W związku ze wzrostem zakażeń COVID-19 w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie Apple zaczęło ponownie zamykać niektóre salony firmowe w tych krajach. W tym tygodniu podjęto decyzję o częściowym zamknięciu salonów firmowych w Nowym Jorku i okolicach.

Apple zdecydowało się w tym tygodniu częściowo zamknąć dwanaście salonów w samym Nowym Jorku oraz cztery kolejne w miejscowościach Garden City, Huntington Station, Lake Grove i Manhasset. W większości z nich nadal można odebrać zamówienia złożone online lub sprzęt oddany wcześniej do naprawy, jednak nie jest już możliwe zrobienie bezpośrednich zakupów. Na przestrzeni ostatnich dwóch tygodni Apple zamknęło też całkowicie wybrane salony w miejscowościach Miami, Palm Beach, Atlanta, Houston, Akron, Nashua, Annapolis, Ottawa i Montreal oraz wprowadziło ponownie obowiązek noszenia maseczek w swoich sklepach (który został zniesiony nieco ponad miesiąc temu) i ograniczenia dotyczące liczby osób mogących przebywać jednocześnie w pomieszczeniu.

W marcu ubiegłego roku w związku z pandemią COVID-19 Apple zamknęło niemal wszystkie swoje salony firmowe jednocześnie. Wygląda jednak na to, iż tym razem firma ta będzie starała się uniknąć takich działań, zamykając tylko wybrane sklepy. Z informacji zdobytych w ubiegłym tygodniu przez serwis Bloomberg wynikało, iż aktualny plan zakłada zamykanie wszystkich salonów, w których przynajmniej 10% pracowników uzyska pozytywny wynik testu na COVID-19. Nie wiadomo jednak, czy częściowe zamknięcie salonów w Nowym Jorku i okolicach oznacza, że wszystkie przekroczyły wspomniany poziom zakażeń, czy też jest to tylko działanie prewencyjne.

Źródło: 9to5Mac