5 ciekawostek o Apple ujawnionych podczas procesu z Epic Games
Apple stoczyło w swojej historii wiele sądowych batalii, jednak mało która z nich była tak ciekawym widowiskiem jak spór z Epic Games dotyczący usunięcia z App Store gry „Fortnite”. Coś, co początkowo wyglądało na próbę stworzenia medialnego szumu za pomocą błahego pozwu, przekształciło się dość szybko w bardzo poważny proces, mogący całkowicie zmienić sposób funkcjonowania iOS, iPadOS i App Store. W trakcie rozprawy ujawniono też przy okazji wiele ciekawostek na temat obu stron konfliktu oraz kilku innych firm z szeroko pojętej branży technologicznej.
W chwili, gdy piszę te słowa, prowadząca sprawę sędzia Yvonne Gonzalez Rogers nie wydała jeszcze wyroku. Za nami już jednak wszystkie przesłuchania świadków, i to właśnie one w połączeniu z upublicznionymi w trakcie procesu dokumentami, takimi jak służbowe maile czy raporty, pozwoliły nam przyjrzeć się kulisom działań Apple. W poniższym artykule postaram się przybliżyć Wam kilka ciekawych informacji ujawnionych w trakcie wspomnianego procesu.
Apple od dawna przewidywało bunt deweloperów…
Gdy sklep App Store startował w 2008 roku, 30% prowizji pobierane od większości dokonywanych w nim płatności nie wzbudzało zbyt wielkich kontrowersji. Model ten szybko stał się zresztą standardem, na którym wzorowały się inne podobne internetowe sklepy z grami i aplikacjami. Z czasem jednak deweloperzy zaczęli krytykować wysokość „podatku” pobieranego przez Apple. Część z nich zdecydowała się w związku z tym zrezygnować z realizowania płatności za pośrednictwem App Store, a niektórzy, jak Epic Games, postanowili spróbować zmusić Apple do obniżenia prowizji. Z maili ujawnionych w trakcie procesu wynika, iż Phil Schiller, były wiceprezes ds. marketingu i szef App Store, przewidywał taki rozwój wydarzeń już lata temu.
Schiller napisał w 2011 roku maila do swoich współpracowników, w którym zastanawiał się, jak długo uda im się utrzymywać prowizję na poziomie 30%. Zwrócił on wówczas uwagę, że chociaż taki układ aktualnie sprawdza się dobrze, to nie widzi szans na to, by trwał on w nieskończoność. Schiller przewidywał, że zmiany na rynku gier i aplikacji mobilnych prędzej czy później doprowadzą do sytuacji, w której oferta App Store przestanie być atrakcyjna dla deweloperów. Zalecał on, by Apple już zawczasu przygotowało się na taką ewentualność i przedstawił swoją propozycję planu działania.
Schiller uważał, że Apple powinno wprowadzić zmianę w wysokości prowizji, działając z pozycji siły, czyli podejmując tę decyzję samodzielnie, zanim zostanie do tego zmuszone przez naciski z zewnątrz. Uważał on, iż obniżka powinna zostać wprowadzona w momencie, w którym prowizja na poziomie 25 lub nawet 20% nadal pozwalałaby zachować zyski z App Store na poziomie przynajmniej miliarda dolarów rocznie. Pomysł ten najwyraźniej jednak nie spotkał się z aprobatą reszty kadry kierowniczej, gdyż ostatecznie Apple trzymało prowizję na poziomie 30% aż do momentu, w którym nacisk ze strony deweloperów i opinii publicznej stał się zbyt silny. Wtedy też zdecydowano się obniżyć prowizję do 15%, ale tylko dla deweloperów zarabiających poniżej miliona dolarów rocznie. Takie rozwiązanie może i nie było tak dobre dla wizerunku firmy jak plan Schillera, jednak nadrabiało z nawiązką korzyściami finansowymi. Nie dość, że udało się utrzymać wysoką prowizję znacznie dłużej, niż planował były wiceprezes, to jeszcze zastosowany system obniżki pozwolił ograniczyć do minimum związane z nią straty. Jako iż App Store zarabia głównie na prowizjach od wielkich firm, zredukowanie ich tylko dla mniejszych deweloperów przełożyło się (wg szacunków Sensor Tower) na zmniejszenie przychodów ze sklepu zaledwie o 2,7%.
… ale i tak nie było na niego przygotowane
Kolejnym dowodem na to, iż kadra kierownicza Apple zignorowała ostrzeżenia Schillera, jest jej reakcja na pierwsze widoczne oznaki buntu wśród deweloperów. Mowa tu o sytuacji z 2018 roku, kiedy to serwis Netflix, którego oficjalna aplikacja przynosiła Apple rocznie około 256 milionów dolarów zysku z prowizji, zdecydował się wyłączyć opcję opłacania abonamentu za pośrednictwem systemu płatności z App Store. Była to pierwsza tak duża firma, która postanowiła otwarcie postawić się Apple w tej kwestii. Z maili upublicznionych podczas procesu wynika, iż przedstawiciele Apple byli bardzo zaskoczeni takim obrotem spraw, a podjęte przez nich próby przekonania Netfliksa do zmiany planów były dość nieporadną improwizacją.
