Co się wydarzyło w praskim Apple Muzeum?
Część z Was miała pewnie okazję być lub przynajmniej słyszała o muzeum Apple w czeskiej Pradze. Pamiętam swoją pierwszą wizytę tam przeszło cztery lata temu. Byłem zachwycony, wspaniałe miejsce, w centrum Pragi, ogrom eksponatów, osobistych przedmiotów Steve’a Jobsa i perełka Apple 1. Fan Apple lepszego miejsca nie mógł sobie wyobrazić.
Miejsce było jednak od początku owiane nutką tajemniczości. Nie do końca było wiadomo, kto jest właścicielem kolekcji, oficjalna informacja, jaka była podawana brzmiała:
„Eksponaty należą do wielu kolekcjonerów z całego świata, którzy zgodzili się przekazać swoje prywatne kolekcje.”
Wtedy żadne światło nie zabłysło w mojej głowie, za bardzo byłem zafascynowany tym miejscem. Jakiś czas później, gdy dołączyłem do Jacka tworząc polskie Muzeum Apple, pojawiły się wątpliwości. Zrozumiałem, że jeśli "jacyś kolekcjonerzy" przekazaliby swoje kolekcje na stałą wystawę, to chcieliby by być pewnie przynajmniej podpisani. Jednak poza kilkoma uwagami, które wymieniłem z Jackiem na ten temat, nie pasjonowałem się tym jakoś bardzo.
Aż do trzeciego września, gdy na oficjalnej stronie muzeum oraz na wszystkich socjalmediach pojawiła się informacja o zamknięciu muzeum. Jako przyczynę podano kradzież całej kolekcji przez szefową Fundacji ART 21, która zarządzała muzeum. Na zdjęciu widać panią z zasłoniętymi oczami i inicjałami SP.
Odwiedziliśmy muzeum w Pradze. Jest zupełnie puste, znikneła recepcja, eksponaty, wyposażenie wnętrza, a nawet plakaty ze ścian. Okna są przysłonięte kartonami. Nic jednak nie wskazuje na kradzież, tylko na planową likwidację. Wszystkie elementy stałego wystroju zostały zdjęte. Wprawdzie muzeum Apple było zamknięte od kilku tygodni, ale większość fanów uważała, że przyczyną była głównie pandemia koronawirusa - tak informują ogłoszenia przyczepione na szybie. Tymczasem jak widać ta przyczyna, była zupełnie inna i zamknięcie z powodu pandemii koronawirusa zostało jedynie wykorzystane do wywiezienia sprzętu. Tyle oficjalnych informacji.
Jednak postanowiłem poszperać dalej i im dalej się szuka, tym robi się ciekawiej. Pani podpisana P.S. na zdjęciu to Sandra Pokorná, na Linkedin przy jej nazwisku widnieje stanowisko Chief Executive Officer w Apple Museum Prague. Sprawdzone przeze mnie komentarze na czeskich stronach poświęconych Apple wyjaśniają całkiem sporo zawiłości tej sprawy. Niestety już poznikały, ale na szczęście dzięki Jackowi mamy zachowane zrzuty ekranu.
Okazuje się, że właściciel kolekcji był tylko jeden i jest nim czeski biznesmen Miroslav Žáček. Pan Miroslav bardzo ceni sobie swoją prywatność i odszukać o nim informacje jest bardzo trudno. Wiadomo, że jest właścicielem kilku luksusowych restauracji w Pradze. Zaś Sandra Pokorná często występowała jako jego prawa ręka w różnych biznesach. Jest też byłą partnerką pana Miroslava, z którym ma dziecko. Wiele wskazuje, że kradzież kolekcji może być częścią walki o dziecko, jaką toczą ze sobą od jakiegoś czasu. To bardzo osobiste sprawy i tak je zostawię w tym miejscu.
Przy okazji pojawia się wiele wątpliwości co do samej kolekcji. Są głosy mówiące o tym, że nie do końca wiadomo, ile były warte eksponaty, czy były działające i przede wszystkim, czy wszystkie były oryginalne. Dużo wskazuje, że Apple 1 w muzeum było jedynie repliką, a i co do innych eksponatów pojawiają się wątpliwości. Na końcu zaś jest domniemanie, że fundacja zawiadująca muzeum była pralnią brudnych pieniędzy.
Niemniej szkoda, że takie miejsce znika z mapy i cieszę się, że tam miałem okazję być. Na pewno też praskie muzeum jest jakimś odnośnikiem dla Jacka i dla mnie przy tworzeniu polskiego muzeum. U nas nie ma problemów właścicielskich, a replika Apple 1 jest po prostu repliką. I bardzo się nie możemy doczekać, kiedy będziemy mogli Was w przyjąć w największym muzeum Apple w Europie.
Zdjęcia: Jacek Łupina
Zapraszamy do wsparcia na naszym Patronite