„W tym roku bez słuchawek i ładowarki, za rok bez Lightning, za dwa bez przycisków, za trzy bez ekranu, bo Apple Glass, a kiedy bez sensu?”

Odpowiedź na to pytanie wydawała się być oczywista: „nigdy”. Tak przynajmniej myślałem, wysyłając tweeta o tej treści. Gdy Krystian poprosił mnie o rozwinięcie tej myśli na łamach MyApple Magazynu, myślałem tak nadal. „Okey, ponarzekam sobie na Apple” - pewnego rodzaju, codzienne orwellowskie „Dwie Minuty Nienawiści”. Przygotowując się do napisania niniejszego tekstu, doszedłem jednak do przekonania, że odpowiedź nie tyle brzmi: „nigdy”, co raczej: „zawsze i nigdy”.

Bez klawiatury

W styczniu 2007 roku, podczas Macworld Expo, Steve Jobs zaprezentował pierwszy model iPhone'a. Kto nie chciał go kupić, ręka do góry?! Jednak nie wszyscy wróżyli sukces nowemu urządzeniu firmy Apple. Reakcje były często bardzo skrajne. Legendarną już stała się wypowiedź Steve’a Ballmera, ówczesnego szefa Microsoftu, który w jednym z wywiadów publicznie wyśmiał iPhone’a za wysoką cenę i brak fizycznej klawiatury.

”500 dolarów w abonamencie?! Rzekłbym, że to najdroższy telefon na świecie, który nie jest skierowany do klientów biznesowych, ponieważ nie ma klawiatury, co sprawia, że nie jest dobrym urządzeniem do e-maili.”

Bez złącza słuchawkowego mini jack

Wrzesień 2016 roku, premiera iPhone'a 7. Wcześniejsze doniesienia o pozbawieniu najnowszego modelu smartfona Apple złącza słuchawkowego 3,5 mm stają się faktem. Bez sensu? Dla osób, które zainwestowały w drogie słuchawki przewodowe na pewno. Kompromis próbowano osiągnąć poprzez adapter Lightning/mini-jack dostarczany wraz z nowym iPhone'em, ale o nim za chwilę. W komplecie ze swoim nowym, kontrowersyjnym smartfonem kupujący standardowo otrzymali słuchawki EarPods. Tym razem ze złączem Lightning. Słowo o nich także za chwilę.

Jak z perspektywy kilku kolejnych generacji iPhone'a pozbawionego złącza słuchawkowego oceniacie decyzję Apple? Sensowna? A może bez sensu, ale...? Ale co? AirPods czy AirPods Pro?

Bez adaptera

Wrzesień 2018. Apple po dwóch latach okresu przejściowego przestaje dołączać wspomniany adapter pozwalający na podłączenie słuchawek starszego typu do złącza Lightning. Producent wierzy w łączność bezprzewodową. Ja także. O ileż moja wiara byłaby jednak mocniejsza, gdybym to, jak Apple po wprowadzeniu do sprzedaży wspomnianych AirPodsów, miał ponad 70% przychodów z całego rynku słuchawek bezprzewodowych.

Bez ładowarki i EarPodsów

Przed nami premiera kolejnej generacji smartfonów Apple. Jeżeli wierzyć doniesieniom analityków, to po raz kolejny zostaniemy z czegoś „ograbieni”. Dla naszego dobra oczywiście. Kto bowiem chciałby używać w dalszym ciągu przewodowych słuchawek, nawet tych „Designed by Apple in California”, przy całym dobrodziejstwie AirPodsów? Zdaniem analityków, przepraszam, zdaniem księgowych zatrudnianych przez producenta, najwyraźniej niewiele osób. Dlatego począwszy od tego roku standardowych przewodowych EarPodsów nie znajdziemy już w pudełku nowego iPhone’a. Na kilka wspomnianych osób słuchawki czekają nadal w sklepie Apple – za 149 zł.

Tylko szczerze – używacie dołączanej do iPhone'a ładowarki o mocy 5 W? Tak? Zazdroszczę, ja nie mam tyle czasu i cierpliwości. Firma Apple w końcu (sic!) uznała, że dodawanie do zestawu tak wolnej ładowarki jest bez sensu. Dlatego nowy iPhone będzie jej najprawdopodobniej pozbawiony. Nie tylko tej o mocy 5 W, ale pozbawiony ładowarki w ogóle. Nie, Apple nie skonstruowało perpetuum mobile, iPhone nadal będzie wymagał systematycznego ładowania.

