Jak sprawdza się w pracy panoramiczny monitor Philips 34E1C56 i dlaczego to bardzo wygodne rozwiązanie? Odpowiedź znajdziecie w tym tekście.

Jestem w pewnym stopniu fanem ultrapanoramicznych zakrzywionych monitorów. W mojej pracy sprawdzają się zdecydowanie najlepiej. Zapewniają bowiem wystarczająco dużo przestrzeni roboczej, by mieć jednocześnie otwarte środowisko programistyczne (np. Xcode) oraz przeglądarkę z szybkim dostępem do Stackoverflow (globalne forum programistyczne, gdzie zwykle można znaleźć szybko rozwiązanie jakiegoś problemu) czy dokumentacji (do tego zwykle używam aplikacji Dash). Z kolei nieznaczna krzywizna ekranu pozwala wygodnie pracować przy stosunkowo bliskim ustawieniu ekranu. Na co dzień używam takiego właśnie monitora - Philips P-Line 346P1 z hubem USB, potrafiącego ładować MacBooka i wyposażonego dodatkowo w wysuwaną kamerkę zgodną z Windows Hello. W ostatnich miesiącach miałem okazję także testować podobny, choć wyraźnie tańszy monitor tej marki, a dokładnie model Philips 34E1C56. Na czym zaoszczędzono? Przeczytacie poniżej.

Tak jak inne tego typu monitory marki Philips model 34E1C56 posiada nieznacznie zakrzywiony ultrapanoramiczny ekran (21:9) z panel VA LCD i podświetleniem W-LED o przekątnej liczącej 34 cale, rozdzielczości 3440 x 1440 (WQHD) i 110 PPI (a dokładnie to 109,68 PPI). Maksymalna częstotliwość odświeżania wynosi 100 Hz. Ekran oferuje bardzo dobre kąty widzenia, wynoszące 178° zarówno w pionie jak i poziomie – tu także nie ma różnicy pomiędzy innymi testowanymi przeze mnie ultrapanoramicznymi i lekko zakrzywionymi monitorami tej marki. MMD – producent monitorów Philips – najwyraźniej montuje w nich identyczne lub bardzo podobne panele, co wcale to nie jest zarzut, bo są one naprawdę bardzo dobrej jakości. Są oczywiście drobne różnice, które tłumaczą jego niższą cenę. I tak maksymalna jasność monitora Philips 34E1C56 to tylko 300 cd/m3 (Philips P-Line 346P1 oferuje 500 cd/m3). Dla moich potrzeb 300 cd/m3 w zupełności wystarcza, monitor mam jednak ustawiony w taki sposób, by światło słoneczne nie padało na jego ekran. Matryca jest równomiernie podświetlona i nie wykazuje efektu winietowania (spadku jasności przy krawędziach i w narożnikach), a przynajmniej nie zauważam jej podczas pracy.

Monitor 34E1C56 posiada charakterystyczną dla tego typu urządzeń marki Philips obudowę z twardego i mocnego czarnego tworzywa. Jego konstrukcja różni się jednak wyraźnie względem opisywanego kilka lat temu przeze mnie modelu Philips P-Line 346P1 a także modelu Philips B Line 346B1C (wersja bez kamerki Windows Hello).

Tutaj widać wyraźnie na czym oszczędzono, by zachować możliwości monitora, a wyraźnie obniżyć jego cenę. Zrezygnowano z dużej i bardzo masywnej obracanej stopki. Model 34E1C56 wyposażony jest w stopę ażurową bez możliwości obrotu monitora w osi pionowej. Chcąc ustawić go pod odpowiednim kątem musimy obrócić całą konstrukcję, włącznie ze stopką. Sama stopka jest oczywiście wystarczająco masywna i szeroka by monitor stał bardzo stabilnie. Kolejna różnicą jest konstrukcja panelu kamerki Windows Hello. W Philips P-Line 346P1 jest ona wysuwana i chowana jak peryskop łodzi podwodnej – kiedy nie jest potrzebna wystarczy ją schować i nie będzie w ogóle widoczna. W opisywanym modelu 34E1C56 panel kamery umieszczony jest na stałe nad ekranem, co oczywiście nie przeszkadza, ale nie wygląda to jakoś szczególnie pięknie.

Ze względu na to, że kamera nie jest chowana, a więc teoretycznie cały czas ma w swoim polu widzenia wszystko to, co znajduje się przed monitorem, wyposażono ją w prostą fizyczną zasuwaną kurtynę. Kamerka posiada rozdzielczość 5 megapikseli (zdecydowanie lepiej niż kamerka w moim 16-calowym MacBooku Pro z procesorem Intela), posiada też wbudowany mikrofon i jest – jak już wspomniałem – kompatybilna z Windows Hello.

Monitor wyposażony jest też w nieznacznie mniejszą liczbę portów względem droższych modeli, jednak wystarczającą dla większości użytkowników. Są to jeden port HDMI 2.0, jeden DisplayPort 1.2 (w droższych modelach jest to DisplayPort 1.4 oraz dodatkowy DisplayPort Out do podłączenia monitorów szeregowo), jeden port USB-C z funkcją PowerDelivery, który pozwoli na zasilanie podłączonego do niego laptopa z maksymalną mocą 65 W(co do pracy w zupełności wystarcza w przypadku mojego 16-calowego MacBooka Pro na Intelu). Monitor Philips 34E1C56 wyposażony jest też w czteroportowy hub USB-A. Jedno z gniazd wspiera funkcję szybkiego ładowania. Wśród gniazd nie znajdziemy portu Ethernet, w który wyposażone są droższe modele (np. wielokrotnie wspominany Philips P-Line 346P1).

Philips P-Line 346P1, tak jak inne monitory tej marki wyposażony jest w głośniki. Po przeprowadzce do nowego biura zacząłem z nich korzystać i choć nie dorównują one dobrym głośnikom biurkowym, nie wspominając o sprzęcie stereo, to jednak dają radę nie tylko przy telekonferencjach, da się na nich słuchać muzyki, choć raczej podczas pracy, kiedy stanowi tło. Tak czy inaczej muszę nieco zrewidować moją opinię o głośnikach w monitorach tej marki. Z drugiej jednak strony, kiedy w nowym biurze ustawiłem porządne głośniki grające po AirPlay, te wbudowane w monitor zaczęły służyć mi tylko do konferencji i odtwarzania dźwięków systemowych.

Podsumowując, dostajemy w wyraźnie niżej (bo około 2000 zł) cenie porządny monitor ultrapanoramiczny z zakrzywionym ekranem, całkiem niezłą kamerką, mikrofonem i głośnikami oraz hubem USB, który dodatkowo może ładować naszego laptopa. Właściwie wszystko co najważniejsze, co znaleź można w droższy modelu (około 2700 zł). Niższa cena to jednak trochę mniejsza wygoda jeśli chodzi o jego ustawienie, nie tak minimalistyczny wygląd (panel z kamerką nie wygląda specjalnie dobrze) i brak możliwości łączenia monitorów szeregowo. Moim zdaniem to uczciwe coś za coś. Jeśli poszukujecie bardzo dobrego ultrapanoramicznego, zakrzywionego monitora za rozsądną cenę, to Philips 34E1C56 jest na pewno wyborem wartym rozważenia.