Gdy mowa o polskich grach komputerowych zwykle jako pierwsze przychodzą nam na myśl duże, wysokobudżetowe produkcje na konsole i PC-ty, takie jak Wiedźmin 3 czy Dying Light. Nic w tym dziwnego, gdyż to właśnie one są w tej branży naszym najważniejszym „towarem eksportowym", dzięki któremu rodzime studia zyskały rozgłos na całym świecie (odpowiedzialna za serię Wiedźmin firma CD Projekt Red jest obecnie drugim największym producentem gier w Europie, ustępując jedynie francuskiemu Ubisoftowi). Łatwo jednak przez to zapomnieć o tym, iż w naszym kraju jest też wielu mniejszych, często niezależnych deweloperów, których produkcje również są warte uwagi. Spora część z nich posiada w swojej ofercie także gry dla systemu iOS, zarówno tworzone od podstaw na urządzenia mobilne jak i będące portami z innych platform. W poniższym artykule postaram się przybliżyć wam nie tylko kilka takich tytułów, ale też stojące za nimi studia.

This War of Mine

11 bit studios to firma, która naprawdę lubi łamać utarte schematy i bawić się konwencją. Gdy wśród producentów gier na urządzenia mobilne panowała moda na tzw. Tower Defense, czyli gry w których rozmieszczaliśmy na planszy wieżyczki strażnicze by powstrzymać poruszające się po ścieżkach oddziały wroga, oni opublikowali w App Store grę Anomaly, w której role te były odwrócone - to gracz kierował podążającym po ścieżce oddziałem próbującym przetrwać ostrzał. Tytuł ten został dość ciepło przyjęty przez graczy i doczekał się kilku kontynuacji. Był to jednak zaledwie przedsmak tego, na co naprawdę stać ekipę 11 bit studios. Kilka lat później wydali oni bowiem produkcję, która również łamała schematy i pozwalał graczom wcielić się w inne role niż zazwyczaj, jednak robiła to w zgoła odmienny, znacznie poważniejszy i bardziej ambitny sposób, niż seria Anomaly.

This War of Mine, bo o niej rzecz jasna mowa, to, z technicznego punktu widzenia, gra wojenna. Bardzo mocno wyróżnia się ona jednak na tle innych gier o podobnej tematyce. Nie wcielamy się tu bowiem w heroicznych żołnierzy prujących z karabinów do niekończących się tabunów wrogiego mięsa armatniego, ani też w genialnych strategów dowodzących wielkimi armiami. Bohaterami This War of Mine są cywile, próbujący przeżyć w mieście, w którym toczą się działania wojenne. Zwykli ludzie, dla których równie groźne, a być może nawet groźniejsze od kul z karabinu są głód, zimno, choroby i depresja. Rozgrywka podzielona jest tutaj na dwa powtarzające się na przemian etapy reprezentujące cykl dobowy. Za dnia zajmujemy się naszymi postaciami i zrujnowanym domem, w którym przyszło im koczować. Możemy poświęcić ten czas m.in. na przygotowywanie jedzenia (o ile jakieś posiadamy), wytwarzanie przedmiotów (jeśli posiadamy potrzebne surowce), poprawianie morale naszych podopiecznych (np. poprzez odpoczynek, rozrywkę lub korzystanie z różnych używek), leczenie ran oraz naprawianie i budowę różnych obiektów w domu. W nocy wyruszamy zaś by przeczesywać okolicę w poszukiwaniu rzeczy mogących pomóc nam w dalszym przetrwaniu. Jeśli mamy szczęście uda nam się trafić na opuszczony dom, w którym znajdziemy jeszcze jakieś resztki jedzenia, lekarstwa, bandaże lub chociaż drewno na opał. Jeśli będziemy mieli pecha trafimy na terytorium zajmowane przez uzbrojonych bandytów, co może skończyć się dla nas tragicznie.

Tym, co najbardziej zapada w pamięć podczas gry w This War of Mine, są trudne decyzje, które przyjdzie nam nieustannie podejmować. Czy oddamy część naszych zapasów proszącemu o pomoc sąsiadowi? Czy przyjmiemy pod swój dach innego ocalałego, mając świadomość, że w najlepszym przypadku będzie to po prostu kolejna gęba do wykarmienia (ale też kolejna para rąk do pracy), zaś w najgorszym złodziej, który przy najbliższej okazji ulotni się z naszym dobytkiem? Czy gdy sytuacja stanie się naprawdę dramatyczna, a naszym ludziom zacznie brakować jedzenia i leków, będziemy w stanie posunąć się do napadu na starsze bezbronne małżeństwo barykadujące się z pełną spiżarnią w pobliskim domu? Jako iż wiele elementów gry generowanych jest losowo, każda podejście do rozgrywki wygląda nieco inaczej i stawia przed nami inne wyzwania tego typu.