Najpierw rozważano natychmiastowe ukaranie Netfliksa, jednak szybko zrezygnowano z tego pomysłu. Apple uznało najwyraźniej, że w tym wypadku marchewka sprawdzi się lepiej niż kij. Zaczęto więc składać propozycje specjalnych przywilejów, które mógłby otrzymać Netflix w zamian za pozostawienie płatności w aplikacji dla iOS. Apple proponowało m.in. dostęp do specjalnych API, możliwość współpracy przy lepszym przystosowaniu platformy iOS do potrzeb Netfliksa, stworzenie wspólnego pakietu usług oraz dodatkową promocję w App Store i salonach firmowych. Jedna z ostatnich ofert zakładała nawet, że Apple będzie oddawać Netfliksowi równowartość pobranych prowizji w postaci swego rodzaju „bonu” na płatne reklamy w App Store. Najwyraźniej jednak żadna z tych propozycji nie była na tyle atrakcyjna, by przekonać Netfliksa do zmiany planów. Niedługo po tym, w ślad za popularnym serwisem VOD, z obsługi płatności za pośrednictwem App Store zrezygnowało wiele innych mniej lub bardziej popularnych aplikacji. Apple zareagowało na to, zmieniając regulamin App Store, tak by utrudniał takie działania.
Apple ma kiepskie stosunki z Facebookiem jeszcze od czasów Jobsa
Steve Jobs kilkukrotnie wypowiadał się bardzo pozytywnie na temat Marka Zuckerberga, jednak nigdy nie był wielkim fanem Facebooka. Według Waltera Isaacsona, autora jednej z najsłynniejszych biografii Jobsa, uważał on portale społecznościowe za przykład tego, jak technologia może zniewalać i kontrolować ludzi. Z maili upublicznionych w trakcie procesu z Epic Games wynika natomiast, iż nie był on też zachwycony tym, jak układa się biznesowa współpraca między jego firmą a Facebookiem.
W roku 2011 Apple bardzo zależało na tym, by Facebook wypuścił swoją oficjalną aplikację dla pierwszego iPada, który trafił do sprzedaży kilka miesięcy wcześniej. Firma Zuckerberga stawiała jednak pewien warunek - chcieli, by Apple nagięło reguły App Store i pozwoliło im udostępniać w obrębie swojej aplikacji gry i programy firm trzecich, tak jak miało to miejsce w webowej wersji serwisu. Żądania te rozwścieczyły Jobsa, który dawał upust złości przekręcając w służbowych mailach nazwę portalu Zuckerberga na „Fecebook". Ostatecznie jednak musiał zgodzić się na kompromis - Facebook dostał przyzwolenie na udostępnianie gier i aplikacji firm trzecich, ale nie mógł korzystać z własnego systemu mikropłatności. Od tamtej pory stosunki między Apple a Facebookiem układały się jednak już tylko gorzej.
Apple honorowało układ z 2011 roku przez dziewięć lat, nawet gdy Facebook zdecydował się wprowadzić dodatkowo gry w obrębie swojego komunikatora. Kiedy jednak w 2020 roku gigant mediów społecznościowych postanowił wejść na rynek z nową usługą umożliwiającą strumieniowanie gier z chmury, Apple nie zezwoliło na udostępnienie jej w App Store. Z maili upublicznionych w trakcie procesu wynika też, iż Apple początkowo odmówiło jakichkolwiek specjalnych negocjacji w tej kwestii, zmuszając przedstawicieli Facebooka do korzystania ze standardowego systemu odwoływania się od decyzji, z którego korzystają wszyscy „zwykli” deweloperzy. Dopiero później udało im się umówić na rozmowę z kierownikami zespołu odpowiedzialnego za sprawdzanie aplikacji przed publikacją, jednak najwyraźniej nie pomogło im to zbyt mocno. Ostatecznie nowa gamingowa usługa Facebooka nie trafiła na iOS.
Apple daje „zaufanym” deweloperom dostęp do specjalnych funkcji App Store
Apple często podkreśla, że rygorystyczne zasady rządzące sklepem App Store obowiązują w takim samym stopniu wszystkich publikujących tam deweloperów, od początkujących hobbystów aż po wielkie korporacje. Już kilkukrotnie okazało się jednak, że twierdzenie to nie jest do końca prawdziwe. Wspomniany wcześniej układ z Facebookiem oraz propozycje specjalnych przywilejów składane Netfliksowi to nie jedyne przykłady takich działań ujawnione podczas procesu z Epic Games. Służbowe maile Matta Fischera, dyrektora sklepu App Store, przedstawione jako jeden z dowodów w sprawie, wyraźnie wskazują na to, że Apple dawało „zaufanym” deweloperom dostęp do specjalnych funkcji sklepu App Store. Okazało się też, że niektórzy używali ich w sposób nie do końca zgodny z przeznaczeniem, szkodząc tym samym interesom Apple.
