłby być większy, ale można też zamówić tego robota w wersji ze stacją automatycznie go opróżniającą po każdym sprzątaniu.

Robot sprzątający TP-Link Tapo RV30 dostępny jest w cenie około 1400 zł.

Zdjęcia produktowe: TP-Link