Pobierz This War of Mine z App Store

Layers of Fear

Krakowskie studio Bloober Team jeszcze całkiem niedawno specjalizowało się w tworzeniu różnego rodzaju prostych zręcznościówek oraz muzycznych gier rytmicznych. W 2016 roku postanowiło ono jednak spróbować swoich sił w nieco innym gatunku, tworząc Layers of Fear - grę przygodową utrzymaną w konwencji psychologicznego horroru. To właśnie ten tytuł przyniósł im największą sławę, przecierając przy tym szlaki dla kilku kolejnych podobnych produkcji. Dziś studio Bloober Team kojarzone jest niemal wyłącznie z horrorami, i chyba mało kto pamięta o ich zręcznościowych korzeniach.

Głównym bohaterem Layers of Fear jest sławny malarz, który po stracie żony i dziecka zaszywa się w swojej wielkiej wiktoriańskiej posiadłości by pracować nad nowym obrazem, wierząc, że będzie to jego opus magnum. Początkowo klimat gry może wskazywać na to, że będziemy mieli do czynienia z klasycznym horrorem, pełnym duchów ganiających nas po opuszczonych korytarzach starego, nawiedzonego domu. Ekipa Bloober Team zdecydowała się jednak na szczęście podejść do tematu w znacznie ciekawszy i bardziej ambitny sposób. Głównym źródłem grozy w Layers of Fear nie są bowiem czyhające w mroku potwory, lecz delikatna psychika kierowanego przez nas bohatera. Niszczony od wewnątrz żalem i wyrzutami sumienia, opętańczo i za wszelką cenę próbujący namalować największe dzieło swojego życia malarz w trakcie gry powoli zapada się w otchłań szaleństwa, a my robimy to wraz z nim. Jest to więc zdecydowanie gra dla osób, które preferują nieco subtelniejsze podejście do horroru, a nie lejącą się hektolitrami krew i monstra wyskakujące z każdej szafy.

Layers of Fear przedstawia problemy psychiczne głównego bohatera w sposób straszny, ale jednocześnie szalenie kreatywny. Im dalej posuwa się on w pracach nad obrazem, tym dziwniejsze stają się nękające nas omamy. W jednej chwili wszystko może wydawać się całkowicie normalne, w drugiej nagle przestają obowiązywać wszelkie prawa logiki, a świat wokół zmienia się w groteskową karykaturę rzeczywistości. Jednocześnie przez to wszystko co jakiś czas przebija się druga, bardziej realistyczna strona horroru, mająca postać znajdowanych w różnych zakątkach posiadłości wycinków gazet, listów i fragmentów pamiętników. Poznajemy z nich historię naszego bohatera i mroczne sekrety z jego przeszłości, które doprowadziły go do takiego stanu.

Pobierz Layers of Fear z App Store

60 Seconds!

Robot Gentleman to niewielkie poznańskie studio, którego historia stanowi świetny przykład tego, jak dziwny, zaskakujący i nieobliczalny może być współczesny rynek gier komputerowych. Jak twierdzą jego założyciele, gdy rozpoczynali pracę nad pierwszą grą, zatytułowaną 60 Seconds!, liczyli co najwyżej na to, że uda im się sprzedać tyle egzemplarzy, by jakoś związać koniec z końcem. Podobnie jak wielu innych niezależnych deweloperów mieli oni wprawdzie świetny pomysł i dużo zapału, jednak nie mogli sobie pozwolić na wielką kampanię reklamową, która napędziłaby sprzedaż gry. Okazało się jednak, że w dzisiejszych czasach taka „staroświecka" forma marketingu nie jest wcale niezbędna, by o grze zrobiło się głośno. W przypadku debiutanckiej produkcji studia Robot Gentleman kluczem do sukcesu okazało się naturalne zainteresowanie youtuberów, których do 60 Seconds! przyciągnął nowatorski pomysł, ciekawa mechanika rozgrywki i klimat. Tytuł ten promował nawet PewDiePie - posiadacz największego gamingowego kanału w serwisie YouTube.