Wytłumaczeniem sensu w bezsensie, zwłaszcza gdy za powyższymi zmianami stoi troska o dobro środowiska, zajmie się zapewne sam złotousty Tim Cook – amazing, magic courage, „przywitajcie gorąco Gretę Thunberg”. A tymczasem „świstak siedzi i zawija w sreberka” nowe, szybkie ładowarki o mocy 20 W – już wkrótce do kupienia w Apple Store. Cena? Z pewnością bez sensu, ale iPhone już wysyła monity przypominające o podłączeniu go do ładowarki. Nie martw się, jesteś teraz bardziej eko, w końcu możesz też naładować swojego nowego smartfona bezprzewodowo – prawie równie wolno jak dotychczas lub posiadaną wcześniej starą ładowarką. Oczywiście pod warunkiem, że oddając czy sprzedając poprzedniego iPhone’a, wcisnąłeś go komuś bez niej.

Na szczęście Apple nie pozbawi użytkowników kabla do ładowania. Ten nadal będzie znajdować się w pudełku. Do tego będzie to kabel Lightning/USB C. Oklaski. Zastanawiam się tylko, czy dzięki takiemu rozwiązaniu Apple nie scedowało „przypadkiem” kosztów ujednolicenia standardu ładowarek, wymaganego i zgodnego z rezolucją Parlamentu Europejskiego, na użytkowników. Nie, to bez sensu, w końcu cena iPhone'ów nie powinna przekroczyć poziomu z ubiegłego roku. Amazing, ba, nawet alchemia.

Bez Lightning

Rok 2012, Apple wprowadza do sprzedaży iPhone’a 5. Przy okazji towarzyszące urządzeniom mobilnym producenta od 2003 roku złącze 30-pinowe zostaje zastąpione dwustronnym, szybszym i smuklejszym złączem 8-pinowym o nazwie Lightning. Przez wiele lat spełniało ono swoją rolę, jednak przyszedł czas na pójście krok dalej. Prawdopodobnie nawet kilka kroków. Od dłuższego czasu trwa debata dotycząca przyszłości portu Lightning i jego ewentualnym zastąpieniu przez USB-C. Mowa tu oczywiście o wyposażeniu w takie złącze iPhone'a, ponieważ Apple oferuje już USB-C w swoich innych produktach. Tak, to ma sens. Przepraszam, to miałoby sens, ale ostatnio coraz częściej pisze się o możliwym całkowitym lub prawie całkowitym pozbawieniu iPhone’a przewodowych portów komunikacyjnych.

W tym roku iPhone jeszcze z Lightning, z kablem, ale już bez ładowarki. W przyszłym – bez Lightning, bez kabla, ale na pewno nie bez sensu. Co zostanie zaoferowane użytkownikom w zamian? Część analityków uważa, że iPhone 13 zostanie wyposażony w interfejs Smart Connector znany z iPadów Pro. Inni są zdania, że będzie on całkowicie bezprzewodowy, a tym samym pozbawiony wszelkich portów. Pisząc „wszelkich”, mam na myśli złącza dostępne dla użytkowników, bowiem podobnie jak w przypadku bezprzewodowego przecież Apple Watcha, może on nadal posiadać złącze diagnostyczne. To ma sens. No chyba że nowe iPhone'y będą też pozbawione wad. Wtedy diagnostyka już nie będzie potrzebna. Pozostanie napawać się posiadaniem estetycznej, jeszcze bardziej wodo- i pyłoodpornej jednolitej bryły smartfona. Jednolitej?

Bez niczego

„I nie będzie niczego” – rzekł Tim Cook. A raczej dopiero rzeknie, ponieważ pomysł na jednolitą bryłę przyszłego iPhone'a to jedynie dokumentacja techniczna złożona przez Apple w urzędzie patentowym. Zaawansowaną technicznie, jednolitą, gładką bryłę szkła producent opisuje w swoim wniosku patentowym po prostu jako sześcioboczną szklaną obudowę. Estetyka master level, ale już samo korzystanie z takiej konstrukcji może wydawać się logistycznym koszmarem. Bez fizycznych przycisków, bez otworów mikrofonu i głośnika, bez złączy oczywiście. Bezprzewodowy, dotykowy, szklany, błyszcząco kruchy. Czy zatem iPhone o takiej konstrukcji jest bez sensu? Apple uważa, że wymyśliło odpowiednie rozwiązania, aby rozwiać wszelkie wątpliwości. Nie jestem do końca przekonany, czy rzeczywiście wszelkie, czy sens ma estetyka kosztem funkcjonalności, jednak nie wiem jak Wy, ale jeżeli taki iPhone rzeczywiście pojawi się kiedyś w sprzedaży, to ja będę już tak przyzwyczajony do uszczęśliwiania mnie na siłę przez Apple, że kupię go bez mrugnięcia okiem. Cokolwiek ten czy inny Ballmer by nie mówił.

Artykuł ukazał się pierwotnie w MyApple Magazynie nr 8/2020

Pobierz MyApple Magazyn nr 8/2020