Co jakiś czas pytany jestem przez podcasterów czy blogerów z innych redakcji o to, czego używam i z jakich usług korzystam. Od lat jest to ekosystem Apple złożony nie tylko z komputerów Mac, iPadów, iPhone'ów i przystawki Apple TV, ale także z różnego rodzaju akcesoriów, komunikujących się z nimi za pomocą platformy HomeKit, i usług oferujących m.in. cyfrowe treści (a więc App Store, Apple Music i Apple TV, dawniej iTunes Filmy), dostęp do poczty i synchronizację plików za pośrednictwem chmury iCloud zarówno pomiędzy systemami, jak i wieloma aplikacjami. Wszystko to opiera się na mojej cyfrowej tożsamości Apple, czyli Apple ID.

Dzięki temu wszystko to działa wygodnie i sprawnie. Mogę sterować moim domem za pomocą Siri, kupować filmy, które następnie oglądam na różnych urządzeniach właściwie wszędzie tam, gdzie mam dostęp do internetu, słuchać muzyki w podobny sposób, archiwizować robione iPhone'em zdjęcia, odbierać i wysyłać maile. Zdaję sobie sprawę, że właściwie całe moje cyfrowe życie opiera się na ekosystemie Apple, a już niebawem - wraz z nowymi funkcjami iCloud (udostępnianie folderów) - zrezygnuję zapewne z szerszego korzystania z niezależnej chmury plików, czyli z Dropboksa. Rozwiązanie to jest na pewno wygodne, czy jednak bezpieczne z punktu widzenia użytkownika? Nie chodzi mi tutaj o zagrożenia czające się w sieci, o przestępców próbujących wykraść moje wrażliwe dane, ale o uzależnienie się od jednej firmy i tak naprawdę jednego konta Apple ID, które firma w pewnych okolicznościach może po prostu zablokować.

Ban od Apple

Muszę przyznać, że przez lata nie zdawałem sobie z tego - tak oczywistego – faktu sprawy. Otrzeźwiałem dopiero po przeczytania artykułu Luke'a Kurtisa, jednego z redaktorów serwisu Quartz, który podobnie jak ja opierał się w całości na ekosystemie Apple, kręcącym się wokół konta Apple ID. To ostatnie pewnego dnia zostało zablokowane. Powodem było zrealizowanie karty upominkowej pochodzącej podobno z kradzieży, choć nabytej przez niego całkowicie legalnie. W jednej chwili stracił on dostęp do swoich filmów i muzyki, na które od 2005 roku wydał ponad 15 tysięcy dolarów, a także plików trzymanych w chmurze, zdjęć, danych z kalendarza i do aplikacji, które synchronizowały swoje dane przez iCloud.

Nie ukrywam, że wspomniana wyżej suma zrobiła na mnie największe wrażenie. Ja wydałem w tym sklepie znacznie mniej. Moja kolekcja filmów w iTunes liczy kilkadziesiąt pozycji. Liczba zdjęć trzymanych w iCloud sięga już jednak kilkudziesięciu tysięcy.

Do Bydgoszczy będę jeździł...

W tradycyjnych, analogowych sklepach i punktach usługowych otrzymujemy to, za co płacimy, na własność. Jeśli sklep, np. księgarnia czy market mediowy przestanie istnieć, to książki, płyty DVD czy Blue Ray z filmami i grami nie znikną nam z półki. Nawet jeśli w jakimś sklepie, z bardzo różnych powodów, znajdziemy się na liście nieobsługiwanych klientów, możemy się postawić i rzucić na pożegnanie cytatem „do Bydgoszczy będę jeździł...” z filmu „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz”. Możemy wszak pójść do każdego innego sklepu, bo to, co kupiliśmy w tym, do którego nas więcej nie wpuszczą, i tak znajduje się u nas na półce.