60 Seconds! to podlana solidną porcją czarnego humoru gra survivalowa, zainspirowana jednym prostym pytaniem: „jak zareagowałbyś na wiadomość, że do zagłady świata została jedna minuta?". Wcielamy się tu w pięcioosobową rodzinę, która na wieść o nadlatującej bombie atomowej postanawia schować się w swoim prywatnym schronie. Rozgrywka podzielona jest na dwa etapy. W pierwszym mamy tytułowe sześćdziesiąt sekund na przeczesanie domu w poszukiwaniu przedmiotów, które zabierzemy ze sobą. Z jednej strony mamy tu wyzwanie zręcznościowe, bo kierowana przez nas postać porusza się dość nieporadnie, a mając tylko minutę trudno zebrać zbyt dużo rzeczy. Z drugiej zaś musimy podchodzić do tego zadania strategicznie, mając na uwadze, że to, co zbierzemy, będzie musiało nam wystarczyć do przeżycia przez możliwie jak najdłuższy czas. Jeśli więc w panice chwycimy np. talię kart i szachy, a zapomnimy o wodzie, raczej nie uda nam się doczekać szczęśliwego zakończenia. Drugi etap gry jest bardziej statyczny i przedstawia dalsze losy rodziny zamkniętej w bunkrze. Rola gracza sprowadza się w nim głównie do podejmowania decyzji. Każdego dnia musimy rozdysponować zapasy między pozostałymi przy życiu członkami rodziny i zaplanować kolejną wyprawę na powierzchnię, wybierając kto pójdzie i co weźmie ze sobą. Co jakiś czas będą nam się także przytrafiały różnego rodzaju losowe wydarzenia, które zwykle również będą wymagać od nas jakiejś reakcji. Czy w obliczu kończących się zapasów żywności zdecydujemy się zjeść podejrzane świecące w ciemności grzybki rosnące na ścianie schronu? Czy poświęcimy jedną z ostatnich puszek pomidorówki by zrobić synowi na urodziny zupny tort? Czy zareagujemy na pukanie do drzwi schronu, czy też będziemy udawać, że nikogo w nim nie ma? Warto przy tym zauważyć, że wiele spośród zdarzeń i decyzji, które przyjdzie nam podejmować w trakcie rozgrywki, będzie zależne od tego, jakie przedmioty zdążyliśmy zabrać ze sobą w pierwszym etapie gry.

Pobierz 60 Seconds! z App Store

W związku z ogromną popularnością 60 Seconds! studio Robot Gentleman postanowiło wypuścić też jej kontynuację, zatytułowaną 60 Parsecs!. Tytuł ten opiera się na podobnych zasadach (choć oczywiście niektóre elementy rozgrywki zostały w nim rozwinięte i lepiej dopracowane), jednak tym razem zamiast rodziny chowającej się w schronie mamy załogę stacji kosmicznej, która stając w obliczu nadchodzącej katastrofy ma tylko minutę na ewakuację, a potem musi przemierzać kosmos mając do dyspozycji tylko to, co udało im się zabrać ze sobą na pokład statku.

Pobierz 60 Parsecs! z App Store

Beat Cop

Wspomniane już wcześniej 11 bit studios od kilku lat zajmuje się nie tylko tworzeniem gier, ale też wydawaniem produkcji innych małych, niezależnych deweloperów. Firma ta podchodzi do działań wydawniczych w dość specyficzny dla siebie sposób, stawiając przede wszystkim na jakość, a nie ilość. W efekcie zwykle wydaje jeden, najwyżej dwa tytuły rocznie, starannie wybierając nietuzinkowe gry, które podobnie jak ich własne produkcje wyróżniają się na tle konkurencji ciekawymi pomysłami i nietypowym podejściem do z pozoru oklepanych tematów. Jedną z pierwszych gier opublikowanych pod szyldem wydawniczym 11 bit studios było Beat Cop warszawskiego studia Pixel Crow, założonego przez Macieja Miasika (który pracował przy takich tytułach jak Reah, Schizm, Wiedźmin czy Wiedźmin 2: Zabójcy Królów) oraz Andrzeja Kozłowskiego (byłego pracownika CD Projekt RED, Vivid Games i one2tribe).

Debiutancka produkcja Pixel Crow, nosząca tytuł Beat Cop, to dość nietypowa gra przygodowa czerpiąca pełnymi garściami inspiracje z policyjnych filmów i seriali lat osiemdziesiątych. Bohaterem gry jest policyjny detektyw, który wplątuje się w aferę związaną z kradzieżą diamentów należących do znanego polityka. Za karę szefostwo degraduje go do roli zwykłego „krawężnika" i daje mu trzy tygodnie na oczyszczenie swojego imienia. Szybko jednak okazuje się, że tak naprawdę szukanie prawdziwego sprawcy przestępstwa, w które zostaliśmy wrobieni, wcale nie będzie naszym głównym zajęciem. Bohater Beat Cop już od pierwszego dnia swojej nowej pracy jest bowiem zasypywany zadaniami do wykonania, od rutynowego patrolowania dzielnic i wypisywania mandatów za złe parkowanie, przez ganianie drobnych przestępców i pomaganie obywatelom w potrzebie aż po branie udziału w różnych dziwnych zdarzeniach o zdecydowanie komediowym charakterze (choć w tym miejscu należy zaznaczyć, że humor w Beat Cop zwykle nie jest zbyt subtelny). Jakby tego było mało cały czas musimy dbać o własne zdrowie, finanse (była żona ciągle upomina się o alimenty) i stosunki z rządzącymi miastem frakcjami (bo jeśli np. zbyt mocno zaleziemy za skórę rodzinie mafijnej, mogą uznać nas za problem, którego trzeba się pozbyć). W trakcie gry nieustannie żonglujemy więc różnymi obowiązkami, a śledztwo mające dowieść naszej niewinności prowadzimy niejako na boku, po godzinach.

