Dreame T30 w walce o czystość mojego stanowiska pracy i nie tylko
O tym jak trudno jest utrzymać czystość nie tylko na, ale i pod biurkiem i w całym pomieszczeniu, wie ten, kto pracuje w domu, a jego dom przeładowany jest wręcz elektroniką: od laptopa (w moim przypadku MacBooka Pro 16") czy komputera stacjonarnego, monitora, myszki, klawiatury, iPadów przez głośniki, subwoofer stojący pod biurkiem, drukarkę, po telewizor, konsolę, router bezprzewodowy, Apple TV i dekoder telewizji kablowej... uff. Jest tego sporo, wszystko to zbiera kurz, a do tego w domu jest pies, a czasem bywają koty. Wszystko to generuje masę kurzu, kudłów i innego brudu, który przyciągają urządzenia elektroniczne i który odkłada się na podłogach, w zakamarkach, na regałach czy półkach - jednym słowem: wszędzie.
W utrzymaniu porządku pomagają mi od jakiegoś czasu robotyczne odkurzacze, ale nie wjadą one wszędzie. Pomijając już wąskie miejsca pomiędzy meblami, taki odkurzacz nie wdrapie się przecież na półki, nie zajrzy za subwoofer, czy nie wskoczy na biurko by odkurzyć mi sprzęt komputerowy albo półkę z konsolą pod telewizorem. Tutaj potrzeba swego rodzaju „ręcznej broni” do walki z kurzem i brudem. Jeszcze jakiś czas temu wyciągałem z szafy tradycyjny odkurzacz z dużym i niewygodnym korpusem, nieporęczną elastyczną rurą i równie niewygodną torbą na brudy, którą trzeba było wyjmować. Na szczęście żyjemy już w czasach, w których odkurzacze mogą wyglądać zupełnie inaczej i mogą być o wiele bardziej wydajne i wygodne. I takim właśnie odkurzaczem jest Dreame T30.
Dreame T30 to odkurzacz ręczny w dosłownym tego słowa znaczeniu. Przypomina on bowiem formą trochę futurystyczny karabin albo pistolet z jakiegoś filmu SF. Korpus – kryjący m.in. bardzo mocny silnik (o jego parametrach przeczytacie poniżej) – wyposażony jest w rączkę z włącznikiem niczym cyngiel karabinu, i ustawioną poprzecznie (pionowo) względem osi całej konstrukcji komorą na zebrany kurz i śmiercie wraz z przedziałem filtrów. Wszystko wykonane jest bardzo solidne z mocnego tworzywa, metalu i włókna węglowego.
Na szczycie obudowy, w miejscu najlepiej widocznym podczas korzystania z odkurzacza umieszczono kolorowy wyświetlacz, na którym zobaczyć można m.in. tryb pracy urządzenia (standardowo w trybie automatycznym odkurzacz dostosowuje moc ssania do potrzeb, stopień naładowania baterii, a także poziom wykrytego kurzu w postaci wykresu. Na drugim końcu jest oczywiście wlot z mocowaniem różnych rur mniej lub bardziej modułowych. Tutaj naprawdę jest w czym wybierać.
W komplecie znalazła się więc tradycyjna długa rura z dużą i szeroką wyposażoną w bęben szczotką ssącą, jest wersja mniejsza (o ponad połowę węższa), jest wykonana z przezroczystego pleksi (by nie zasłaniać miejsca, które się odkurza) ssawka szczelinowa, wyposażona na końcu w dwupunktową lampkę, dzięki której będziemy widzieć co dokładnie sprzątamy i zasysamy w wąskich szczelinach.
Są także mniejsze ssawki ze szczotkami i są moduły do łączenia rur i ssawek z odkurzaczem, takie jak moduł elastyczny (z krótkim elastycznym fragmentem rury jak w klasycznych starszych odkurzaczach) oraz łamany (także z elastyczną rurą w środku) pozwalający na ustawienie rury pod kątem (do 90°) względem odkurzacza. Wspomnieć jeszcze wypada, że wszystkie elementy łączą się na zatrzask i zwalniane są za pomocą przycisku, dzięki czemu wszystkie razem połączone są solidnie. O przypadłości tradycyjnych odkurzaczy w postaci wypadającej rury można zapomnieć.
Całość, a więc odkurzacz i niemal wszystkie moduły, rury i ssawki (zabrakło miejsca tylko na jedną ssawkę, którą kładę na górnej powierzchni stacji dokującej) można zawiesić na specjalnej naściennej stacji bazowej. Tutaj także mam skojarzenia z filmami SF.