W przypadku multimediów zakupionych w iTunes Store tak jednak nie jest. Jeśli nasze konto zostanie zablokowane, możemy – przynajmniej na jakiś, często dłuższy czas – pożegnać się z całą naszą biblioteką, na którą jako lojalni klienci moglibyśmy przez lata wydać nawet tysiące złotych. Jeśli nawet nieświadomie złamiemy umowę z Apple, to tym właśnie może się skończyć. Wtedy tak naprawdę wiele zależy od tego, na kogo trafimy i jaką mamy siłę przebicia.

Redaktor Quartz walczył o odblokowanie swojego Apple ID i dostępu do kupionych przecież przez niego treści przez dwa miesiące. Odbijał się od różnych szczebli pomocy technicznej, a także osób odpowiedzialnych w Apple za bezpieczeństwo. Sprawa była właściwie beznadziejna, do momentu, kiedy napisał do Tima Cooka, przedstawiając się jako redaktor tego popularnego bloga. I choć sam CEO Apple nie odpisał, to jego konto zostało wkrótce odblokowane, otrzymał nawet przeprosiny od firmy z wyjaśnieniami. Apple oświadczyło, że jego przypadek pozwoli na usprawnienie całego procesu, by w przyszłości podobne sytuacje nie miały już miejsca.

Co by było, gdyby na jego miejscu był ktoś mniej znany, ktoś, kto nie ma pewnego publicznego posłuchu - ktoś, kto nie wywoła tzw. „kryzysu w mediach społecznościowych”? Pewnie skończyłoby się na odpowiedzi Apple, że użytkownik złamał umowę i tyle. Owszem, można by z tym iść do sądu i pewnie miałoby się szansę wygrać. Kurtis był pozbawiony dostępu do swojego konta przez dwa miesiące. W przypadku batalii sądowej na pewno trwałoby to znacznie dłużej. W tym czasie użytkownik po prostu pozbawiony byłby dostępu do swoich plików w chmurze oraz kupionych przez siebie treści multimedialnych (abonament na Apple Music można odnowić na nowym koncie lub przenieść się do Spotify, Tidala lub innego podobnego serwisu).

Windykacja w stylu Apple

Blokowanie dostępu do kupionych treści wykorzystywane jest przez Apple także w innych sytuacjach, np. kiedy opłata kartą w którymś ze sklepów w ramach tego samego Apple ID nie powiedzie się ze względu na zbyt małą ilość środków na powiązanym z nią koncie bankowym. Zwykle trzeba wtedy zaktualizować dane karty w ustawieniach profilu. Na ten czas dostęp do kupionych filmów także może być ograniczony. Taka sytuacja zdarzyła mi się kilka razy w ostatnich latach, kiedy zapomniałem doładować kartę do zakupów internetowych, za pomocą której płacę w iTunes Store.

Cena wygody

Oczywiście takie przypadki nie są masowe i każdy może zakładać, że raczej nic takiego go nie spotka. Zalety ekosystemu Apple są niepodważalne - łatwy i szybki dostęp do treści multimedialnych, plików i usług właściwie z każdego urządzenia. Wygodniej i szybciej jest kupić film w iTunes Store i móc go obejrzeć w Full HD lub w 4K HDR na odpowiednim urządzeniu niż pójść do marketu mediowego czy salonu prasowego, by znaleźć odpowiednią płytę Blue-ray . Do tego jeszcze potrzebujemy specjalny odtwarzacz, którego przecież nie spakujemy do kieszeni, tak jak naszego iPhone'a. Moje poczucie wygody i bezpieczeństwa zostało jednak zaburzone. Czas pomyśleć o dywersyfikacji, a przynajmniej o tym, gdzie kupować filmy, tak by mieć do nich dostęp zawsze i wszędzie. Trzeba bowiem pamiętać, że konto użytkownika we własnym sklepie, wraz z kupionymi przez niego filmami, zablokować może także inny dostawca tego typu usług.

Artykuł ukazał się pierwotnie w MyApple Magazynie nr 6/2019

Pobierz MyApple Magazyn nr 6/2019