Przykładem przedstawionym dokładnie podczas procesu była amerykańska telewizja internetowa Hulu. W 2018 roku jeden z użytkowników serwisu Twitter zwrócił uwagę na to, iż oferuje ona klientom opłacającym abonament za pośrednictwem App Store bardzo wygodną opcję przeniesienia się jednym kliknięciem na inny plan, obsługiwany przez ich własny zewnętrzny system płatności. Autor tweeta był zdziwiony, że więcej firm nie oferuje podobnej, bardzo wygodnej funkcji. Wpis szybko zaczęli komentować zdziwieni deweloperzy, zwracający uwagę na to, że takie działanie nie powinno być możliwe. Zauważył go również Phil Schiller, który poprosił Fischera o wyjaśnienie, jak to możliwe, że Hulu oferuje taką opcję klientom. Ten również nie znał odpowiedzi na to pytanie, więc postanowił poszukać jej u swoich podwładnych. W ten sposób udało się mu ustalić, że Hulu było jedną z firm, które w 2015 roku dostały od Apple dostęp do specjalnego API sklepu App Store, dającego większą kontrolę nad subskrypcjami. Przez trzy lata nikt z obsługi sklepu nie zorientował się jednak, że firma ta wykorzystuje swoje przywileje do przekierowywania klientów na własny zewnętrzny system płatności i omijania w ten sposób prowizji Apple. Istnieje prawdopodobieństwo, że proceder ten pozostałby niezauważony do dziś, gdyby nie jeden ciekawski użytkownik.
Ostatecznie Fischer wraz ze swoim zespołem postanowili odebrać Hulu wszelkie przywileje, na co firma ta zareagowała całkowitą rezygnacją z obsługi płatności za pośrednictwem App Store, tak jak wcześniej zrobiły to m.in. Netflix i Spotify. Niedługo po całym zajściu Apple zaktualizowało też regulamin swojego sklepu, tak by wyraźniej zakazywał wszelkich prób przekierowywania klientów na zewnętrzne subskrypcje.
Apple nie uważa macOS za bezpieczny system
Prezes Epic Games, krytykując sposób funkcjonowania systemu iOS, wielokrotnie porównywał go z innym systemem Apple – macOS – który jego zdaniem stanowi dowód na to, iż firma ta jest w stanie stworzyć bezpieczną i dobrze prosperującą platformę bez narzucania ograniczeń użytkownikom i deweloperom oraz zmuszania wszystkich do korzystania z jednego słusznego sklepu i systemu płatności. Podkreślał on, że oczekuje od Apple tylko tego, by iOS oferował wszystkim taką samą swobodę i wolność wyboru jak macOS. Nie dziwi więc, że gdy przed sądem zeznawał Craig Federighi, starszy wiceprezes Apple do spraw oprogramowania, został on poproszony o skomentowanie tej kwestii. Jego odpowiedź była dość zaskakująca i wzbudziła sporo kontrowersji.
Federighi zeznał przed sądem, że macOS według standardów Apple nie jest bezpiecznym systemem, a nękające go problemy ze złośliwym oprogramowaniem przekraczają dopuszczalny poziom. Według wiceprezesa Apple za taki stan rzeczy odpowiada w dużym stopniu właśnie możliwość instalowania aplikacji spoza App Store. Zaznaczył jednak, że macOS w odróżnieniu od iOS jest platformą skierowaną do bardziej doświadczonych użytkowników, którzy są świadomi tych zagrożeń i potrafią się przed nimi chronić. Porównał on macOS do samochodu, który może zawieźć nas gdzie chcemy, ale którego prowadzenie wymaga od kierowcy odpowiedzialności, rozsądku i przestrzegania pewnych zasad bezpieczeństwa.
Wiceprezes Apple zeznający pod przysięgą, że ich najbardziej zaawansowany system operacyjny nie spełnia ich własnych standardów bezpieczeństwa i ma poważne problemy ze złośliwym oprogramowaniem, to bez wątpienia cios dla wizerunku tej firmy. Podejrzewam jednak, że był to wykalkulowany gambit, mający uratować iOS i App Store kosztem jakby nie patrzeć mniej popularnego macOS. Pozostaje więc jedynie mieć nadzieję, że nie była to swego rodzaju zapowiedź zmian, a Apple nie zacznie w najbliższej przyszłości ograniczać funkcjonalności macOS w imię przystosowywania go do standardów bezpieczeństwa wyznaczanych przez iOS.