W praktyce okazuje się więc, że chociaż Beat Cop na pierwszy rzut oka przypomina klasyczną przygodówkę typu point & click, to jednak dość znacznie różni się od nich sposobem prowadzenia fabuły. Zamiast kierować gracza ściśle wytyczonym szlakiem, jak ma to miejsce w większości gier przygodowych, Beat Cop cały czas zachęca, a czasami wręcz zmusza go do zbaczania ze ścieżki i zajmowania się czym innym. Przygodówkowi puryści mogą kręcić nosem na taki pomysł, jednak osoby lubiące dostawać w grach nieco więcej swobody z pewnością go docenią.

Pobierz Beat Cop z App Store

Relaxing Puzzles Pack

Maciej Targoni to niezależny deweloper specjalizujący się w tworzeniu różnego rodzaju gier logicznych i łamigłówek. Większość tytułów z jego katalogu charakteryzuje się pewną minimalistyczną elegancją, zarówno w kwestii oprawy audiowizualnej jak i projektu mechaniki rozgrywki i samych zagadek. Długo zastanawiałem się, którą z kilku opublikowanych przez niego do tej pory w App Store gier wybrać do tego zestawienia. Problem rozwiązał się jednak sam gdy odkryłem, iż autor oferuje też możliwość zakupu swoich pięciu najpopularniejszych gier w jednym tańszym pakiecie, noszącym nazwę Relaxing Puzzles Pack.

Pierwszą grą wchodzącą w skład wspomnianego zestawu jest HOOK. Jest to najstarsza i zarazem najprostsza gra z tego pakietu, w której zadaniem gracza jest zwijanie widocznych na ekranie linii w taki sposób, by znajdujące się na końcach niektórych z nich haczyki nie zaczepiły się o siebie nawzajem. Początkowo jest to bardzo proste wyzwanie, jednak na wyższych poziomach, gdzie plątanina linii staje się coraz bardziej skomplikowana, ustalenie odpowiedniej kolejności ich zwijania może wymagać nieco więcej główkowania.

W grze Klocki musimy obracać i zamieniać miejscami widoczne na ekranie bryły w taki sposób, by znajdujące się na ich ściankach linie połączyły się w całość.

PUSH stawia przed graczem z pozoru banalne zadanie, jakim jest wciśnięcie wszystkich widocznych na planszy przycisków, jednak by mu to utrudnić co kilka poziomów zmienia nieco reguły gry, np. wymagając wciskania guzików w określonej kolejności (którą oczywiście musimy odgadnąć sami na podstawie symboli umieszczonych na przyciskach).

NABOKI stawia przede wszystkim na łamigłówki przestrzenne, wymagające częstego obracania widoku i patrzenia na wszystko z różnych perspektyw. Gracz musi tu obracać i przesuwać bryły w taki sposób, by usunąć je z planszy.

Up Left Out na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie najbardziej konwencjonalnej z wszystkich łamigłówek zaprojektowanych przez Macieja, gdyż przypomina klasyczne przesuwane puzzle. Autor zawarł w niej jednak wiele udziwnień i nowych pomysłów, dzięki którym zdecydowanie wyróżnia się ona na tle innych gier tego typu.

Należy zaznaczyć, że wszystkie gry wchodzące w skład pakietu Relaxing Puzzles Pack są stosunkowo krótkie. Weterani gier logicznych zwykle będą w stanie ukończyć każdą z nich w nie więcej niż dwie godziny, a i osobom nie mającym zbyt wielkiego doświadczenia z łamigłówkami nie powinno to zająć o wiele dłużej. Każda z osobna może więc pozostawiać w graczu pewien niedosyt, dlatego też właśnie uważam, że zakup w pakiecie (w którym jedną z gier dostajemy niejako gratis) i przechodzenie wszystkich po kolei jest w tym przypadku najlepszym rozwiązaniem.

Pobierz Relaxing Puzzles Pack z App Store

Artykuł ukazał się pierwotnie w MyApple Magazynie nr 4/2020

Pobierz MyApple Magazyn nr 4/2020