Czas na parametry i wrażenia z korzystania, bo przecież dobry wygląd to nie wszystko. Odkurzacz oferuje bardzo dużą moc i ciśnienie ssania (odpowiednio 190 W i 27 kPa). Muszę przyznać, że jestem pod ogromnym wrażeniem tego, z jaką siłą (a raczej ciśnieniem) odkurzacz zasysa kurz i wszystko inne. Tutaj żaden wcześniej wykorzystywany przeze mnie odkurzacz tradycyjny, ale także te robotyczne, które jeżdżą po moim mieszkaniu, nie mogą się równać do Dreame T30. Jest on w stanie wyciągąć wszystko z nawet bardzo głębokich wąskich szczelin starego i zniszczonego parkietu - coś z czym dotąd nie były w stanie poradzić sobie inne odkurzacze w moim domu. Odpowiednie elastyczne i łamane moduły i mniejsze końcówki, np. wyposażona w lampkę ssawka szczelinowa, pozwalają mi wygodnie codziennie odkurzać zakamarki pod moim biurkiem, wyciągać kurz i psie kudły spomiędzy plątaniny kabli, zza głośników, z półek z konsolą czy routerem bezprzewodowym czy zza telewizora. Na tym nie koniec Za pomocą łamanego modułu mogę wygodnie i bez większego wysiłku odkurzać górne powierzchnie regałów. Wszystko to bez potrzeby ciągnięcia za sobą kabla zasilającego. Dzięki swojej konstrukcji i pracy na wbudowanej baterii Dreame T30 świetnie nadaje się też do odkurzania wnętrza samochodu. Wspomnieć tutaj także wypada o pięciostopniowej filtracji z wykorzystaniem filtrów HEPA i H12. Dzięki temu powietrze wydostające się z odkurzacza jest czyste. Nie mam też zastrzeżeń do głośności samego odkurzacza i to nawet w trybie pracy turbo. Pracuje on ciszej niż wiele tradycyjnych odkurzaczy. Bez problemu można było podczas sprzątania słuchać np. wiadomości w telewizji czy radio bez potrzebny podkręcania głośności.
Jedyne do czego się mogę przyczepić to czas pracy urządzenia. W trybie ECO jest to 90 minut, w trybie standardowym to już jedynie 35 minut, ale jeszcze wystarcza na odkurzenie pokoju czy samochodu. Najwięcej energii zużywa tryb turbo, ale też moc ssania jest najwyższa. W tym trybie odkurzacz może pracować jedynie 7,5 minuty. Trochę mało, biorąc pod uwagę to, że czas pełnego naładowania wynosi około 4 godzin. Ostatecznie jednak w zupełności wystarcza i świetnie sprawdza się tryb standardowy. Pojemność akumulatora, w który wyposażony jest odkurzacz, wynosi 2900 mAh.
Oczywiście taki ręczny, przypominający futurystyczną broń, odkurzacz trochę waży. Sam odkurzacz, bez dołączonych rur i modułów waży 1,76 kg, tak więc na pewno nie jest to mało, ale pół godzinne sprzątanie za jego pomocą na pewno jest mniej męczące od sprzątania za pomocą tradycyjnego odkurzacza. Co ważne przy ciągłej pracy nie trzeba ciągle naciskać włącznika. Nad wyświetlaczem znalazł się przycisk pozwalający m.in. na aktywację właśnie trybu pracy ciągłej. W trybie tym wystarczy po prostu raz krótko nacisnąć przycisk by uruchomić urządzenie, a następnie w taki sam sposób je wyłączyć.
Opróżnianie odkurzacza i mycie jego elementów jest proste. Wykonany z przezroczystego pleksi pojemnik opóźnia się poprzez zwolnienie blokady i otwarcie umieszczonej na jego spodzie klapy. Umyć można także wszystkie filtry. Pamiętać jednak należy, by przed ponownym użyciem dokładnie je osuszyć.
Wydawać by się mogło, że odkurzacze to temat nudny i nie warty uwagi, ale przecież zachowanie czystości w stanowisku pracy, naszych komputerów, plątanin kabli, i innych urządzeń, które bardzo zbierają kurz, nie ważne czy jest to biurko w biurze czy w domu, okazuje się sprawą ogromnie ważną. Dla robotów sprzątających zwykle te miejsca i te urządzenia są niedostępne, a korzystanie z tradycyjnego dużego i niewygodnego odkurzacza z ograniczającym jego zasięg przewodem zasilającym skutecznie zniechęca do sprzątania. Rozwiązaniem jest taki ręczny i bezprzewodowy bardzo wydajny odkurzacz, który wyssie właściwie każdy brud, nawet z miejsc, które wydawały się już czyste. Dreame T30 spełnia swoje zadanie znakomici i poza tym krótkim czasem pracy w trybie turbo, nie mam się o co przyczepić. Świetny produkt, który doceni każdy, który dotąd - tak jak ja - toczył przegraną walkę z kurzem i innym brudem gromadzącym się w różnych miejscach. Z tym odkurzaczem mamy wreszcie szansę wygrać.
Dreame T30 dostępny jest na Aliexpress w cenie 439 dolarów